outsiderem na tym drzewie zachwytów i egzaltacji. Nie jestem fanem Hair, nie jestem zachwycony ani muzyką, - drażni mnie jej pretensjonalność i archaiczność, a już szczególnie fabułą - film był ważny w tamtych czasach, to rejestracja pewnego stanu społeczeństwa, zapis czasu. Ale tereaz gdy oglądałem go z dystansem lat które minęły, z jednej strony widzę upadek i hipokryzję ludzi którzy wtedy jako nastolatkowie chcieli zmieniać świat, a z drugiej miałem uczucie rozczarowania i rezygnacji. Okazało się że większość autentycznych buntowników z przed lat albo nie żyje, albo są zapomnianymi frustratami żyjącymi przeszłością, albo wegetują na marginesie świata usilnie próbując realizować ideały. Szanuję ten film jako odbicie stanu frustracji i jako ekspresję emocji jakimi wtedy żyli młodzi ludzie. Ale nie ma w tym ani magii ( magia nie wypływa z dymu palonej marychy) ani sztuki, tylko emocje i fabuła. Pewnie teraz niejednemu jeży się teraz włos na głowie, bo profanuję jego ukochany film, ale takie mam odczucia po obejrzeniu w kobiecym towarzystwie tego musicalu - na jej prośbę wytrzymałem do końca.
odp
W głowce Ci Sie chyba pomieszalo! Ten film jest filmem ponadczasowym a nie tylko zapiskiem czasu! Muzyka rowniez jest ponadczasowa i zawsze zywa! Ale tak to jest jak sie chodzi tylko na dyskoteki i slucha tylko DUP DUP DUP! I pozniej w glowce sie przewraca! Pozdrowionka...
...sfrustrowanym Dzieckiem Kwiatem?
Strzelam z tytułem. Nie miej mi tego za złe. Sam nie miałem okazji żyć w tamtych kolorowych/szarych czasach, wiec patrze na film z dalekiej perspektywy. I zauważyłem, że dzisiaj jest jakby bardziej szaro, bez tych wszystkich kostiumów i fryzur - a reszta się nie zmieniła. Podobnie jak Ciebie mnie muzyka nie zachwyciła, ale udało mi sie wytrzymać do końca dzięki niektórym tekstom i dopasowaniu ich do sytuacji. Jednak co szybko wpadło jednym uchem drugim jeszcze szybciej się ulotniło. W wielu momentach miałem wrażenie jakby film nie wiedział na czym skupić się najbardziej. Tłumaczyłem to sobie formą musicalową, czyli taką w której to fabuła jest tylko pretekstem do łączenia kolejnych śpiewów i tańców. Jednak ten film może taki miał być...lekki, na luzie, być może lepiej by się go oglądało będąc troche upalonym :) Mimo to, ten film w porównaniu do innych musicali staje sie czymś wiecej. Bardzo dobre i przejmujące połączenie szczęścia ulotnego niczym piosenki i tragedii pozostającej w sercu i pamięci jeszcze długo po seansie. Podpisuje sie pod twoimi słowami dotyczącymi rejestracji pewnego stanu społeczeństwa, bo to się naprawde udało. Jednak ten film to coś wiecej niż "pocztówka" - ona pachnie i zarazem śmierdzi Kwiatami...
