porażka, film o niczym z głupawą, tandetną bohaterką w roli gł.
hahahah, rzeczywiście śmieszne zdanie popełniłem, tak właśnie podziałał ten film. Wnoszę poprawkę "aktorka" w roli głównej:)
nie mierzmy jakości filmu nagrodami. one też są przyznawane przez TYLKO ludzi. to, że coś dostało glob/oscara/whatever nie oznacza, że ktoś musi film lubić bądź uważać za dobry/warty oglądania itd.
ja też miałam mieszane uczucia po obejrzeniu tego filmu.
Pytałam siebie - co za idiotyzm - jak można cały czas się cieszyć?
Szczytem była scena jak główna bohaterka straciła w wyniku kradzieży rower i jej reakcja na to zdarzenie!
Ale z drugiej strony tu właśnie jest ta pułapka- dlaczego tak bardzo mierzi nas jak ktoś nie marudzi, nie wymaga jak najwięcej od życia, cieszy się tym, co ma. Czy sami jesteśmy już tak totalnie zakwaszeni od środka tą frustracją?
Czy nie jesteśmy czasem instruktorem jazdy - Scottem? (świetna rola Marshana, wspaniale skonsruowana rola! Enraha! hahaha kocham ten tekst)
Dobra jest scena w trakcie lekcji tańca i reakcja Poppy na płacz instruktorki. Poppy nie jest idiotką lecz altruistką
Film traktuję jak baśń, ale nie skreślam zupełnie z listy.
Może niektórym pomoże inaczej spojrzeć na życie.
Świetnie to zrelacjonowałaś. Scena z rowerem bardzo mi się podobała. Rola skota naprawdę rewelacyjna.:)) Mi się bardzo podobał ten film
a mi się reakcja na kradzież roweru bardzo podobała. bo co miała zrobić? rozpamiętywać w nieskończoność, płakać, wrzeszczeć? nic by jej to nie dało, a tylko przysporzyło nerwów. w końcu to tylko przedmiot, rzecz niewarta łez (: