.. i składu. Naprawdę fajnie się ogląda jako kosmiczne kino fantastyczne/sci-fi, ale te niektóre, wręcz głupie zwroty akcji, jak nagła zmiana "bieguna" u Kylo, oddawanie sobie żyć, wskrzeszony z tyłka Palpatine, te wręcz sztucznie wyglądające walki w głębi duszy u Rey, które miały pewnie ukazać wewnętrzną walkę bohatera w stylu być albo nie być, grupka "mrówek" niszcząca sobie Gwiezdne Niszczyciele(te ucierpiały najbardziej imo. Niby takie budzące grozę, a byle myśliwiec załatwia go jak chce) niczym jakieś pomniejsze stateczki.. walka na miecze Rey vs Kylo też tyłka nie urywały. Jak na reputację Jedi/Sith i w porównaniu do tego, co pokazała chociażby poprzednia trylogia, tutaj te walki były po prostu słabe i mozolne. To strasznie raziło po oczach i rozumie. W dodatku brak wyrazistych postaci, wszyscy tacy nijacy. W porównaniu chociażby do poprzedniej trylogii, ta nie ruszyła moich emocji ani razu. Typowe, Disneyowskie, efektowne filmidełko do obejrzenia na platformie do obiadu. Dla mnie takie 6/10.