z cyklu welcome in the reproductive cykle.. widzę, iż wielkiej gwieździe filmu niemego i cokolwiek nieruchawego, która nie mówi nic albo - jeszcze inaczej - mówi tylko to co myśli - maltretując biedne matki, żony i kucharki - miłość do noży ciągle nie rdzewieje..
sytuacja, podobnie jak cała ta seria, wygląda mniej więcej tak:
- oh, hi!
- bye, bye.
- oh, hi!
- bye, bye.
- oh, hi!
- bye, bye.
- oh, hi!
- bye, bye.
i tak, kulwa, przez cały seans..
Piranha Women freda olena don't-get-them-wet raya miały więcej seansu, choć były bez sensu; poczciwa jamie lee ciągle zapomina, że w horrorze należy się czasem odwrócić (look behind you, jamie, behind you!); nieruchawa gwiazda kina niemego ciągle zapomina, że nóż służy do krojenia chleba; oboje są siebie warci tańcząc na grobie johna carpentera, który na nieszczęście jeszcze żyje, ale ma na tyle rozumu w miejscu pomiędzy uszami, żeby się od tego wszystkiego odciąć całkowicie; z klimatu oryginału ostała nam się jeno muzyczka przewodnia, a życie - niczym w pamiętnym filmie o wskrzeszaniu dinozarłów - ciągle znajduje nowy sposób. i nie dajmy się zwieść pozorom, na pewno go jeszcze znajdzie. jeżeli nie w myersie to w jego kolejnym głupim fanie i wiernym naśladowcy. jestem o to bardzo spokojny. tylko poczekajmy.
myers nie żyje.
pa, pa.
o, siema!