Jeden z najbardziej pogodnych i pozytywnych filmów jakie w ostatnim czasie widziałam. A przy tym bardzo autentyczny, pokazujący zwyczajnych ludzi, ich codzienne, niby zwykłe i niczym nie wyróżniające się życie. A jednak jest jakaś magia w tej zwyczajności "Happy-go-lucky". Genialna rola głównej bohaterki, ale też świetnie zagrana postać negatywna instruktora jazdy.
Obie postaci bez siebie nawzajem nie były by aż takie świetne, Film doskonały i twoje spostrzeżenia też. Przejrzyj sobie wpisy dla niektórych negatywną postacią jest Poppy a pozytywna Scott instruktor jazdy. Dla mnie te dwie osoby stworzyły niepowtarzalny klimat i konflikt w tym filmie. Były dla siebie jak dwa lustra, Naprawdę genialny film.:)))
Hmmm wiesz to zadziwiające, że można nie polubić głównej bohaterki. Ale powoli zaczynam się przyzwyczajać, że nie każdy ma tę samą wrażliwość i do niektórych zupełnie nie trafia ten rodzaj kina. Pamiętam, że nazajutrz po obejrzeniu tego filmu gorąco go polecałam znajomej pełna zachwytów, "ach=ów" i "och-ów". Dziewczyna poszła na film za moją namową i... wróciła kompletnie rozczarowana :(
Oj, można nie polubić głównej bohaterki. Więcej - Poppy może wydawać się wręcz niesamowicie irytująca. Według mnie mogłaby wygrać konkurs na najbardziej wkurzającą postać filmową. ;) Ja naprawdę bardzo lubię ludzi pogodnych, rozmownych, uśmiechniętych. Ale na nadmiernie rozgadanych i wiecznie rozrechotanych mam alergię. Na miejscu instruktora po pierwszej lekcji bym zrezygnowała. ;) No wybacz, ale jak tu uczyć kogoś, kto w ogóle nie słucha i non-stop paple? Tak się składa, że uczyłam kiedyś prywatnie angielskiego i wiem jaka to męka uczyć ludzi, którzy sprawiają wrażenie, jakby uczyć się nie chcieli, a na moje uwagi i sugestie reagują paplaniną bez związku. Mam wrażenie, że większość osób zachwyconych postawią filmowej Poppy, spotykając taką osobę w życiu, nie wytrzymałaby z nią 5 minut. ;)
To znaczy że w ogóle nie zrozumiałaś całej sceny i konfliktu, dotyczącego zepsutego szkolnictwa(Scott) a nowej świeższej wersji nauczania(Poppy).Przykład zęby instruktora czarne z choroby i nienawiści.Powtarzam to kolejny raz Musiało mu niesamowicie śmierdzieć z buźki , a tymczasem to Scott obwiniał wszystkich naokoło że mu śmierdzą i dlatego ich nienawidzi bo są brudasami(to pewno reżyser umieścił ot tak po prostu zupełnie bez znaczenia}. Poppy ani razu nie wspomniała mu że mu coś śmierdzi może właśnie dlatego dużo mówiła że by nie czuć tego zapachu.
Po za tym Poppy to też nauczycielka nie jako nowej generacji potrafiąca dotrzeć do każdego z wiedzą i pomocą bez osobistych reakcji nie pomogę bo jest śmierdzący ,nie grzeczny czy bezdomny. To tylko jedna y moich refleksji dotycząca tego filmu.
Nie mówię że bym z Poppy wytrzymała 5 min bo nie oto chodziło w tym filmie żeby dosłownie przenosić jej zachowanie. To nie recepta a pokazanie w powiększeniu normalnych cech radości aby każdy z nas zobaczył że szczęście zależy od nas samych anie od zewnętrznych czynników. Wszystko w tym filmie było wyolbrzymione jak byśmy oglądali to przez szkło powiększające. Pozdrawiam a to tylko mój punkt widzenia tego filmu , każdy z nas ma prawo do swojego zdania . :)))
W moim komentarzu nie próbowałam analizować filmu i poszczególnych scen pod kątem przekazu; odniosłam się tylko do pytania "jak można nie polubić głównej bohaterki". Można, co starałam się uzasadnić z mojego punktu widzenia.
Że szczęście to bardziej wewnętrzna dyspozycja niż stan zależny od czynników zewnętrznych - oczywiście się zgadzam, ale zupełnie nie przekonał mnie Leigh. Zbyt mocno, schematycznie wręcz skontrastował bohaterów, przeciwstawiając beztroskiej Poppy gburowatego instruktora z jednej strony, z drugiej - konserwatywną siostrę. Być może masz rację - Poppy jest jak na mój gust zbyt przerysowana, a poszczególne sytuacje zbyt czarno-białe.
