4/10, czyli według filmwebu ?poniżej oczekiwań?. Po pierwsze, zawsze byłem wielkim fanem filmów o Hannibalu, po drugie przed pójściem na Hannibal Rising przeczytałem książkę. Zostawiła mi spory niedosyt i nie odpowiedziała na podstawowe pytanie ? Czemu Hannibal został kim został ? wyrafinowanym mordercą kanibalem.
Niestety film również nie wszedł w psychikę głównego bohatera i nie odpowiedział na nurtujące pytania.
Film opowiada bardziej o okropieństwach wojny, o zemście, niż o samym Hannibalu znanym z poprzednich filmów. Tak jak i książka, fabuła filmu jest dosyć przewidywalna, nie ma typowej dla filmów o Hannibalu ?surrealistycznej atmosfery?. Gaspard Ulliel grający młodego Lectera tworzy (naprawdę znakomicie) postać mordercy realizującego zemstę na tych którzy w czasie wojny zabili jego jedyną siostrę. Jednak ma się wrażenie, że z tej postaci nie wytworzy się Hannibal jakiego znamy z Milczenia Owiec i innych filmów.
Do tego w Hannibal Rising na umysł młodego Lectera ogromny wpływ ma jego ciotka Japonka oraz kultura tego narodu ? zbroja przodka i miecze samurajskie którymi młody bohater się posługuje w realizacji krwawej zemsty. Nigdzie potem dorosły Hannibal nie wraca do tych klimatów, w żadnym filmie nie ma takich elementów. Tu swoją rolę spełniają znakomicie, ale nie pasują do postaci późniejszego Lectera.
Szybko sumując, film sam w sobie dobry, z dobrą muzyka, aktorami (niepokojący Ulliel), dobrze ukazanymi realiami II wojny. Ale to nie taki Hannibal jakiego można by było się spodziewać.
To szabrownicy byli kanibalami, czemu więc Lecter nim się stał? Dlaczego po dokonaniu swojej zemsty nadal rozsmakowywał się w zabijaniu? Tego film ani książka nie wyjaśniają.