Cześć,
Pięć minut temu wróciłem z premiery nowych star warsów. Co mogę powiedzieć? Spodziewałem się dobrego widowiska, a nie dobrego filmu. Dostałem oba. Jest humor, jest akcja, jest wjazd na uczucia :(.
Mimo tego, że dzień wcześniej przeczytałem spoiler (F***K INTERNET) o śmierci Hana Solo to i tak scena wgniotła mnie w fotel.
Jedyne co mi się nie podobało to to, że z głównego antagonisty zrobili taką, za przeproszeniem pi***ę. Rozumiem, że jest on podczas szkolenia i miało to wyglądać następująco: Kylo=uczeń dark side, Rey=uczeń light side, ale przy poprzednich "złych" wypadł on słabo. Pewnie o to chodziło, aby pokazać jego przemianę w następnych częściach. w/e
Oprócz tego widać duuużo nawiązań do książek. Syn Hana i Lei - zły. W książce zabił żonę Luke'a, tutaj swojego ojca. Nawet imię nosi po książkowym synie Luke'a. SPOILER!! W książce zabija go jego siostra (W filmie będzie to podejrzewam Rey, która chciała, aby Han był jej ojcem, Leia matką, taki tam bullshit).
Przez cały film byłem trochę zawiedziony, że nie zobaczę epickiej walki na miecze świetlne, z racji tego, że Luke jako ostatni jedi zniknął. Na szczęście doczekałem się ów sceny, która dosłownie wgniotła mnie w fotel. Walczyli trochę jak amatorzy, ale i tak świetnie to wyglądało.
Nie dostaliśmy tu zwykłego skoku na kasę, a świetne otwarcie nowej trylogii.
Jedyne co mi pozostaje to czekać na następną część.
NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI PADAWANY