Ciągle coś się dzieje, udane dialogi. Nie ma się do czego przyczepić, choć z drugiej strony gdyby nie postacie z części IV-VI to byłby to zwykły sci-fi film akcji.
Też mi się tak zdaje, ot przeciętny blockbuster jakich teraz pełno...
http://t-huddz.tumblr.com/post/135884748215/star-wars-the-force-awakens-2015
Takie same mam odczucia. Chyba będą musieli się naprawdę mocno postarać w dalszych częściach by to jakoś nadrobić.
Problem ze scenami akcji z tej części jest taki, że za bardzo przypominają one sceny z Klasycznej Trylogii, ale jednocześnie stanowią ich gorszą wersję. Wystarczy porównać sobie rewelacyjną bitwę z końcówki IV - cudowny soundtrack, emocje, zdjęcia, długa scena trwająca 10 minut z jej marną kopią w VII. Dzieje się to samo, ale wszystko jest gorsze. Scena trwa 3 minuty i nie ma w niej żadnego napięcia, bo od razu wiadomo, jak się skończy.
Nie ma tutaj również elementu zaskoczenia. Kiedy Lor San Teka mówi "nie ukryjesz prawdy o swojej rodzinie" od razu możemy się domyślić, że ma on w sobie krew Skywalkerów. Podobnie przewidywalna była śmierć Hana, było dla mnie wręcz oczywiste podczas sceny na moście, że Solo zginie.
W prequalach nic nie było aż tak przewidywalne, mimo że wiedzieliśmy mniej więcej, co się wydarzy z racji istnienia OT. W VII linia fabularna jest natomiast prosta i oczywista.
Świetny artykuł na znakomitej stronie :) Tak jest. I zauważ, że Prequel Trilogy można analizować pod wieloma względami, jest tam masa ciekawych wątków nawiązujących do historii i polityki. W TFA nic takiego nie ma. Hejterami prequeli muszą więc być prości ludzie szukający w Star Wars pustej rozrywki.
Tak świetny :D ale wiesz wymaga myślenia ;) Poza tym, odnoszę wrażenie, że dla Ciebie, dla mnie czy np. Cloe i paru jeszcze innych osób, aż tak bardzo odkrywczy nie jest ;) czyż nie?
Ja poprosiłam kolegę, który mi to podesłał o więcej :D w polskim necie niestety to perełeczki.
"Platońskie jest także zwrócenie przez Lucasa uwagi na analogię między zepsuciem człowieka, a degradacją państwa. Lucas stwierdził, że w epizodzie "Atak klonów" zajmował się tym, w jaki sposób Republika przemienia się w Imperium. – Odpowiednikiem tej przemiany jest przemiana Anakina w Dartha Vadera - mówił w rozmowie z dziennkarzem "Time”. - Jak dobra osoba staje się złą i jak demokracja staje się dyktaturą - dodał."
Ha.. komuś to niedawno pisałam bodajże na filmwebie (chyba na forum Zemsty Sithów) ;)
http://www.m.pch24.pl/gwiezdne-wojny-czyli-kosmiczna-krytyka-demokracji-,40959,i .html
Kolejna ciekawa interpretacja :) Grzegorz Braun np. uważa Star Wars za "republikańską propagandę", także ma zupełnie inne podejście do tematu. Moim zdaniem Lucas nie krytykuje demokracji, ale ostrzega, do czego może doprowadzić słabe państwo pełne chaosu i korupcji. Ludzie w takim państwie pragną dyktatora, który zaprowadzi porządek. Nie jestem demokratą, ale legalistą i zwolennikiem rządów prawa, bo demokracja zbyt często prowadzi do totalizmu, dyktatury większości.
Tak się składa, że mam do przeczytania na przyszły tydzień "Państwo" Platona na "stosunki międzynarodowe w historii myśli politycznej", także spróbuję pomyśleć o Star Wars podczas lektury :)
Wiesz, są pewne rzeczy w tym tekście, które irytują (używanie słowa lewicowiec w dość obraźliwym tonie) ale tekst ogólnie ciekawy.
