Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

Star Wars: The Last Jedi
2017
6,8 153 tys. ocen
6,8 10 1 153376
6,9 66 krytyków
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi

teaser

ocenił(a) film na 3

https://www.youtube.com/watch?v=W4CB5SeBGkI

Ciekawie wygląda wnętrze statku Snoke'a, szkoda tylko, że Kylo będzie poginać bez maski... Villain wygląda znacznie ciekawiej, kiedy nie widać w nim człowieka, a ideę, jaką symbolizuje jego hełm ;P

użytkownik usunięty
sznapsiarz

To czerwone tło razi bardzo. Jakby wstawiono je zamiast green screena. Kylo bez komentarza.

ocenił(a) film na 3

Jest jak ściana krwi, robi mroczny klimat, choć i tak Disney musi się napocić, by zmyć po sobie hańbę jaką jest dymanie widza przez nakręcenie covera Nowej Nadziei.... żeby przypadkiem konserwy nie dostały zawału, bo uwaga - szok - najbardziej wizjonerski świat mógłby mieć czelność i odwagę iść dalej, niż rypać jeden schemat do porzygu...

bezguście. Właśnie sala wygląda dobrze, czerwone tło ma się zlewać ze strażą, uwagę ma przykuwać Snoke na tronie.

użytkownik usunięty
Venetor

Aha, fajnie wiedzieć. Snoke ma przyciągać uwagę? Czemu to ma służyć? Jakaś szara plama ledwo widoczna na ekranie. Nie wygląda to ani groźnie, a całość przypomina bardziej niepoddany obróbce materiał z behind the scenes.

ocenił(a) film na 9
sznapsiarz

Przecież bardzo prawdopodobne, że już w tym filmie Kylo przejdzie lub mocno zahaczy o Jasną Stronę, więc muszą szybciej pozbyć się jego maski. I oczywiście jest to uzasadnione fabularnie. W końcu wmówi sobie, że musi pozwolić przeszłości umrzeć lub ją zabić, a maska do niej należy.

ocenił(a) film na 3
WielkiMou

Wiesz, trochę to dziwne. W sensie, mamy złego bohatera, który robi wszystko by przejść na CSM. Wbrew logice wielbi dziadka za bycie Vaderem, a jako jego psychofan olał najważniejszą lekcję dziadka... że CSM to zuooo ;P

Teraz Kylo nawróci się, i co, wszyscy w Ruchu Oporu wybaczą mu to, że wziął udział w zabiciu milionów istnień skasowanych strzałem z Starkillera..? Vader też był rzeźnikiem, tylko że on zabił Imperatora, i zapłacił życiem za swoje błędy. A tutaj jak to będzie? Ben wróci do RO, a Leia powie, że trudno, zabił jej męża a swojego ojca, bo "nie żyje to nie żyje, na ch*uj drążyć temat" ? Star Wars jako space-opera ma swoje zasady, za błędy się płaci. Kylo, który nawróci się, i bez szwanku dołączy z powrotem do Ruchu Oporu, a wszyscy mu wybaczą, będzie to nieco... mało wiarygodne.

I druga rzecz. Jak mawiał Yoda, zawsze jest ich dwóch. Mistrz i uczeń. Ta zasada dotyczy nie tylko Sithów, czy Star Wars w ogóle, ale wszystkich tego typu historii o zakonach, mistrzach itd. Jeśli Kylo przejdzie na jasną stronę, to wtedy kto będzie człowiekiem Snoke'a? Rey? Kreowana na Luka i Anakina w jednym, stanie się uczennicą Leadera? A w IX znowu wróci na JSM? Za mało to wiarygodne, te transfery między klubami byłyby większą dramą, niż te w piłce nożnej ;D

ocenił(a) film na 9
sznapsiarz

Nie wiemy co Ben o Vaderze wiedział. Wiemy natomiast, że rodzice nigdy nie powiedzieli mu, że Vader był jego dziadkiem, a okłamywali go dla bezpieczeństwa kariery politycznej Lei (w Nowej Republice córka Vadera byłaby skończona) i pewnie ze strachu. Kiedy się dowiedział mógł uznać i zapewne uznał co jest w pełni logiczne, że jego przejście na Jasną Stronę Mocy było tylko kolejnym kłamstwem.

