Oby więcej takich filmów w naszych kinach. Absolutnie jeden z najlepszych i najszczerszych filmów o Ameryce i duchowej pustce jej mieszkańców. Świetny scenariusz i znakomita gra aktorów, zwłaszcza Billa - pederasty. Im dłużej się ogląda tym większe obrzydzenie ogarnia człowieka, a z drugiej strony pojawia się współczucie dla tych osób, które za zasłoną "I'm fine" "Great" i "Thank you" ukrywają swoją samotność i wewnętrzną pustkę. Przewodzi w tym kura domowa, Trish, która wypowiada swoje kwestie z taką egzaltacją i manierą, że w pewnym momencie ma się ochotę ją udusić. To jest prawdziwy obraz Ameryki (może nieco przejaskrawiony, ale bardzo reprezentatywny), a nie jakieś tam Julie Roberts i cukierkowe Hollywoodzkie szmiry prezentujące rzeczywistość, której nie ma.