Gdy pierwszy raz obejrzałem Hair miałem naście lat i długie włosy, i byłem absolutnie zachwycony duchem wolności wręcz wylewającym się z ekranu. Dziś mam trochę więcej lat, więcej rozumiem, długich włosów już bym nie zapuścił (nawet nie jestem pewien czy by mi urosły :) ) i nadal jestem filmem zachwycony, ale z kompletnie innych powodów. Ten duch wolności stał się gorzki. Scena gdy Berger poszedł po pieniądze do rodziców jest pięknym podsumowaniem całej subkultury, to by było na tyle jeśli chodzi o naiwnie pojmowaną wolność. Natomiast odkryłem teraz, że ten film jest także o miłości rodzicielskiej, odpowiedzialności, przyjaźni i lojalności. A piosenki o narkotykach, wolnej miłości i długich włosach to tylko sztafaż.
p.s. przekaz antywojenny jest tak oczywisty, że nawet głupio mi o tym wspominać, ale to jest internet więc na wszelki wypadek ;)