Jestem ogromnym fanem Gwiezdnych Wojen. Każdy film z sagi, od Mrocznego Widma po Powrót Jedi, wywołuje u mnie mnóstwo emocji i fantastycznie mi się to ogląda. Natomiast po obejrzeniu Przebudzenia Mocy... stwierdziłem, że jest po prostu ok, ale szału nie ma. Naczytałem się mnóstwo wypocin jaki to jest odgrzewany kotlet, jakie badziewie, na "odwal się", bez pomysłu... Przed chwilą skończyłem oglądać to po raz drugi i zmieniłem zdanie odnośnie tego filmu. Przede wszystkim polubiłem głównych bohaterów i dam szansę twórcom na zaskoczenie mnie. Łezka w oku się zakręciła kiedy zobaczyło się ponownie bohaterów z ukochanej serii... Od Hana Solo, na Luku Skywalkerze kończąc. Ten film robi trochę za kozła ofiarnego, bo jest nowy, są nowe postacie, a każdy kieruje się sentymentami. No i nie da się trafić w gusta każdego przed wszystkim. Uważam jednak, że za kilka lat, kiedy powstaną nowe części (o ile powstaną, wiem, że jedna jest już w drodze <3), powstanie nowa, ciekawa historia, do której gdzieś za pół wieku będzie miło nam wrócić. Obym się nie mylił.
Najmilej zaskoczyła mnie w tym filmie Rey. Ja oceniam aktora po jego mimice, sposobie rozmowy, gestach ciała, wyglądzie, głosie... Rey jest naprawdę fajna. Uważam, że idealnie ją dobrali, fajnie jakby Luke zaczął ją szkolić i jeszcze następnej części Rey byłaby głównym Jedi, który walczyłby z Nowym Porządkiem. No i oczywiście kolejne spotkanie z Kylo Renem, a jedna i druga strona już jako rycerze Jedi, idealnie władającymi swoimi mocami. Gdzieś pod koniec tej historyjki, Luke powinien zjednoczyć się z mocą tak jak Yoda, Obi Wan czy Qui Gon. Taki pomysł na szybko, liczę, że to twórcy zaskoczą. Postać Finna podoba mi się z tego względu, że fajnie wymyślili postać szturmowca, który przechodzi na drogę światła. Postać sympatyczna, żartobliwa... ale jakoś tak nie porywa jak Rey. Mimo wszystko jest ok. No i postać Kylo Rena... Dobrze dobrany aktor, chociaż jak dla mnie nie idealny. Postura, kolor włosów, spojrzenie ma dobrze dobrane jak na nowego Sitha, ale powinien więcej mieć gniewu na twarzy, w końcu to ciemna strona mocy. Może jeszcze się okaże, że twórcy nas zaskoczą i Kylo wróci na stronę światło. Jakoś to mi się tak widzi - pojedynek Kylo z Rey, później Kylo spotyka swoją matkę i nie jest w stanie jej zabić. Coś tam coś tam - Kylo ucieka z terenu rywala jako "jasna strona". Tego jeszcze w Gwiezdnych Wojnach nie było. Jak ktoś stawał się Sithem, tak nim umierał. Taka przemiana... To by było epickie!
Wcześniej film oceniałem na 5/10, 6/10, teraz zostanę przy 8/10. 9/10 oceniłem 80% sagi, a na 10 zasłużyła Zemsta Sithów, jako moja ulubiona część. Chociaż prawdę mówiąc każdy film z tej serii to arcydzieło, jednak tak chciałem oddzielić coś co mi się najbardziej spodobało. Szkoda, że te "odgrzewane kotlety" jednak trochę się powtarzają - znowu gwiazda śmierci jako baza złych (mogłaby być jakaś baza kosmiczna, ale niech stworzą nowy model, nową nazwę... nie wiem, cokolwiek), do podobieństwa Snoke do Sidiousa już może się nie przyczepie bo musi być mistrz i uczeń, a ja sam nie mam pomysłu na odmianę, musiałbym pogłówkować. Szkoda też, że Rey nie umieścili na innej planecie, chodzi mi tu o powierzchnię. Znowu coś Tattoine'o podobnego. Czemu to nie mogłoby być coś pokroju np. Naboo albo Coruscant? Reszta ok. Zniecierpliwieniem czekam na kolejną część. Kocham jak twórcy zaskakują, kocham oglądać jak starzy bohaterzy oddają pałeczkę nowym bohaterom, później nowi bohaterzy stają się na tyle fajni, że za starymi jakoś tak bardzo nie tęsknimy (tak można o tej części powiedzieć, że bez Hana, Lei i Luke, czegoś by brakowało). Ten film to dopiero początek jakże fajnej historii. Obym się nie mylił. Twórcy, błagam na kolanach, stwórzcie kolejne arcydzieła, nie zepsujcie tak wspaniałej serii!
Ale to nawet ciekawy pomysł wpadł mi do głowy. Rey zostanie Jedi, Luke pomoże w walce z Najwyższym Porządkiem. Pojedynek Kylo z Rey, później Ren spotyka swoją matkę, która przekabaci go na jasną stronę mocy. Później dochodzi do pojedynku Snoke'a z Rey i Kylo. Snoke pozbywa się na jakiś czas zagrożenia w postaci Rey (tak ja Dooku pozbył się Obi Wana i stanął twarzą w twarz z Anakinem, chodzi mi o sytuacje z Zemsty Sithów, nie tego failu z Ataku Klonów) i walczy z Kylo. Namawia go aby wrócił na ciemną stronę. Ostatecznie Kylo jakoś tam przegrywa pojedynek ze Snoke i mogłoby coś takiego być, że Leia oddaje życie z Kylo. Na pewno fani by płakali, to byłoby zaskoczenie. No i już później Rey się ocknie i wspólnie z Kylo pokonają Snoke'a. Co sądzicie o czymś takim? To taki pomysł na szybko, po filmie, nie jest to coś nad czym siedziałem latami.