Ogólnie Ben na Jasną Stronę wróci zapewne po śmierci Lei, bo to ona będzie pewnie punktem zwrotnym. Pierwotnie Leia miała mieć bardzo dużą rolę w IX części, więc krótko mówiąc Kylo miał się przez nią nawrócić i poświęcić. Bo w klasycznych baśniach odkupienie zawsze jest równe śmierci. Tu zapewne będzie tak samo. Pozostaje zastanawiać się, że Ben chwilę po tej Jasnej Stronie pożyje (między VIII, a IX częścią) czy może dopiero w IX części ostatecznie przejdzie na stronę światła i wtedy zginie.

Co do drugiej rzeczy to właśnie nie jestem pewien. Widać, że śmierć Carrie zaburzyła układ trylogii, bo ewidentnie Kylo miał przejść na Jasną Stronę dopiero w IX, a teraz nie do końca wiadomo jak to rozwiążą. Chciałoby się, żeby Ben się nawrócił, Rey upadła w Ciemną Stronę i oboje zginęli w IX, ale to chyba zbyt ekstremalne jak na mimo wszystko baśń. Pozostaje więc czekać na to co wymyślili scenarzyści.

ocenił(a) film na 3
WielkiMou

Jeżeli rodzice nie powiedzieli mu prawdy o tym, że Vader to jego dziadek, to popełnili kolosalny błąd... Leia to Leia, a Vader to Vader. Leia odwaliła kluczową robotę dla Rebelii, a tym samym dla Republiki. Za błędy ojca nie powinna płacić, on sam już to zrobił. Strach przykrył im logikę myślenia, a Republika zachowała się jak banda małostkowych głąbów, którzy nie wyciągają wniosków z błędów Starej Republiki. Za brak zaufania do syna Leia zapłaciła rozbiciem rodziny, a Han życiem. Jeszcze ukrycie tej informacji przed bandą biurokratów można przeboleć, ale żeby okłamywać dziedzica rodu, to głupota...mało tego, w TFA wyraźnie było widać, że Ben wie, kim jest dla niego Vader.

Ktokolwiek wymyślał koncept sequeli, chyba nie wziął pod uwagę, że Leia, Han i Luke naprawdę zapracowali sobie na to, by NIE robić za rozbitych życiowo łachów. Tymczasem Leia i Han to głupcy, jeszcze Leia trzyma fason, ale Han skończył jako dziad. Wielki przywódca, ojciec, mąż, weteran wojny, a zrobił z siebie - a raczej scenarzyści zrobili z niego - frajera, którego przerosło życie. Tylko po to, by "dać widzom takiego Hana, jakiego poznali w IV", tylko że to nie ten etap życia i nie te dokonania, by dalej bujać się w skórzanej kurtce i palić głupa, że jest się tym samym zawadiaką, co kiedyś... Żenada.

Bardzo naciągany pomysł na sequel rodu Skywalkerów. Jakby każdy młody z tej rodziny miał jakiś obowiązek być po CSM, albo chociaż przez nią kuszonym. To ma być podstawą usprawiedliwienia faktu, że syn Hana i Lei jest po csm? To się kupy nie trzyma, to jest tak na siłę że aż oczy bolą jak się to ogląda.

Tej serii brakuje kolesia, który nie tylko siedzi na tronie jak to już miało miejsce w OT, ale takiego co działa. I to z premedytacją. Vader upadł, nawrócił się, nie był w pełni zły, to teraz Kylo upadł, nawróci się bo też nie jest w pełni zły? Gdzie tu villain, który będzie nie tylko dziadek knującym daleko poza teatrem wydarzeń, a będzie fizyczną i mentalną przeciwwagą dla protagonisty? Koleś który nawet jeśli umrze, to pewien że właśnie CSM jest potęgą, a nie, że "ojoj jednak CSM jest zła, dziadek i tysiące Jedi przed nim jednak mieli rację, no szok..."