I zgadzam się z Tobą w kwestii ostrzeżenia - uważam, że prequele ogólnie ostrzegają przed wieloma rzeczami. Pierwsza lepsza jaka mi przychodzi do głowy to żołnierze klony - raz, że jest to nawiązanie do konia trojańskiego a dwa ostrzega by nie bawić się w Boga, że jeśli zaczniemy tworzyć taką armie (o zgorozo czytałam, że są pomysły na tworzenie genetycznie zmodyfikowanych ludzi stworzonych tylko do walki) to wyjdzie nam to bokiem (rozkaz 66). No i mamy tutaj też wątek moralny - czy mamy prawo czynić takie coś jak klony "wyhodowane" do walki?
Dla niektórych najlepiej byłoby, by w każdej części SW tylko bujali się Sokołem, spierdzielali przez Tie-ami między kometami, i tak przez 2 h filmu.
Dokładnie. Dlatego w TFA trudno jest znaleźć jakąś oryginalną scenę, bo ludzie nie tego oczekiwali. Chcieli zobaczyć powtórkę z rozrywki i to im podano.
Dlatego oglądam TFA wyłącznie w środku dnia, bo w nocy już niegdyś mnie zmuliło ;D
I taki styl efektów specjalnych...
http://img7.demotywatoryfb.pl//uploads/201608/1470589763_8esxqa_600.jpg
VIII ma podwójnie utrudnione zadanie - musi być epizodem dobrym samym w sobie, plus naprawić szkody wyrządzone przez TFA... Wydaje mi się, że to najtrudniejszy do nakręcenia epizod, jeśli chodzi o spójność sagi.
Żeby naprawić epizod VII, trzeba jeszcze raz nakręcić epizod VII. Jeżeli VIII miała by być dobra, to by musiała go kompletnie olać. :)
Tyle, że Wolverine origin o ile dobrze pamiętam karnie wyleciał z kanonu. Popraw mnie jeśli mylę. :P
Wyleciał, i to baaardzo słusznie.
Co do SW, to nieco trudniej. VII to nie spin-off, tylko pełnoprawne kontynuowanie sagi.. Co do trylogii, Abrams powinien dostać ostro po du*pie od fanów, bo za ten szajs który popełnił, laury to na pewno mu się nie należą. Większość nowych postaci to jakieś pomyłki logiczne, a trójka bohaterów OT została teraz trójką specjalnej troski. A Kylo? Ktoś ( Snoke ? ) powinien mu podpowiedzieć, że musi sobie odpowiedzieć na jedno, ale to zaje*biście ważne pytanie: jestem kur*wa badass, czy nie jestem? A potem niech zacznie być badassem... bo jak na razie, to niezdecydowana popie*rdółka, nie killer.
Serio, to i tak wersja PG-13 w porównaniu z tym, co osobiście sądzę o tej części ;P
Epizod 8 na bank nie oleje 7. To będzie bezpośrednia kontynuacja, ba nawet z rok nie minie od wydarzeń, teraz będzie skupienie na tym, jak Rey odwiedza Luke'a...
Wolałam rozwiązania z sagi 1-6, gdzie każdy epizod pokazywał inny okres czasu i zmianę bohatera (nie tylko psychiczną, ale i fizyczną), mijało 3 lata, rok, 2 lata, a nawet 10 i 20 lat... A teraz tak nie będzie... Epizod 8 pewnie się zacznie w takim momencie jakim się skończyło TFA...
Tu jest spory problem tego epizodu, bo będzie zmuszony ciągnąć te wątki, które ktoś kalecznie nakreślił w VII. Zamiast mrugnąć do widza "sory za ten epizod, stąd fabularny skok w czasie" i faktycznie rzucić bohaterów w wojnę trwającą już jakiś czas, będziemy musieli oglądać ciąg dalszy... I przez to, to co było końcem badziewia, staje się początkiem nie-wiadomo-czego, bo jakość VIII ocenimy po, a nie przed seansem ;) Co jednak na pewno zmusi reżysera do przypomnienia na ekranie tego, co było, choć zdarzyć się wcale nie powinno.
