Rzadko kiedy wystawiam filmom, które obejrzałem w kinie, notę niższą niż 7/10. Ale tym razem więcej niż 6/10 nie dam.
Niby oglądało się całkiem okej, ale brak emocji i stawki w tym filmie sprawił, że produkcja momentami była nudna i słabo angażująca widza. Trudno też znaleźć tu bohatera, za którego trzymałoby się kciuki. Fabuła filmu nie jest zbyt porywająca, a i sceny akcji - mimo że zrobione bardzo dobrze - nie sprawiły, bym oglądał nowe Star Warsy z otwartą buzią.
Stylistyka i efekty specjalne w filmie oczywiscie na plus, ale to trochę za mało. Bohaterowie próbowali tu zdobyć jakieś paliwo, a jaz kolei jako widz mam wrażenie, że Star Warsom to paliwo powoli się wyczerpuje. Ba - jest go już naprawdę niewiele. Zabrakło ciekawego pomysłu i charyzmatycznych postaci, którzy staliby się dla widza jak rodzina.
A młody Han Solo... cóż. Do Harrisona Forda to mu jednak trochę brakuje.
Zdecydowanie bardziej podobało mi się "The Last Jedi", które dostało ode mnie solidne 9/10. Przynajmniej film wywoływał emocje. Tutaj tego zabrakło.
6/10
Ja oglądałem go przez całe 2 godziny z otwartą japą. Mnie losy młodego Solo nie będącego po żadnej stronie mocy bardzo się podobały. Temu filmowi bliżej do Indiany Jonesa i Jamesa Bonda. Dobrze, bo na to liczyłem. Scenariusz mało pomysłowy?. E tam. Zwroty akcji pierwszorzędne. Gangsterka w star wars?. Czemu nie?. Zaś scena nawiązująca do IV epizodu ("strzelam pierwszy") to siódme niebo dla fana starych trylogii. Poza tym to widowisko. Piękne ujęcia Sokoła w czarnej dziurze miażdżyły. Moja faworytna pod względem wykonania jest scena z pociągiem. Wgniata. No sorry, ale jak to mogło się nie podobać.
Nie mówię, że mnie się nie podobało, tylko że nie wywołało praktycznie żadnych emocji. Takich filmów z serii Star Wars można robić na pęczki, ale to nie sztuka. Trzeba jeszcze zainteresować widza.