Nie wydaje wam się, że to kopia Nowej Nadziei? Rolę Luke'a gra Frey, Finn jest Leią, Han Solo odpowiada za Obi-Wana a Luke odtworzy postać Yody? Mamy te same motywy - robota, który przechowuje ważną wiadomość i fartownie znajduje nowego właściciela, który okazuje się nikomu nie znanym nosicielem sporej ilości mocy. Stary, okryty legendą wyjadacz wskazuje kierunek rozwoju dla nowego jedi i później poświęca swoje życie bez walki. No i nieśmiertelna gwiazda śmierci, tym razem przynajmniej bez nieprawdopodobnej pięty Achillesowej.
Jeżeli to miało być oczko w stronę fanów starej trylogii - kupuje to, pod warunkiem, że kolejne części nie będą już tak odtwórczymi, oklepanymi motywami. Jeżeli wreszcie konflikt Rebelia - Imperium/Nowy Porządek nie będzie sprowadzał się do uproszczeń typu dwóch bardzo potężnych ludzi stających naprzeciw sobie lub sprowadzenia galaktycznej wojny do ogromnych planet zawsze będących tylko za jedną stroną (wyobrażacie sobie np. Ziemię mającą jednego władce, który decyduje do której strony dołączyć i nikt nie ma z tym problemu?), to będą najlepsze Gwiezdne Wojny. Mam nadzieję, że tego nie zepsują ;)
Zgadzam się, ogólnie czułem się jakbym oglądał pierwszą trylogię. Jednak to uczucie było pozytywne mimo, że już to widziałem jednakże w innej wersji. Mam nadzieję, że kontynuacja doda więcej świeżości zachowując formę. Ogółem rzecz biorąc polecam zobaczyć ten film :).
Jak się przyjrzeć to motywy były też jakby wzięte z ep. 6 a nie tylko 4 ;) 5 w sumie też, szczególnie jeden, choć z drugiej strony - subtelny.
I dlatego z kina wychodzi się z mocno mieszanymi uczuciami. Super klimat i oprawa, ale co z tego skoro nie wymyślili fabuły?