Ja się tam ósemką nie przejmuje wcale. Położyłem już lachę na trylogii Disneya. :P Spin-offy może będą dobre, albo chociaż przyzwoite.
Jak VIII będzie tak samo, to chyba każdy zmieni podejście na to ;) co do reszty zobaczymy
Ja osobiście oglądałem ta część 3 razy i nie przymierzam sie usiąść kolejny raz, bo uwłacza mojemu poczuciu smaku i inteligencji (która znowu nie jest jakaś piorunująco wysoka). Wole oglądnąc Terminatora Genisys po raz bodajże szósty, bo ten film nie uwłacza mojemu rozumowi, jest dośc ładnie wszystko wytłumaczone i w miare sie klei przez co dobrze sie go ogląda. Gdyby w Terminatorze postawiono na czary mary hokus pocus jak w SW7 to film byłby kolejnym nieudanym po 3 i 4. Tak to wygląda. Dlatego uwielbiam oglądac takie filmy jak Avengers (chyba z 7 razy), Thor itp. bo one mają sens od poczatku do konca logicznie poukładany .. a to oczywiscie zasługa komiksów Marvela, fabuła juz była opisana w szczegółach i to świetnych szczegółach, wystarczyło tylko dobrze pokazać. To samo tyczy się Władcy Pierścieni .. gdy jest logiczny scenariusz to i duża szansa na film wybitny. Tyle w temacie : >
Z pewnością logika nie może być na drugim, czy trzecim planie, a tutaj niestety VII tak zrobiła, co jest z resztą bronione przez część fanów, czego wogóle nie rozumiem. Wyżej stawiają powrót elementów OT za wszelką cenę, niż spójność filmu.
a mnie nie nudzi właśnie... wolę szybsze tempo niż dłużyzny w Mrocznym Widmie np. Oglądałem TFA już ze 20 razy z tego 3 razy w kinie i ani razu nie spojrzałem na zegarek czy zasnąłem na filmie...
Dłużyzny w "Mrocznym Widmie" również mi przeszkadzają. Film ma zbyt powolne tempo i czasami wydaje mi się, że można obejrzeć tylko finał, a resztę sobie darować. Ale, no właśnie, jednak jest tutaj porządny finał, istotny z perspektywy fabuły serii. Natomiast TFA jest jedynie zbiorem krótkich i prostych scen akcji, a film wydaje się mieć na celu jedynie wprowadzenie bohaterów.
E tam! ;D
Ja jestem zdania, że największe dłużyzny bez wątpienia ma "Nowa Nadzieja". Początek ep 4 był strasznie nudny, istna katorga dla mnie gdy oglądałam pierwszy raz. Zwłaszcza wtedy, gdy ten pierwszy raz oglądałam sagę chronologicznie, czyli po dość batalistycznej "Zemście Sithów"...
Ale teraz mi już to tak nie wadzi, a cała reszta była dla mnie super. ;D
Cała ta reszta ep 4, (robot z tajnymi danymi, spotkanie starej legendy poprzedniej wojny, pokazanie ludzi imperium, narada Rebelii, zniszczenie Gwiazdy Śmierci), która została powtórzona w TFA, ale w gorszym wydaniu...
IV może się wydawać nudna (na początku) z powodu leniwego tempa filmu. Mam na myśli np. sceny podróży droidów przez Tatoine. Cały czas coś się dzieje, tylko powoli. Natomiast w "Mrocznym Widmie" po prostu gadają. Za dużo jest tego gadania :P
Prequele w ogóle są za bardzo przegadane, ale jak już trafi się jakaś akcja, to miodzio. ;D
OT były równomierne...
TFA przeżartowało w drugą stronę, non stop akcja (nie zbyt radująca) i brak wyjaśnień.
