To pytanie nurtuje mnie po obejrzeniu obrazu Rona Howarda. Nie będę się czepiać aktorów, choć ci występujący w głównych rolach są co najwyżej średni i Dryden Vos ot tak, jakby od niechcenia kradnie cały show. Nie będę się też czepiać scenariusza, który jest nie najwyższych lotów, ale broni się dzięki różnym smaczkom (takim np. jak walka w błocie Hana Solo z Wookiem czy robot L3 parodiujący Różę Luksemburg). Film da się obejrzeć – wprawdzie bez zachwytu, ale też bez większego niesmaku. Nie wnosi on jednak niczego interesującego do naszej wiedzy o świecie sagi Lucasa. Bez tych wszystkich wyjaśnień odnośnie przeszłości Hana Solo: skąd pochodzi, co oznacza jego nazwisko, gdzie poznał Chewbackę i w jakich okolicznościach wszedł w posiadanie Sokoła Millenium nie byliśmy wcale ubożsi. Nie znajduję nic na obronę decyzji o nakręceniu tego filmu. Oczywiście, pomijając zyski finansowe. Jednak to dotyczy wąskiej grupy ludzi wymienionych na końcowej liście płac i może akcjonariuszy Disneya. Dla mnie ten film mógłby w ogóle nie powstać.