Akurat brak charyzmatycznego złodu*pca z krwi i kości, który nie będzie się dla dramatu nawracał w te i we-wte, turboutalentowana nieskazitelna protagonistka Rey, i jej mało znaczący w sumie koledzy których głównym zadaniem jest "po prostu być w ekipie", by klasyczna liczba trzech bohaterów się zgadzała są tak... nie wzbudzający zachwytu, że to masakra oglądać VII. I przez to dochodzą obawy o VIII. Kylo, którego osobowość to śmiech na sali, jeszcze traci ostatnią linię obrony jako villain - zdejmuje maskę, i będziemy oglądać jego niepewną siebie minkę, tą tragicznie nie-villainową japę, ehh...

Scenarzyści mają za swoje. Było nie robić konceptu na sequele polegającym na kręceniu coveru OT. Teraz niech kombinują, jak z tego wyjść.

ocenił(a) film na 9
sznapsiarz

Z książek wiemy, że mu nie powiedzieli. I ponownie - jest to zupełnie logiczne. Jest to błędem w kontekście tego co już wiemy, ale Leia była politykiem. Politykiem w zwycięskiej (wydawałoby się) Nowej Republice, w której wewnętrzne rozgrywki wyglądały jak wyglądały. Polityka jest zawsze taka sama. Każdy myśli o sobie i chce zniszczyć przeciwników. U nas wystarczy mieć dziadka w niemieckiej armii by przegrać wybory prezydenckie jak to było już dawno temu. Leia była córką i to galaktycznego odpowiednika Hitlera. Byłaby skończona gdyby to się wydało, a nie chciała być, bo widziała zagrożenie w niedobitkach Imperium i chciała aktywnie z tym walczyć. W Nowej Republice była wpływowa dopóki jej syn nie zniszczył Zakonu Jedi, bo wtedy oczywiście była skończona i musiała założyć ten swój Ruch Oporu. Sam Kylo na etapie TFA wie, bo prawdopodobnie powiedział mu Snoke i był to jeden z czynników, który pchnął go na CSM. Ojciec się nim nie interesował, matka go wysłała na szkolenie z dala od domu, a oboje go okłamywali.

Jakoś nie mam ochoty dyskutować kolejny raz o tym, że nie ma nic dziwnego w bohaterach, których potem dobija normalne życie. To nie jest takie rzadkie. Zwłaszcza, że mimo wszystko ich walka nigdy się nie skończyła. Poza wszystkim myślę, że przeceniasz Hana. On ani razu nie wyglądał na osobę odpowiedzialną i też nie wiem gdzie w nim widzisz wielkiego przywódcę. On zwyczajnie nie poradził sobie jako ojciec, a kiedy Snoke zwyciężył w walce o Bena, Han uciekł. To jest zupełnie naturalne, bo czymś innym jest przegrać w walce, a czymś innym dopuścić by twoje dziecko stało się tym czym stał się Ben. Zupełnie naturalnym jest, że nie mógł spojrzeć w oczy Lei, bo wiedział, że to jego wina. Kylo w TFA mówi do Rey, że zawiodłaby się na Hanie jako ojcu. Łatwo w to uwierzyć i łatwo zrozumieć dlaczego ucieka on przed problemami i robi to co lubi by zapomnieć.

Na tym mniej więcej polega każda baśń o walce dobra ze złem ;) Mamy bohaterów dobrych i złych i ich walkę, a oprócz tego wewnętrzną walkę w innych. W jednach zwycięża dobro, a w drugich zło. Tego nie da się nie inaczej opowiedzieć. Nie może być Gwiezdnych Wojen bez Skywalkera, nie może być Gwiezdnych Wojen bez bohaterów kuszonych złem. I nie trzeba usprawiedliwiać tego, że syn Hana i Lei jest po CSM. On po prostu tam jest, a dlaczego wyjaśniła to historia przy okazji pisząc najbardziej wiarygodną postać sagi. Kwestia tego, że SW mimo wszystko się zmienia. W epoce Disney’a zderza się ta klasyczna historia o walce dobra ze złem, z mimo wszystko realistycznymi, nietypowymi dla takich baśni postaciami. Dlatego mamy zagubioną Rey, szturmowca z wątpliwościami, rozchwiany “czarny charakter”. Dlatego bohaterowie OT po Powrocie Jedi nie żyli długo i szczęśliwie. Disney zwyczajnie urealnia to uniwersum pod względem postaci i mi to zderzenie realnych osobowości, z klasyczną historią strasznie się podoba.