Nie ryzykowałbym tekstem, że lepszy, ale rozumiem, że każdy mówi za siebie ;P
W TFA lepsze były tylko szczegóły, takie jak nie zabicie głównego villaina, a to był problem prequeli, oraz większa ilość efektów praktycznych, więcej luźnego humoru, i to tyle. Jako kontynuacja SW jest kiepski. Oglądając filmy po kolei I - VI, VII wypada wręcz jak echo po tamtych epizodach. W dodatku, strach przed CGI był tak silny, że w imię ostrożności Abrams wolał biedną przyziemską nudę, niż rozmach, który da się osiągnąć, i to przez CGI, i jedyne co, to odpowiednio wyśrodkować obie techniki. A tak, to wyszło co wyszło.
Akurat CGI w TFA jest mnóstwo. Właśnie w prequelach było pełno praktycznych efektów. Nawet sami ich twórcy przyznali że na potrzeby samego Mrocznego Widma stworzyli więcej miniatur, niż w częściach 4-6 razem wziętych.
Zabicie głównego villaina? Masz pewnie na myśli Maula. Ale jego rola nigdy nie miała być większa niż ta Boby Fetta. A głównym villainem sagi jest Sidious i to przez 6 części. :D
Skoro jest mnóstwo CGI w TFA, to czemu te wszystkie pejzaże były tak do bólu ziemskie? Mieć narzędzie, ale z niego nie skorzystać, albo skorzystać, ale nie użyć jego potencjału, to wciąż słabo. Dla mnie wizualnie prequele to mistrzostwo, ale wiem, że dla niektórych najlepiej było by kręcić SW w stodole, żeby były takie "namacalne"...
A villainów dzieli się na mistrza i ucznia, i choć Sidious jest najważniejszy, to jest zakulisowy. Główny villain ciągnący zbrojną stronę, o to chodziło ;)
CGI w ep 7 użyto w taki sposób, by nie było widoczne, że ono jest użyte. ;) Głupie to, zmarnowana kasa, ale cóż...
Dla mnie Maul akurat zawsze był takim trochę "terminatorem" w SW, postacią na jedną część... I to nie było złe. ;) Aura mroku biła z niego mocno, iście szatański koleś, bez żadnego zawahania, uwielbiający bycie samym sobą (duma z tego, że jest się Sithem), ale również marionetka Sidiousa. I lubię tę postać za to kim jest... Właśnie TCW i Rebels trochę mi popsuł jego odbiór... Nagle cudownie powrócił, co było nie możliwe (niczym miecz Skywalkerów w TFA), to na dodatek zachowuje się dość normalnie (jak na złoczyńcę), nie ma już tej aury dzikości i bezuczuciowości, normalnie gada, mruga itp. ;D No i te kuszenie Ezry, zupełnie jak Palpatine...
No, to w takim razie gratuluję Abramsowi pomysłowości ;) To wymaga naprawdę wiele wysiłku, by nakręcić film za 200 000 000 $ tak, by mieć wrażenie, że to zaledwie fanfik ;D
Ah, i ten Maul... Tak, gościu jest świetny, minimalistycznie nakreślony, ale widać w nim siłę dark side, to dla mnie champion MMA w tym uniwersum, ale jeśli dostałby kilka dobrych kwestii, wyszedł by na inteligentnego typa, tylko małomównego. To robi różnicę, kiedy bohater nie odzywa się wcale, bo nie ma co powiedzieć, a kiedy nie odzywa się zbyt wiele się, bo woli mówić treściwie, ale tylko wtedy, kiedy trzeba. Dało by się zrobić z Maula postać na trylogię, ale trzeba by nieco go rozbudować, to tyle.
W Rebels jest zbyt normalny, sztampowe próby przeciągania ezry na ciemną stronę to jest słabe, na pewno... Powinien być bardziej wybuchowy, albo przeciwnie - cichy morderca, który nie traci czasu na wzniosłe gadki-szmatki, ale działa, i to w swoim ulubionym stylu.