najszczersze kondolencje kolego;
No coz....czlowiek sluchajacy hiphopu czy techno tak juz pewnie ma...Czy to w jakis sposob blokuje mozg??; Posluchaj: uzywasz ladnych, ale pustych, niestety sformuowan. Frustracja? Ten film nie jest laurka dla tamtej ideologii i przykrym jest skoro tego nie zrozumiales. On niestety pokazuje ze kreujac wlasna rzeczywistosc mozna kogos zranic, jak rowniez ze nie zawsze mozna uciec przed swiatem i zamknac sie we wlasnym.Jednak-oni mieli alternatywe. Jaka Ty masz?? Filmu nie profanujesz, to Twoja opinia, do ktorej masz prawo. Jesli zauwazyles tylko w nim narkotyki i one stanowia podstawe wszystkiego-niestety, nie zrozumiales. Z reszta-czy odebralbys im prawo do takiego zy, gragscia?Dlaczego? Z drugiej strony byl ogromny prymitywizm ludobojczej wojny (nie, nie naogladalam sie za duzo Plutonu, studiuje historie). Ich, niedojrzala alternatywa bylo na duzo wyzszym poziomie niz polityka owczesna. Widzisz zlo w marichuanie, a le czy widzisz druga strone? Tresowanie ludzi i wyslanie ich z rozkazem mordowania? Dotarles do konca-a wiec czy aleja krzyzy najmniejszego wrazenia na Tobie nie zrobila? Nie chodzi o dzieci-kwiaty! Ten film mozna rozpatrywac symbolicznie rowniez, ale jesli podejdziesz do niego;sex drags and R&R....to moge zrozumiec ze tak go odbierasz. Ale frustracja tkwi chyba w Tobie, na pewno nie filmie. Pozdrawiam. Iwona;
szukałam jakiegoś ciekawego watka o Hair. ten wydawał mi się najmniej miałki i słodkopierdzący, więc tu popiszę:)
Pan skrytykował tu film i poparł krytykę argumentami. i się od razu wyzywanie od dup-dup i hiphopowców zaczęło .no ludzie! nie każdego, co się nie zgadza z naszymi poglądami trzeba od razu wyzywać. to nieładnie. to, że tak powiem, nielojalny chwyt erystyczny.
a poza tym, czy jak ktoś nie słucha hipisowskiej muzyki, to oznacza to, że słucha hiphopu?(można by go zresztą tak jeszcze wyzwać od topornego metala, starego szanciarza, rytmicznego bigbitowca, sztywnego klasyka, wiejskiego countryfila,...)ale nie o tym…
Przemekm, być może na Twoją negatywną opinię rzutuje trochę wiedza o hipisach i tym jak skończyli. i rozciągasz swoje zniesmaczenie dzieciami-kwiatami na film też. może. ale z drugiej strony, to może i dobrze, bo filmy powinny przecież do refleksji prowokować. po to sztuka...
Morolq, bardzo ładne zdanie, to że Hair pachnie i zarazem śmierdzi kwiatami. naprawdę chylę czoła.
to tak odnosząc się do wypowiedzi przedmówców.
a co do mnie:
film oglądałam w całości jakieś milion lat temu jak byłam mała i przemawiały do mnie hipisowskie ideały i zrozumiałam wtedy tylko, że to o hipisach i się popłakałam na zakończeniu, że ten świat taki okrutny ale nie taki w gruncie rzeczy prosty jak myślałam. a niedawno obejrzałam jeszcze raz i już mnie nie porwała tak całość, jak kiedyś. niemniej jednak dalej uważam, że arcydzieło.
nie chce się tu zagłębiać w przesłanie filmu, konflikty wartości, tragedie, uzasadnianie, bo o tym dużo już zostało napisane (poza tym nie chce mi się:)
chciałam natomiast zwrócić uwagę na takie szczegóły(szczegóły?) jeśli ktoś ma dostęp, proponuje się przyjrzeć:
-choreografii!
no nie mogłam się nadziwić jej genialnej konstrukcji, tak dobrze oddającej ducha tamtych czasów, czy konkretnej piosenki.
np. w pierwszej scenie tanecznej w parku do piosenki "Aquarius". co oni tam wyprawiają! że niby tylko spacerują, się włóczą, medytują, się kochają, trochę tańczą, przyśpieszają, trochę jakby odurzeni - zwalniają, a wszystko łączy się tak zgrabnie.
-piosenkom!
np. jak sprytnie do filmu przerobiono tą piosenkę "Ain't got no". Ja ją znam w wersji Niny Simone. Śpiewała więc Nina, że nic nie ma, ni pieniędzy ni domu, perfumów biletu, boga. Ale ma swoje życie i głowę i serce i wolność i tam takie.
A tu urwisy sobie dodali np. "Ain't got no grass Can't take no trip
Ain't got no acid Can't blow my mind"
proponuje porównać:)
wymiękam jak widzę albo słyszę takie rzeczy. i zazdroszczę talentu.
No i sobie oglądam teraz fragmenty różne i cieszę oko i patrzę co tu jeszcze...
