Dlaczego Voldemort nie spostrzegł się, że Narcyza Malfoy okłamała go w Zakazanym Lesie ?
Pytanie, czy próbował w ogóle wdrzeć się do jej umysłu. No bo i po co? Z jego perspektywy było to hmm zbędne. Pozwoliło to natomiast hmm na Oczyszczenie Malfoyów przed czytelnikiem powieści.
Ponieważ autorka chciała go uśmiercić, więc nie mógł wiedzieć, że Harry żyje.
A z innego punktu widzenia: był takim zapatrzonym w siebie arogantem, że wolał zlecić to komuś innemu (głupio, że właśnie Narcyzie, ale w końcu ktoś inny powiedziałby prawdę, a on nie mógł wiedzieć), bo gdyby sam sprawdził to mogłoby to głupio wyglądać w oczach śmierciożerców. Po prostu jego wysoka samoocena zabroniła mu czegoś tak prozaicznego jak pochylenie się i sprawdzenie, czy wróg żyje. Gdybym nim była sprawdziłabym to osobiście, jeszcze raz rzuciła AK i zniszczyła ciało, żeby jakimś cudem nie ożył.
Nie wydaje mi się, żeby Voldemortem kierowała wtedy arogancja itp. Z tego co pamiętam, to po rzuceniu na H. śmiertelnego zaklęcia coś się dziwnego stało z nim samym. Był tym zdziwiony i przestraszony dlatego bał się podejść do ciała. To był strach a nie duma.
Z tego co zrozumiałam, to i on i Harry stracili przytomność. Voldemort to było to dziwne coś na dworcu ( w zaświatach). Nic więc dziwnego, że też musiał podnieść się z ziemi, w końcu upadł tak jak Harry. Faktycznie mógł być zdziwiony tak nagłą utratą świadomości.
"Voldemort usiłował podźwignąć się z ziemi. Śmierciożercy uciekali od niego, powracając
do tłumu na skraju polany. Pozostała tylko klęcząca przy nim Bellatriks.
Harry znowu zamknął oczy, zastanawiając się nad tym, co zobaczył. Śmierciożercy
zbiegli się wokół Voldemorta, który chyba upadł na ziemię. Coś się stało, kiedy Voldemort
ugodził Harry’ego Morderczym Zaklęciem. Czyżby też upadł? Na to wyglądało. Obaj na
krótko stracili przytomność i obaj już ją odzyskali."
Coś jakby tak:)
Narcyzy nie sprawdził, gdyż był zbyt arogancki by założyć, że ktoś mógł go zdradzić. To by znaczyło, że popełnił błąd przy doborze kompanów. A on wszak błędów nie popełniał.
Narcyza jest piękną kobietą . Może po prostu się zakochał i nie sprawdzałby swojej miłości.? Oczywiście to nieprawda ,ale sądzę ,że wygląd Narcyzy mówi sam za siebie ;-))
A wracając do klęczącej przy Voldziu Belli.. Czy ktoś jeszcze usłyszał ,że ona powiedziała coś w stylu 'auaa'.? jeśli ten głupol ją skrzywdził ,to niech się smarzy za to w piekle.!
To nie tak - Voldziu nie sprawdził bo myślał że śmierciorzercy takgo szanują, albo raczej boją, bo pewnie nie wierzył w szacunek, to nie ośmieliliby się go okłamać.
To po prostu następna aluzja do mocy miłości - to ona pozwoliła narcyzie sie opanować, spojrzeć Voldkowi prosto w oczy i okłamać, no i Voldziu nie pomyślał że wystawiłaby się na takie ryzyko z miłości do syna no i że w ogóle myśli w tej chwili o nim, dla niego nie było powodu do kłamstwa w tej sytuacji.
No i wiecie co, dziwię się Rowling że nie pomyślała o tym, by Voldemort, gdy już dowiaduje się, że Potter żyje, zamordował w furii Cyzię. Tak właściwie to przez nią przegrał, gdyby wydała harry'ego, byłoby z nim gorzej niż krucho... Znowu uśmiech losu? ;)
I tu widzę małą przeszkodę.. Narcyza wcale nie była śmierciożercą. Popierała tylko zdanie Voldemorta.
w książce wiele razy było wspomniane że V nigdy nie rozumiał miłości i poświęcenia, gdyż sam ich nie czuł. to dlatego nie przewidział możliwości, że Narcyza zagra nie fair, by ocalić syna.
A ja myślę, że to ma się nijak do jej syna? W jaki sposób to pomogło? Dowiedziała się tylko, że on żyje.
Tak. I po słowach, że nie żyje było pewne, że Volduś zaprzesta walki by pójść i się pochwalić. Dzięki temu Narcyza miała pewność, że Draco przeżyje i, że go odnajdzie.
Gdyby powiedziała "przeżył, musisz go dobić" to raczej by tak zrobił i poszedł się chwalić ;) Choć pewnie dałoby mu to (że Harry nie umarł) do myślenia.
Być może Draco opowiedział matce, że Harry uratował mu życie podczas pożaru komnaty i Narcyza odwdzięczyła się w ten sposób Harry'emu. Wydaje mi się, że wahała się przez chwilę zanim podjęła decyzję.
Może po prostu był pewien, że jest mu wierna i nie okłamie go.
Pewnie myślał, ze ona się go boi i na pewno powie prawdę.
Mysle, ze po prostu nie dopuscil do siebie mysli, ze ktos ze zwolennikow moze go oklamac bo i po co?
Sam nie sprawdził, bo jak juz ktos wyzej napisal bal się podejsc do "ciala".
byl tak podjarany, ze go zabil, ze w tym momencie o tym nie pomyslal...poza tym nie sadze, by przpuszczal, ze w takim momencie ktokolwiek smialby go oklamac :)
Mi też. Bo to wyjaśnia czemu Severus z nią nie był, przecież pierwsze wspomnienia sugerują, że zostaną parą.