P,S. Nie powinien mrugać, bo raz, to psychopata, a oni nie mrugają, dwa, to domena Rey i koniec XD
Jak to leciało było w "Asterixie i Obelixie"?
"To taki naturalny look, czesałeś się, ale wygląda jakby się nie czesał". ;D I tak samo jest z CGI w TFA. Komputerowych efektów jest sporo, ale ich nie widać, bo fani OT obrażeni na PT by się zaraz zrazili do Disneya, a ci by kasy nie zarobili. Przyziemskość, stare graty i practical efects to zabieg czysto pijarowy... a że szkodliwy dla rozwoju świata tego uniwersum to już inna sprawa.
Cóż, Maula na pewno można było dać na trzy części, ale sam Lucas chyba tego nie chciał... W Prequelach wyraźnie mamy do czynienia z głównym villainem - Sidiousem, który co chwilę wymieniał się swoimi marionetkami... W epizodzie 1 jest to Maul, w epizodzie 2 Dooku, a w epizodzie 3 jest to Grievous...
Zresztą, tzw motyw "złoczyńcy na jedną część" (niekonieczne już sługa Palpatine'a XD) funkcjonuje również i w starej trylogii... Epizod 4 ma Tarkina, epizod 5 Bobę Fetta, a epizod 6 Jabbę.
Zgadzam się, w Rebels Maul stanowczo zbyt normalnie się zachowywał... i cała mroczna aura jako go otaczała w TPM przepadła... Zresztą, dla mnie i Rebels i TCW to prędzej fanfiki, więc tak nie deliberuję nad tym. ;D
Dla Ciebie to"marionetki", ja z kolei mówię na to "jednorazowe badassy" ;P Ale bez względu na to jak ich określać, lepiej było by nie wprowadzać takich postaci kosztem tych, które mogły by występować, i to przez trylogię. Dla mnie Sidious to za mało, to koleś, który czai się w cieniu i kombinuje, ale za to nie bierze bezpośredniego udziału w akcji. Na mnie większe wrażenie robi nie marionetka, a ktoś, kto jest godnym przeciwnikiem zarówno w polu, jak i za kulisami. Darth Vader to przykład takiej postaci, Bane, Joker, choć ci dwaj pojawili się tylko w jednym filmie. A z tym porównaniem do Asterixa i Obelixa, no wiesz, ciężko się nie zgodzić, kiedy ogląda się film z CGI, które ma małpować ziemskie plenery ;D
"Dla mnie Sidious to za mało, to koleś, który czai się w cieniu i kombinuje, ale za to nie bierze bezpośredniego udziału w akcji" I za to tak uwielbiam... Złoczyńca majstersztyk, zarówno dobry wujcio jak i gnida. Manipulant, pozorant, sterujący ludzkimi uczuciami i wykorzystujący ich słabości... A do tego zarówno "polityk-demokrata", jak i ukrywający się spiskowiec ciemnej strony. Geniusz dla mnie...XD
"jednorazowe badassy" to lepsze określenie... XD
Zarówno Maul, jak i taki Tarkin, czy Dooku to postacie raczej niestety jednorazowe w filmach i niewykorzystane przez Lucasa należycie... Ale zawsze pozostaje EU. ;D
Sidiousa również lubię i podziwiam, ale jako "szefa wszystkich szefów", któremu nie przystoi prowadzić wojsk w polu, więc tylko wskazuje palcem, kto tym razem ma być skasowany. Nie nadaje się do roli, jaką pełnił w jego planie Maul czy Grievous, a skoro Sidious trwał przez cały czas swego planu i nie dał się wykosić, to i jego główne narzędzie pre-imperialne też powinno być klasą samą w sobie ;)
EU rekompensuje to wszystko, ale zależy jak patrzeć na SW. Jako całość, to spoko. Jako same filmy, to jest pewnien niedosyt.
Wiesz, dzisiejsze możliwości w tej kwestii są jednak większe niż te 10 czy 15 lat temu. Ale za te 10-15 lat to raczej dostrzeżesz CGI bez problemu.