Czyli jak ? Źle, że Trylogia Disney’a bierze elementy OT i w ogóle powinno być coś nowego, ale czarny charakter to już stamtąd powinni zabrać ? ;) Klasyczny villain by tu nie pasował, bo nie ma tu klasycznych postaci. Jedynie Snoke może być jednoznaczny, ale tego jeszcze nie wiemy, bo niemal go nie znamy, a co dopiero rozmawiać o jego motywacjach. Tak czy inaczej SW się zmieniło i raczej nie będzie już miejsca na klasyczne postacie i dobrze dla tej trylogii, bo jak idziemy w bardziej złożonych, realistyczniejszych bohaterów to powinno się to odnosić do obu stron konfliktu. Kylo/Ben jest dla mnie dziesięć razy lepszą i ciekawszą postacią niż kolejny Vader lub inny czarny charakter płaski jak kartka papieru, których widziałem już setki.

TFA ma wiele wspólnego z OT. Wygląda na to, że TLJ prawie nic. Pewne elementy fabularne się powtórzą jak to zawsze przy klasycznych opowieściach, ale to nieuniknione. Tak czy inaczej jestem pewien, że scenarzyści wyjdą z tego obronną ręką. Może pchnie to ich do jakiegoś ciekawego rozwiązania, zobaczymy.

ocenił(a) film na 3
WielkiMou

Włodarze Disneya ubzdurali sobie, że SW muszą trzymać się kurczowo tego, co było. Rozkazali spreparować epizod VII na wzór IV, żeby było bezpieczne, i tym samym unikające zarzutów "nie take starłorsy pamiętam", jak to było w przypadku prequeli.

Zatem, scenarzyści musieli upchać motywy takie, jak heros z pustyni, jakaś wielka zła kula zniszczenia, stary mentor jedi na wygnaniu, "klymatyczna" knajpa i Yodopodobny wyrób niczym podróba z chin, czyli Maz Kanata.

Skoro ANH zaczyna się w momencie konfliktu dwóch sił - Rebelii i Imperium, tak i TFA musiało zaliczyć taki start. W ANH bohaterowie wówczas owianej mgłą tajemnicy Wojny Klonów byli już cieniem samego siebie, przegrańcami i wygnańcami ( Ben Kenobi ), a nadzieja tkwiła w nieskażonej wielkim światem, młodzieży ( Luke ).

Kiedy zaczyna się akcja TFA, wciąż żyją bohaterowie OT. Żeby dać pretekst sobie do kręcenia na siłę filmu, który ma przypominać ANH gdzie stara gwardia przegrała i ustąpiła nowej ekipie, tak i tutaj musiało się stać. Wychodzi więc na to, że w imię nakręcenia bezpiecznego coveru ANH, poświęcono sens nie tylko hejtowanej przez niektórych trylogii I-III, ale nawet, a raczej przede wszystkim, trylogii IV-VI, którą co niektórzy stawiają na świętym piedestale. Kuriozum polega na tym, że ci ludzie właśnie, dla których OT to niemal boski kult, zezłomowane i zdegradowane przez "fabułę" TFA, są....zachwyceni VII ! Tak bardzo mają problem do Lucasa i I-III, że w imię rąbania ulubionego schematu z OT, kupią film, który właśnie robi z OT coś zupełnie nieważnego! Sprowadzając główne postaci sagi do roli pośredników pomiędzy wybrańcem Anakinem ( o ile jakiemuś głąbowi w Disneyu nie strzeli do łba, by i jego pozbawić swojej roli w mitologii Star Wars ), a zbawcami świata, spreparowanymi przez Disneya do sequela, który ledwo zaistniał w 2015 roku, wbijając pałę w 40 lat kreowania samego uniwersum.