Severus nie był z Lilly bo się zwrócił w stronę czarnej magii. Nawrócił się dopiero póżniej.
A dlaczego miałaby go okłamać? Voldusiowi by to nawet przez myśl nie przeszło. Przecież on był wielkim Voldemortem, wszyscy się go bali, itp.
A co do Narcyzy, to ona uznała, że najprościej będzie dostać się do zamku na fali "fali" zwycięstwa. Po za tym może zdała sobie sprawę, że Volduś wcale taki wspaniały nie jest?
Moim zdaniem był tak przerażony utratą świadomości, że ani mu przez głowę nie przeszło, żeby wedrzeć się do jej umysłu. Było to w tym momencie rzeczą zbędną. Interesowało go tylko to czy Potter jest martwy, czy w końcu udało mu się go zabić. Zresztą nie miał powodu, by jej nie uwierzyć. Myślę, że on był przekonany że Narcyza jest dumna z tego, że jej syn mu służy. Wiedział, że się boi o niego, ale raczej nie podejrzewał, że jest gotowa skłamać mu w oczy narażając się na konsekwencje byleby dotrzeć do syna. No i chyba tyle w temacie :)
Na moje to było celowe niedopatrzenie autorki :)
Post powyżej, słuszna hipoteza, ale to przecież miała być pierwotnie bajka dla dzieci, więc nie mogło skończyć się w ten sposób, że dobiłby go na miejscu, gdyby się tylko o tym dowiedział :)
Co prawda to prawda - książka była pisana do takiej grupy wiekowej, że brutalne dobicie Pottera nie nastąpiło. Szkoda XD
Ja bym zmieniła te scene w lesie tak, że Harry daje Voldemortowi kamień wskrzeszenia a on później rozmawia ze swoją matką. W myśl słów Dumbledora " żałuj tych, którzy żyją bez miłości". To byłoby idealne nawiązanie do magii jako takiej potężnej, w końcu matka go kochała, a on nawet jej nie znał. Zamiast pustych gadek o miłości dałabym takie, które działają.
Tylko czy ta rozmowa by coś dała? Czy by coś zmieniła? Nie zapominajmy o tym, że Tom jej nie znał. Jedyne co o niej wiedział, to fakt, że pochodziła ze starożytnego rodu Gauntów, zakochała się w 'nędznym' mugolu i nie chciała użyć magii nawet w sytuacji zagrożenia życia swojego jedynego syna. Tom wychowywał się w sierocińcu, którego od początku nienawidził. Nienawidził ludzi, którzy tam mieszkali, nienawidził całego budynku. Od dziecka jego życie było przesycone nienawiścią. Później w Hogwarcie - nie miał przyjaciół. To znaczy była grupa ludzi, których tak nazywał, ale byli oni tylko jego sługami. Jak się później dowiadujemy ta grupa przechrzciła się na "śmierciożerców". Do nikogo nie był tak naprawdę przywiązany, dlatego bez zmrużenia okiem zabijał dzieci czy dorosłych. Tak więc czy rozmowa z osobą, której nie znał zmieniłaby by coś? Czy sprawiłaby, żeby się nawrócił? Czy wręcz przeciwnie? Voldemort nienawidził ludzi słabych. A jego matka z pewnością taka była.
Takie zakończenie miałoby sens, gdyby autorka we wcześniejszych częściach dała nadzieję na to, że Voldemort może się zmienić. Ale nie dała. Poza tym moim zdaniem dobrze zrobiła :) Byłoby za słodko, gdyby Voldemort się nawrócił. Całe opowiadanie straciłoby dużo na wartości :)
Czy by coś dała albo zmieniła nie wiem. Przede wszystkim mógłby się dowiedzieć jak to właściwie było z jego narodzinami i jej śmiercią. Myślę, że Voldemort i nie urodził się zły i po prostu w miarę czasu brak miłości i samotność uczyniły z niego potwora. A Harry jednak miał rodzinę, może nie najlepszą, ale też miał świadomość, że rodzice go kochali. W Hogwarcie poznał przyjaciół, którzy go wspierali itp. No i też miał inną osobowość, przecież nie każda sierota staje się pozbawionym skrupułów mordercą.
Ludzka psychika to skomplikowana sprawa i nie można raczej za bardzo spekulować co Voldemort by zrobił na widok matki, choć pewne jest dla mnie, że byłby to dla niego wstrząs. A czy byłoby za słodko? Właśnie słodkie jest te zakończenie, które jest. Ewentualne nawrócenie Voldemorta mogło zakończyć się śmiercią a jego ludzie i tak mogliby zaatakować Hogwart. I ostatecznie miłość by zwyciężyło zło i tak.
Niechce mi sie pisac swoich teorii odnosnie wszystkiego, ale ktos wyzej pisal ze to na dworcu to byl nieprzytomny Voldemort-otoz to byla ta czastka jego duszy ktora byla w Harrym, nie on sam :P
to już jest czepialstwo. Akurat bo w trakcie tak ważnego wydarzenia, osłabiony Voldemort miał ochotę by sprawdzić czy żona jego najwierniejszego (?) kompana kłamie. Przecież to idiotyzm. Można było się doczepić do tego, ze Hagrid nie czuł jak Harry oddycha.
poza tym w książce Voldek torturował ciało Pottera a w filmie jakoś to pominęli
Stracic przytomnosc moglby chociazby z wrazenia ze wkoncu zabil Harrego, oczywiscie tak nie bylo. Mysle ze stracil przytomnosc gdyz sam rozwalil czaste swojej duszy, czyli jakby sam rozwalil horkruksa to tez tak by sie stalo ;p