PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=190020}
7,1 90 tys. ocen
7,1 10 1 89564
5,0 15 krytyków
Hannibal. Po drugiej stronie maski
powrót do forum filmu Hannibal. Po drugiej stronie maski

Przyznam się, że długo broniłem się przed obejrzeniem tego filmu. Idea kręcenia opowieści o początkach "działalności" jednego z najbardziej intrygujących zbrodniarzy w historii kultury popularnej, wydawała mi się z gruntu chybiona. Ale niedawno, gdy emocje już opadły, postanowiłem pogodzić się z faktem, że film taki jednak nakręcono i chcąc nie chcąc, stał się on częścią serii o Hannibalu Lecterze. I muszę powiedzieć, że podchodząc do niego bez tych uprzedzeń, jakie żywiłem, zostałem całkiem pozytywnie zaskoczony. Nie oznacza to wcale, że film jest świetny, bo nie jest. Po prostu spodziewałem się jakiegoś totalnego gniota, a dostałem przyzwoity, solidnie zrealizowany film. Nie pozbawiony wad, ale w ogólnym rozrachunku robiący dobre wrażenie i na pewno nie będący hańbą i żenadą dla serii pod tytułem "filmy o Hannibalu Lecterze", czego się bardzo obawiałem.

"Po drugiej stronie maski" nie ma wiele wspólnego z poprzednimi filmami. Choć twórcy opowiadają teoretycznie o tym, co pchnęło Hannibala na drogę zbrodni, nie odnajdziemy tu za wiele psychologii; film skupia się za to na krwawej rozprawie młodego Lectera z oprawcami jego rodziny. I w tej konwencji historii o zemście, film Webbera spisuje się naprawdę dobrze. Motywy jakimi kieruje się młody Hannibal w swej morderczej pasji są więc może zbyt proste i oczywiste jak na tak interesującą i niejednoznaczną postać, ale przynajmniej są przekonujące. Co ważne, przekonujący jest sam Hannibal. To była moja największa obawa odnośnie tego filmu - że Gaspard Ulliel nie poradzi sobie z tą rolą, że wypadnie blado i tym samym wszystko zepsuje. Tak się nie stało. Odszczekuję wszystkie "ale" jakie miałem do tego aktora, bo wyszedł z tego zadania obronną ręką. Wierzy się w motywacje i pobudki, jakie kierują jego bohaterem i wierzy się, że po latach stanie się tym Hannibalem, którego znamy z "Milczenia owiec". To duży plus. Ulliel dobrze zrobił, że nie starał się naśladować Hopkinsa, tylko delikatnie nawiązał do jego gry w paru charakterystycznych gestach, cały czas konsekwentnie budując przy tym własną kreację. Największym plusem "Po drugiej stronie maski" jest jednak Gong Li. Postać Lady Murasaki wnosi do filmu pewną dystynkcję, wdzięk i szlachetność. Jest tak nieziemsko piękna, że nie sposób oderwać od niej wzroku, a przy tym dumna, intrygująca, nieodgadniona. Po prostu fascynująca. Doprawdy, trudno sobie wyobrazić jak Hannibal mógł zrezygnować z takiej kobiety.

Słówko o realizacja całego przedsięwzięcia, która również zasługuje na pochwałę - strona wizualna, dbałość o autentyzm w scenografii, kostiumach, ogólnie sprawne wykonanie całości. Ten aspekt film jak najbardziej na plus.

Co można najnowszej odsłonie serii zarzucić, to że film jest trochę nierówny, tzn. nieco lepsze wrażenie robi pierwsza część, gdzie całość jest bardziej spójna. Później mam wrażenie, że scenarzyści traktują niektóre motywy zbyt pobieżnie i za szybko przeskakują od jednego do drugiego. Przykładowo za mało rozwinięty wątek fascynacji kulturą starożytnej Japonii, który - jak widzimy - jest w życiu Hannibala dość istotny, ale skoro tak, to twórcy mogliby poświęcić mu nieco więcej miejsca w fabule. Dalej - całe planowanie zemsty i dojrzewanie w Lecterze owego potwora - to wszystko też dzieje się za szybko. Ogólnie strona psychologiczna filmu nie jest tu jakoś szczególnie wyeksponowana, a szkoda. Bo nawet w tej innej konwencji przydałoby się jakoś bardziej zaznaczyć pewne rzeczy związane z charakterystyką głównego bohatera. Na szczęście Ulliel spisuje się na tyle dobrze, że te niedociągnięcia scenariusza tuszuje. Trochę teatralności i przesady wkrada się do jego gry i do całego filmu pod koniec, w scenie zabicia Grutasa - jest ona zbyt dosłowna i rażąca oczywistymi rozwiązaniami. Ale to w zasadzie jedyna fałszywa nuta, jaką wychwyciłem. Jak mówiłem - pewne potknięcia scenariusza rekompensuje bardzo dobra gra aktorów.

Ogólnie film zrobił na mnie dobre wrażenie. Dobrze, że nie starał się nieudolnie kopiować "Milczenia owiec", jak fatalny "Czerwony smok" Rattnera (to dopiero jest porażka, której zresztą nie traktuję w ogóle jako części serii, bo to kiepska przeróbka doskonałego "Manhuntera") tylko wprowadził jakieś novum do całej serii, opowiadając o początkach Hannibala w nieco inny sposób. Przy tym jest dobrym filmem samym w sobie, z sensownie nakreśloną historią, z dobrze poprowadzoną (ze wspomnianymi kilkoma potknięciami), wciągającą akcją i niezłym klimatem. Warto obejrzeć i przede wszystkim podejść do filmu bez uprzedzeń, bo niektórzy zrąbali go dla zasady (czego - przyznam się - i ja byłem bliski), a przecież wstydu Hannibalowi wcale nie przynosi.