A tak na koniec mała dygresja: do takich staroci, mimo że może i są ponadczasowe, zawsze trzeba podejść krytycznie i gdzieniegdzie zmrużyć oko. przynajmniej ja tak robie i myślę że to dobra metoda na wyciąganie uniwersalnych treści (bo jak tak na serio patrzeć choćby na fryzurę Bergera czy Wolfa, nie mówiąc już o innych znakach czasów)…tra la la.
pozdrawiam wszystkich przedmówców pomowców mamę i tatę
A ja mam mieszane uczucia. Film jest zachwycający i minione lata wcale tego nie zmieniły. Muzyka wspaniała, fabuła też. Ale rzeczywiście trudno zapomnieć o tym, jak kończyła większość dzieci-kwiatów. Mieli takie piękne założenia i ideały, tylko z realizacją kiepsko...
po pierwsze to mój pierwszy wpis :). po drugie wybacz bo nie przeczytałem Twojego wpisu (ale go przeczytam, i wtedy dam drugi post), ale poraża mnie wpis założyciela tematu. Nie chodzi tylko o treść, ale przede wszystkim o datę... Nie mam jak z nim dyskutować!!!? carramba, bo jego pewnie już nie ma, - jest już kim innym po tych 7 latach, zwłaszcza że wtedy był młodym człowiekiem...
i w końcu do meritum
Tak magia tamtych czasów musiała minąć, minęła. Dzisiejsi hipisi ("hipisi") już tylko udają. Ja sam też tylko udawałem, bo urodziłem się za późno, ale magia była. Widziałem ten film w kinie rekordową ilość razy i znudził mnie chyba za ostatnim razem, choć może nie pamiętam i nie znudził mnie wtedy nigdy. 14. Aż wierzyć mi się nie chce, kolejny rekord to trzy i to chyba z nudów jakiś film akcji w tv, typu terminator... Mam na swoim koncie sporo filmów, które cenię i dlatego obejrzałem je najwyżej dwa razy, po prostu boję się ich stracić - wolę je jako wspomnienia. Och co do hipisów, zawsze czułem, że była to najbardziej anarchistyczna "rebelia" w historii i chciałem w to wierzyć! No cóż wiem już więcej, i to iż ikony tej rewolucji świadomie, lub czasem nie, pracowały dla KGB co nieco odbiera urok temu wszystkiemu. Co by jednak nie mówić zasada konwergencji daje pewną nadzieję. I nie chodzi mi o "opasłych synalków" tej rewolucji i zabójczą dla ludzkości para ideologię new age, ale o autentyczny bunt, który może rodzi się w slumsach Moskwy i znowu odmieni świat.
he, a mi się przypomniało, jak to tuż po premierze tego filmu (rok 1977) filmowi już zarzucano spóźnienie się o 10 lat.
tylko jedno pozostanie faktem: w tym 77, epoce już bardziej punka, nadal udało się zebrać do końcowej sceny parę tysięcy stażystów... z których żaden, ale to absolutnie żaden nie zgłosił się po zapłatę.
osobiście uważam słowa "archaiczność" i tym podobne za gryzące się z tym filmem. owszem, masz rację, aktualnie owi buntownicy nie żyją, wegetują lub są zupełnie innymi ludźmi, ale to samo można powiedzieć tak naprawdę o każdym buncie kulturalnym w historii. w Mrocznym Rycerzu padają dość znamienne słowa "albo giniesz bohaterem, albo żyjesz i stajesz się złoczyńcą". to trochę na tej zasadzie. spójrzmy sobie na Sex Pistols: Sid Vicious nie żyje, a Johnny Rotten siedzi w jedwabnym szlafroku i próbuje jakoś w miarę inteligentnie odpowiedzieć na pytanie, jak to się ma do "there's no future".
ale w sumie właśnie w ten sposób Hair jest ponadczasowe. ukazuje każdy przewrót, jego wzloty i upadki, światła i cienie, przypomina, że w okresie około 10-letnim wszystko przewróci się do góry nogami.
ale już abstrahując od tych rzeczy, uważam ten film za obiektywnie wspaniały. doskonale wyreżyserowany, z nutką czeskiego humoru, wspaniale zagrany (Treat Wiliams na stole mnie zawsze rozwala) i moim zdaniem ogólnie świetny zarówno jako musical jak i film obyczajowy.
a, i BTW, chcę wyrazić mój głęboki podziw dla twojej wypowiedzi. wyraziłeś swoją opinię spokojnie, bez trollizmu, przedstawiając niegłupie argumenty i pozostaje mi tylko żałować, że osoby, których punkt widzenia podzielam, od razu musiały używać argumentów z cyklu "a wy to bijecie murzynów".
pozdro
a
znaczy
peace ;)