Po to się opowiada historie rodem z kosmosu, tworząc środowiska nie z tej ziemi, mitologią i mocami jakie mogą zaistnieć tylko na ekranie, by na koniec sprowadzać wszystko do parteru..? To równie idiotyczne, co siłowe udawanie, że kino komiksowe kręci się po to, by przypominało "realistyczne" dramaty. Cała siła i urok właśnie tkwi w tej komiksowej konwencji, tak modnie teraz olewanej, bo "Logan taki super film, taki ludzki..." To po co się w ogóle biorą za taki film? O mutantach? O superbohaterach? By przedstawić ich maksymalnie blisko, podobnie do zwykłego kowalskiego..?

W galaktyce istnieją pierdyliardy istot, i właśnie z jakiegoś powodu to tak konkretna trójka uratowała świat przed Imperium, bo finalnie okazali się wyjątkowi, a nie przeciętni. Han ewoluował, nabrał znaczenia. tak było dawniej. Co zrobił Disney? Zrobił z bohaterów łachów, by mieć pretekst do dołączenia do zabawy jakąś Rey i Poe z Finem na supporcie, oni muszą naprawić to, co prawdziwi ( do momentu kupna franczyzy przez Disneya ) bohaterowie nie dali rady zrobić.

Ehh, Tobie się wydaje, że postąpili słusznie, nic nie mówiąc Benowi? Wystarczyło zachować to w rodzinie, jeśli nie chcieli ogłaszać tego publicznie. Dla zapewnienia bezpieczeństwa Benowi, by dostał pełną wiedzę na temat upadku i odkupienia dziadka. Mogli pozwolić synowi uczyć się na błędach dziadka, jednocześnie pilnując, by sam ich nie popełnił. Nauka na cudzych błędach jest najlepsza, wyciągasz wnioski samemu nie wpadając w bagno. Zrobiono z nich rodziców-niemoty. Han to zwykły słabiak, frajer, olał rodzinę, olał syna, zostawił żonę, został dupkiem. Przypadek sprawił że spotkał się z Leią. Tak, to dalej bujał by się po galaktyce z rahtarami.


Po to właśnie oglądamy historie nad-ludzi, no są wyjątkowi, od historii przeciętych mieczaków i dupków mamy "Trudne Sprawy". Przestańmy więc wciskać kit, że zaletą filmu są pierdołowate postaci. To zwykłe wyparcie, przedstawianie wad jako zalet. No błagam.


A wszystko po to, by mieć fabularne wytłumaczenie, by dać widzom hana zawadiakę-przemytnika, czyli takiego, jakim go poznali. Moi znajomi, którzy są niedzielnymi fanami, czyli interesują się SW tylko w czasie premiery filmu, zgodnie uznali, że "Han właśnie był taki jak w OT". Pokiwali głowami, i tyle. Większość widzów to niedzielni odbiorcy, nic nie wiedzący o uniwersum. Im wisi co i jak, poszli do kina, zeżarli popcorn, koniec.

TFA narzuciło stylistykę, z winy Abramsa i Kennedy teraz cała trylogia, by była spójna, musi równie mocno śmierdzieć retro. Śmiech na sali, w kinach leci epizod jednego z najbardziej wizjonerskich do tej pory filmów, a tymczasem gimby na sali mają w kieszeniach bardziej futurystycznie wyglądające sra*jfony, niż te klocowate, niezgrabne, rustykalne pudła jakie zaserwował nam TFA.


Kylo Ren mógłby być kimkolwiek. Równie dobrze, terrorystą chcącym zniszczyć zarówno Republikę jak i FO, uznając je za równie winne niekończącym się wojnom i śmierci miliardów istnień. A został nim wnuk Vadera który się nawrócił na JSM, więc on sam idąc tropem dziadka, schodzi na... CSM. Co drugi Skywalker w tym uniwersum musi być więc zbukiem. Bo tak. Bo nikt inny nie ma prawa dzierżyć czerwonego miecza. Miliardy istot w galaktyce. Nie. Skywalkerowie wykupili sobie prawo do monopolu na schodzenie na CSM. Bo tak i koniec.

