Formalnie (i nie tylko) przypomina mi trochę "Na skróty" Altmana. Solondz jest bezlitosny dla widza. Prowokuje do śmiechu w takich momentach, że śmiejąc się od razu tego się wstydzisz. Jest genialnym obserwatorem ludzkich zachowań i kodów kulturowych, co sprawia, że film ma kilka naprawdę niezapomnianych scen (jak chociażby jedna z moich ulubionych - rozmowa ojca z 11-letnim synem nakręcona w konwencji "rodzinnych pogadanek" rodem z amerykańskich sitcomów, z tym, że tutaj rozmowa dotyczy... wytrysku i spermy). Poza tym obraz ten jest zaskakujący, demaskatorski, zatrważający i ... mądry. Jednym słowem: majstersztyk.