Witaj oczywiście że można i wiele osób jej nie lubi , bo wzbudza w nich między innymi niepokój ,swoim zachowaniem. Oczywiście to mój punkt widzenia i wcale się nikomu nie dziwię że może film odbierać zupełnie inaczej.Dla mnie cały film był przerysowany przejaskrawiony i spowolniony Natomiast to co na ogół w filmach jest uwidocznione tu było pokazane jakby mimochodem-chodzi mi o miłosna scenę, która była czysta cicha spokojna i naturalna., tak bez zbytnich krzyków co przy Poppy mogło się wydawać dość dziwnym zjawiskiem.
Tak w ogóle to sorry że źle zrozumiałam twoja wypowiedź.
Fajnie że odpisałaś . Wesołych Świąt i wszystkiego najlepszego.:)))
Również wszystkiego dobrego! :)
Po to jest rozmowa, żeby sobie wyjaśniać ewentualne nieporozumienia. ;)
Wszystko pięknie i ładnie, tylko przy odbiorze różnych zjawisk kultury trzeba przyjmować odpowiednią dla nich perspektywę. Z czyjegoś punktu widzenia Poppy może się wydawać postacią-typem, ale z kulturowego punktu widzenia - niekoniecznie. Anglicy tacy są, bardzo wyraziści, bardzo.
A jednak nawet przez Anglików Poppy odbierana jest jako ktoś odbiegający od schematu. A jacy są Anglicy? Różni, bardzo różni. :) Może faktycznie nieco bardziej otwarci w kontaktach międzyludzkich (w żadnym odwiedzonym przeze mnie kraju nie zaczepiono mnie na ulicy tyle razy, co w Anglii właśnie ;)), ale poza tym postawa Poppy jest jednak czymś wyróżniającym się nawet na tym tle. Ciekawe, że nie tak dawno być Anglikiem znaczyło w powszechnej opinii być niemal uosobieniem surowości i powściągliwości. :)
Trudno, żeby była odbierana jako realizacja schematu. Ten film jest właśnie o przełamywaniu schematów. Chodzi tylko o to, że między tym ostatnim a - jak o tym pisałaś - schematyzmem w konstruowaniu nieschematycznej postaci jest mnóstwo przestrzeni. Przestrzeni na oryginalne postaci, na niekonwencjonalnych bohaterów etc. Warto po prostu, myślę, ważyć słowa, zwłaszcza jak się jest Księżną Dianą. ;-)
Na szczęście arystokratyczny rodowód to tylko skojarzenie i nie muszę uważać na każdy gest i słowo, zafałszowując swój wizerunek. ;) A jeśli ważyć słowa, to tylko o tyle, żeby nie obrażać dyskutantów. :) Na własne odczucia względem filmu nic nie poradzę, choćby się komuś wydawały niedorzeczne, nielogiczne, bezzasadne czy nieprzemyślane. Co jednak nie wyklucza wymiany opinii oczywiście.
Fajnie Diano, że się wypwiadasz w tym temacie, bo ja swego czasu czytałem Twoje wypowiedzi w temacie "Dziecka Rosemary" i były one całkiem sensowne. A i wnioski na temat Tarantino docierają do mnie. :)
Piszesz, że schemat nam zapodał Mike Leigh tym razem. Nie wydaje mi się. To już jest na tyle charakterystyczny i charakterny reżyser, aby wypuścić jedną ze swoich postaci z ekranu, aby wyszła i widza (z jego popkornem w lewej a z kolą w prawej) trochę poujeżdżała (że irytująca to oczywiste). No i przy całej dawce optymizmu i wesołości życia (że moża w prawo lewo i na ukos żyć) zmusiła do refleksji. Jak dla mnie eksperyment w pełni udany. Co popiera taką tezę? Cała garść moich przemyśleń (ale to oczywiście nic nie znaczy), i cała masa komentarzy przyrównujących Poppy do osoby niespełna rozumu (tak, za promocję tego filmu, odpowiadają zwykli prości dystrybutorzy, którzy chcieli polecieć na fali "Amelii" i sprzedać film jako komedię romantyczną).
Jak dla mnie jest to jeden z lepszych, a może i najlepszy film Leigh.
Mądrze prawicie Panie Sardelo :) A radość i optymizm Poppy wcale nie były głupkowate czy bezmyślne. W takim podejściu do życia jest jakaś mądrość, której można pozazdrościć.
Dziękuję za komplement. Masz rację Ewencjo - przynajmniej w jakimś stopniu są do życa niezbędne. Przy okazji "H-G-L" warto też sięgnąć po inny film Mike'a Leigh "Nadzy", bo jest to przypadek, w którym po Londynie spaceruje sobie takie lustrzane odbicie Poppy, człowiek, który zachowuje się jak uosobienie ideałów z "Tako rzecze Zaratustra" Nietzschego. I może właśnie ta postać uświadamia, lepiej niż cokolwiek innego, że każdy pozbawiony choćby czastki takiej Poppy jest na dobrej drodze do szaleństwa (nieszczęścia).
Dzięki, spróbuję odnaleźć ten film, o którym piszesz.
A ja polecam "Sekrety i Kłamstwa" - to także Mike Leigh. Dla mnie kolejny z serii zwyczajny-niezwyczajny.