Kogo chcą nabrać w tym Disney'u?

ocenił(a) film na 9
sznapsiarz

Powolna ewolucja świata jaki zostawiono w częściach IV-VI jest zupełnie logiczna. Zupełnie logiczne jest też to, że 30 lat później nie będzie kompletnie innej stylistyki tylko ta poprzednia będzie ewoluować. I tyle. Jest podyktowane odbiorem, ale nie ma w tym nic złego, bo to działa i nie, nie jest powtórką.

Tak tylko co do sensu trylogii, bo to jest tu najważniejsze. To OT wciąż ma sens w uniwersum budowanym przez Disney’a, a przynajmniej można przypuszczać, że będzie mieć. Ewidentnie idziemy ku filozofii równowagi, że to balans między dobrem i złem jest tym do czego Moc dążyła całą serię. Wyrzucono tu oczywiście na śmietnik wizję Lucasa, ale jakoś nie będę po niej płakał. Skoro zaś wynikiem ostatecznym jest równowaga to potrzebujemy trzech trylogii. Zwycięstwa światła, ciemności i wreszcie równowagi. Ale to tylko jedna ze ścieżek którymi mogą pójść twórcy, a o innych nie chcę się rozwodzić i ty też nie powinieneś. Bo widziałeś ⅓ trylogii Disney’a i tak naprawdę nic nie wiesz o wizji autorów i pomyśle na tę część sagi. I dlatego choć możesz krytykować do woli zaczekałbym jednak na pozostałe dwa filmy, bo bez nich ta krytyka jest trochę niepoważna.

Widzisz, gdyby Gwiezdne Wojny były opowieścią o herosach w kosmosie i stuprocentową baśnią to byłyby tak naprawdę powtórką setek historii i samych siebie sprzed lat, ale teraz trochę się zmieniają i idą do przodu ;) I to naprawdę jest krok do przodu jakiego w tym uniwersum nigdy nie było. Zderzenie normalnych ludzi, nie herosów, ale ludzi ze wszystkimi ich słabościami z Mocą, heroiczną historią jest po prostu dużo bardziej interesujące. Kolejną baśń z baśniowymi postaciami też bym obejrzał, czemu nie, ale podoba mi się, że jest coś nowego. I po prostu ciekawszego. Wolę Gwiezdne Wojny Disney’a, w których Rebelianci są czasem terrorystami, a bohaterowie nie są idealni i boją się, przeżywają i są dość realnymi ludźmi niż te Lucasa, w którch czarne walczyło z białym. W ogóle to jak Disney zmienia postacie łączy się też z wizją uniwersum. Granica między dobrem, a złem zaciera się. Zostaje dążenie do równowagi.

Dlaczego ta trójka uratowała galaktykę ? Bo Luke i Leia mieli krew Skywalkerów (ta druga miała też pozycję w Rebelii dzięki ojcu) i Moc im sprzyjała, a Han miał swoje umiejętności i był blisko nich. Tak z realistycznego punktu widzenia. Ogólnie wiadomo, że to baśń i bohaterowie dokonali wielu wspaniałych czynów, ale jej przesłanie jest właśnie takie, że w każdym może drzemać bohater. W wieśniaku na piaszczystej planecie czy przemytniku. Dawniej wystarczyło ich uprościć i pokazać jako czystych herosów, dziś wolą pokazywać, że w pełni herosów nie ma, ale każdy może stawiać czoło przeciwnościom i z nimi walczyć.

