Seriale się kocha, za to że są serialami. SW już 30 lat temu stracił jakąkolwiek wartość artystyczną. Ile razy można oglądać dokładnie to samo? Ano można, jeśli zwiążemy się uczuciowo z bohaterami. A odcinki - raz lepsze, raz gorsze. Tu szału nie ma. Mnóstwo latania, strzelania, hałasu - tego oczekuje pokolenie gier komputerowych i to jest treścią filmu. Muzykę znamy.
Gra aktorska - no cóż, jest średnio. To co działało w kinie lat 70/80 teraz wygląda śmiesznie. Postacie przerysowane, komiksowe, nieludzkie. Pozy, okrzyki i zabawna na ekranie teatralność.
Fabuła? Na poziomie gry komputerowej. Coś się niby dzieje, ale mało to obchodzi, a akcja wije się by widz nie przysnął w przerwie między scenami akcji.
Wierni fani serialu dostaną to co chcą - bo w sumie o to chodzi. Psychiczny aspekt ich sympatii to już temat dla specjalistów. Ale film bez wątpienia na siebie zarobi. Ale jako oderwany od serii przeszedłby raczej bez echa, jak inne monumentalne widowiska o ratowaniu świata, których mamy już dość.