Genialna rola Borysa Szyca, fabuła i wykonanie. Film, który daje wiele do myślenia zwłaszcza na temat samotności. Stefan nie miał nikogo, to dzięki dzieciom odnalazł sens swojego istnienia jakikolwiek powód dla którego warto przetrwać te męczarnie szarej egzystencji.
Nie zgadzam się. Film jest pełen dziur logicznych. Co prawda, zrobione jest to w miarę sprawnie, jednak nie na tyle, by owe dziury przykryć. Co do muzyki, to Lorenc miał lepsze rzeczy. Jedyna rzecz, która sprawia, że można to obejrzeć to rola Szyca, który pomimo że jego bohater w wersji papierowej był mało wiarygodny i nawet irytował, w ostatecznej wersji został częściowo odratowany przez aktora. Inna sprawa, że Borys powinien zrezygnować z tego filmu już na poziomie scenariusza, bo dobór tychże uważam za część pracy aktorskiej. A filmów na podobny temat było w kinematografii polskiej wiele: "Bandyta", "Tam gdzie żyją Eskimosi", "Wszystko będzie dobrze", a jak się dłużej zastanowić, to pewnie więcej się znajdzie. Wniosek - dostaliśmy gorszą wersję tego, co już dobrze znamy. Z drugiej strony każdy ma prawo do własnego odbioru, więc jestem zdecydowanie daleki od krytyki osób, którym ów film się podobał. Wyraziłem tylko swoje zdanie. Pozdrawiam i życzę miłych wrażeń podczas kolejnych seansów, nawet jeśli nie będę ich podzielał.:)