Nie mówię, że postąpili słusznie, ale rozumiem. Zwłaszcza, że Ben mógł palnąć głupotę przy jakimś spotkaniu i to by wystarczyło. Zapewne też chcieli mu powiedzieć w swoim czasie, ale wyjątkowo szybko zafascynowała go ta postać i obawiali się, że jeśli mu powiedzą będzie tylko gorzej. Więc wysłali go do Luke’a, a resztę historii znamy. Nie byli najlepszymi rodzicami, ale to też nic wyjątkowego. Ciężko, żeby ktoś kto prowadzi intensywną karierę polityczną i cały czas angażuje się w walkę razem z byłym przemytnikiem, który nie przywykł do stałości byli dobrymi rodzicami. Zwłaszcza, że Snoke najprawdopodobniej miał oko na Benie od samego początku jego życia.

Dla mnie postacie ze słabościami, realniej i lepiej zbudowane są jak najbardziej zaletą filmu. Bo są po prostu ciekawsze. Nie lubię oglądać postaci idealnych, czystych jak krople wody. I nie chodzi o to, że nie lubię postaci wyjątkowych, tylko o takie, które są nierealne. Wolę oglądać losy bohatera, w którego da się uwierzyć niż figury, której jedyną cechą jest dobroć, a jedyny dylemat to walka ze złem na zewnątrz i wewnątrz siebie. I naprawdę nie wspominaj Trudnych Spraw w tym kontekście bo to obraza dla złożonej ludzkiej natury. W ogóle nie wiem czy wiesz, ale to czy postać jest silna czy mocna psychicznie, ani to jak walczy jest żadnym kryterium dotyczącym tego jak jest zbudowana. Dobra postać jest po prostu realistyczna i interesująca.

Pominę o stylice, bo o niej już pisałem wyżej, tak jak i o Hanie, bo zupełnie nie mam ochoty znowu o tym pisać. Dodam tylko, że motyw upadających bohaterów jest rewelacyjny i wspaniale burzy tak dobrze znane nam “i żyli długo i szczęśliwie”. Co do Kylo Rena to ponownie nie mamy zielonego pojęcia jaka jest wizja twórców (możliwe, że nie nie mógłby), ale Skywalker po CSM jest po prostu ciekawszy dla widzów. Już pomijam to, że to saga Skywalkerów, a jako, że CSM i kuszenie bohaterów jest ważną częścią każdej takiej opowieści to upadek i odkupienie zawsze będzie istotnym motywem w tej serii.

Nikogo w Disney’u nie nabierają. Po prostu świetnie tworzą na nowo umierające jeszcze jakiś czas temu uniwersum.

ocenił(a) film na 3
WielkiMou

Szczerze, kiedy mówimy o ruchach korpomachiny nastawionej na wsysanie pieniędzy z kieszeni widzów, niczym czarna dziura pochłaniająca małe planety, to ostatnim kryterium była by sztuka, czy odważne wizjonerstwo. To nie logika, u nas 30 lat to przepaść technologiczna, a co dopiero kiedy ma się techniczny potencjał jak w świecie Star Wars. Ich narzędzia i wiedza pozwoliły by spokojnie na skok techniczny po rustykalnych klimatach starej trylogii. Głównym powodem zostaje tak naprawdę próba zbliżenia estetycznie sequeli do OT, które stoi na świętym piedestale. To zwykła próba ugłaskania fanów niezadowolonych z I-III. Cierpi na tym wizjonerska strona uniwersum, bo w propozycji Disneya jej zwyczajnie nie ma.


Tak bardzo cenisz sobie realizm, że wręcz pomijasz pewien aspekt właśnie mający uwiarygodnić postać. Sam nie lubię chodzących ideałów - patrz Rey- której zarzucam, że jest wręcz kreowana na ludzką bombę mocarności i wszech-talentu. Rzecz tkwi w czym innym. Nie powinno się ograbiać bohatera z tego, co czyni go szczególną osobą. Pozbawiać Hana tego, na co tak ciężko pracował przez OT i czasy po ROTJ na rzecz schamienia go poprzez sprowadzenie go ponownie do roli jakiegoś dziada-jumakę jest niewłaściwe. Gdzie tu wiarygodność postaci? Równie dobrze Palpatine w takim razie mógłby nagle rzucić tron Imperatora, bo uznał że walka z rebelią za mocno go wyczerpuje. Nie pozbawiajmy postaci kręgosłupa. Tego, co stanowi o ich wyjątkowości.