Dwight_

Chciałbym jeszcze dodać od siebie, że ten film uważam za Arcydzieło. Nie porównujmy go w ogóle do "Milczenia owiec", bo to zupełnie 2 różne opowieści. Milczenie jest filmem niesamowicie zimnym, nieludzkim wręcz - za to m.in. należy mu się szacunek.

"Hannibal rising" jest czymś innym, jest.. obrazem. Peter Webber nie jest reżyserem, jest malarzem. W jego obrazie fabuła ma znaczenie drugorzędne (acz nie zbędne rzecz jasna), na pierwszym miejscu są emocje, kształt, barwa. W tym filmie jest bardzo mało dialogów, ale bardzo dużo emocji. A ujęcia po prostu są malowidłami, niesamowitymi.

Poza tym nie rozumiem czepiania się do Ulliela, zagrał naprawdę fantastycznie. Powiem szczerze, że zatrudnienie choreografa (czy jak mu tam), by nauczył Ulliela kilku ruchów i mimiki Hopkinsa jako Lectera zdało sprawdzian - nabrałem się, że mam do czynienia z kimś, przez kogo przebłyskuje przyszły Hopkins. Tak, nabrałem się - i o to chodzi!

Nie wolno patrzeć na ten film, jako na tłumaczenie kanibalizmu Lectera. Kto w ogóle mówił, że ta opowieść ma coś tłumaczyć? Tylko hasła reklamowe. Zresztą skoro jest to wszystko ukazane z perspektywy pamięci Hannibala, to jest oczywiste, że widzimy wszystkie zdarzenia, tak jak on je widział.

To jest spacer po pałacu pamięci Lectera, dlatego niektóre zdarzenia są przyćmione, inne potraktowane skrótowo. Dlatego fabuła jest jakby niekompletna, choć faktycznie niesamowicie spójna. Nawet jeśli to niezamierzone, to liczy się efekt.

Ach, i najdziwniejszy zarzut, jaki często słyszę. Że nie ma suspensu, że Hannibal jest nie zagrożony. Z takim nastawieniem idąc na prequel nie dziwię się skutków seansu.

Uważam ten film za Arcydzieło - Webber ustanowił nowy kanon, film który się nie po prostu reżyseruje, tylko maluje. To ocalałe fragmenty dzieciństwa, które Hannibal czasem sobie przypomina. Ale tu kryje się klucz zrozumienia filmu - choć jest on prequelem, to opowiada o kimś innym. O chłopcu, który od śmierci rodziców jest sam na świecie, jedynym człowiekiem wiernym własnemu kodeksowi moralnemu. I tu mamy przebłysk czegoś w rodzaju uczucia do Starling. Po latach znalazł na całym świecie kogoś, kto jest taki sam jak on. Czapki z głów, to niesamowite.

ocenił(a) film na 10
Dwight_

Czytając inne opinie zastanawiam się co też kierowało ludźmi, którzy piszą o tym filmie "gniot". Mnie osobiście bardzo się podobał. Film dokładnie przedstawia nam genezę oblicza Lectera, którego znamy z poprzednich częsci, głębokie spojrzenie na psychikę psychopaty, od poczatku jej kształtowania. Niezrozumienia okrucieństwa świata, chęci zemsty, pozbawienia uczuć. Film, którego zupełnie nie można porównać do Milczenia Owiec czy Hannibala, tego po prostu nie da się porównać. No ale niektórzy potrafią wszystko wrzucic do jednego wora. Współczucie dla ludzi nie widzących w tym filmie sensu. Historia wstrząsająca i ciekawa do tego stopnia, że nie odebrałem nawet telefonów ;). Więcej takich filmów... to chyba moje jedyne 10/10, a może było jeszcze jedno... polecam każdemu, kto lubi psychologiczne filmy bazujące na ukazywaniu historii psychopatów.

Dwight_

Zgadzam sie w całej rozciągłości!W zasadzie nie mam nic do dodania!Więc sobie daruję dalszy ciąg tej wypowiedzi!

Juno

Mnie osobiście dziwi ostra krytyka zewsząd wylewająca się pod adresem tego obrazu. Jest to bardzo dobry film. Nie jest genialny, ale po tej fali krytyki spodziewałem się bardzo słabej produkcji, tymczasem Webber i jego ekipa stanęli na wysokości zadania. Najbardziej obawiałem się, że nieprzekonująco zostaną przedstawione narodziny potwora, wydarzenia, które sprawiły, iż Hannibal stał się tym, czym się stał, a co za tym idzie, legenda otaczająca Lectera zostanie nadpsuta. Również martwiłem się, że Gaspard Ulliel na którym spoczywał największy ciężar, może sobie z tym nie poradzić, może nie udźwignąć roli. Tymczasem co się okazało? Ano okazało się, że moje obawy były zupełnie bezpodstawne. Utrata człowieczeństwa przez Lectera, jego późniejsze działania, są w pełni umotywowane. Ulliel dobrze poradził sobie z niezwykle wymagającą rolą. Do tego stopnia, że wierzę jego Hannibalowi i wierzę, że w przyszłości postać ta będzie mieć twarz Hopkinsa. "Hannibal - Po drugiej stronie maski", jeszcze raz podkreślę, jest bardzo udanym preludium do serii o Hannibalu Lecterze. To całe narzekanie i marudzenie na ten film większości krytyków i widzów jest dla mnie zdecydowanie przesadzone.