Do musicali jestem uprzedzona i pomimo opinii "kultowy" konsekwentnie je omijam - bo zwykle jest w nich dysproporcja między formą i treścią - tzn wybujała forma i minimum przekazu. Obejrzałam jednak Hair i nie żałuję - jest świetny, teksty czasem perwersyjne, ale też błyskotliwe, no i wzruszający. Do tej pory fascynacja latami 60 i 70 mnie nie dotyczyła (miałam raczej okres fascynacji innym klimatem - latami 20 i 30:)). Jednak teraz się to zmieni dzięki "Hair" bo jego klimat po prostu zaraża!