Jeszcze bym zrozumiał, gdyby Ben byłby całkowicie chory psychicznie. Człowiek ze schizofrenią, czy innym zaburzeniem całkowicie przyćmiewającym logiczne myślenie ma prawo zwariować. Byłby bardziej do zaakceptowania przez widza, jako wyrodny syn. Również jego moc jest śmiesznie mała, jak na uosobienie woli Snoke'a. OK, uczy się, ale jego level i tak jest zbyt miałki. Jego krucha psychika zupełnie nie pozwala traktować go jako wyzwania dla boskiej Rey.
wyznacznikiem jakości bohatera jest jego rywal. Jeśli rywal potyka się o własne buty, i wystarczy jeden tekst by zbić go z tropu, zgasić niczym klasową ofermę, to już ktoś pojechał za daleko. Kiedy villain wzbudza zażenowanie, jedyne co można o nim powiedzieć, to że to niewypał.

Jak to Disney nikogo nie nabiera? Analizują fanów jak bakterie pod mikroskopem, mają od tego cały dział socjologów, którzy urządzają populistyczne widowiska, niczym "chleba i igrzyska". Ciągnąć dalej w tak pokraczny sposób SW może wciskają je do kin, jednak jakość i pomysłowość leży i kwiczy.

sznapsiarz

Snoke nie uznaje zasady dwóch. Jest zakon rycerzy Ren, wielu chętnych sie znajdzie na miejsce Kylo.

sznapsiarz

jaką ideę symbolizuje jego hełm ?

ocenił(a) film na 3
dubbelvla

To archetyp. Zbroja villainów zawsze ich "odczłowieczała", robiąc z nich bardziej zbrojne ramię idei jakiej służą, niż przeciętnych ludzi. To manifest oddania się CSM, nowa tożsamość, nowa "twarz" - coś jak Rorshach w Watchmen.

ocenił(a) film na 6
sznapsiarz

Tak jest. I dlatego np. Darth Maul pomimo braku zarysowanego charakteru jest tak dobrą postacią. Ba, charakter postaci jest tutaj zupełnie zbędny. Liczy się jego wygląd, zachowanie, fanatyzm w oczach symbolizujący zupełne oddanie Ciemnej Stronie Mocy. Widzę w nim czarny charakter. Za nic nie potrafię tego zrobić z Kylo :( Dla mnie jest on zwykłą postacią, której tak się złożyło, że znajduje się na CSM. Ale czy to jest dla mnie czarny charakter? No... nie. Bo czarny charakter powinien wywoływać zupełnie inne emocje.

ocenił(a) film na 3
szymon0018

Ja żałuję, że Maul nie został rozciągnięty na trylogię, spokojnie mógłby być narzędziem Sidious'a na czas przed przejęciem władzy. Charakter wówczas musiałby być zarysowany zdecydowanie mocniej, niż ukazanie go jako żywej broni. Co nie zmienia faktu, że Maul lepiej odegrał swoją rolę w całości jako może o prosty koleś, za to wiedzący co ma robić, niż Kylo. Powiedziałbym, że jest niezdecydowany jak panienka, ale tylko obraziłbym w ten sposób kobiety, on im do obcasa nie dorasta ;P

ocenił(a) film na 6
sznapsiarz

No cóż.

http://vignette4.wikia.nocookie.net/starwars/images/5/50/Darth_Maul_profile.png/ revision/latest?cb=20140209162228

vs

https://vignette2.wikia.nocookie.net/starwars/images/c/ca/KyloRenHS-TFA.png/revi sion/latest?cb=20160417032040

szymon0018

Weź nie strasz xd

sznapsiarz

Bardzo fajna teoria, ale ja widzę że jest tu sytuacja fanowskiej nadinterpretacji. Według mnie było bardzo prosto - Disney: stary Vader miał maskę, nowy disneyowski Vader też będzie miał maskę, a fani będą o tym dyskutować i oporównywać itp itd