konstruktywna i jakże wymowna ocena filmu, argumenty nie do odparcia, gratuluję;)
heh. no ale wiadomo od razu o co chodzi...
Dla mnie to wogóle nie był Harry Potter którego czytałam... Przedstawione w zupełnie inny sposób niz można by sie tego spodziewać. z niewątpliwie jednej z mroczniejszych części pottera, gdzie (jak sie spodziewałam) rozgrywa się walka dobra ze złem, zrobiła się tania komedia romantyczna dla różowych nastolatek:/ Ja odebrałam to tak, że podczas gdy siły ciemności ostro wzięły się do działania, to "jasna strona" bawi się w najlepsze ganiając z eliksirami miłości i targając dziewczyny z warkocze.
Film nie oddał nawet w połowie nastroju książki. Ogromny ukłon dla Toma Feltona który w moich oczach uratował film kreując niesamowita postać. Postać młodego Voldemorta również zwaliła mnie z nóg. Ciarki miałam na karku kiedy coś mówił... A...noi moja ukochana Helana Bonham Carter...choć rola nieduża to jak zwykle perfekcyjnie zagrana.
Po wyjściu z kina zdecydowanie przechodzę na ciemną stronę mocy;)
Okropnie nie podobało mi sie zakończenie gdzie toczy sie rozmowa o śmierci Dumbledora i nagle leci tekst "nie całuj sie z Ginny przy Ronie"://// nie nie nie. jak dla mnie zmaścili okropnie. Nawet muzyka nie wniosla niczego nowego. Choc bardzo lubię ścieżkę dźwiękowa z Pottera to w poprzedniej części byla ona o wiele bardziej wyrazista i wnosiła więcej emocji.
dobra...koniec lamentu. Podsumowując: NIE
Po części się zgadzam... Ale gorzej to zaczęło być kiedy Yates wziął się za reżyserowanie... Do tego czasu było naprawdę bardzo dobrze...
W ogóle jak to się stało, że ten cholerny Yates, którego dorobek filmowy jako reżysera dostał ekranizację 3 (w sumie najważniejszych) części Pottera ? :|
Ja chcę z powrotem Chrisa Columbusa... Bo pierwsze 3 części w porównaniu do tego, co odpiernicza Yates to arcydzieła...
Zgadzam się, bo od czasu gdy Yates wziął się za reżyserowanie pogarszało się. Ale nadal uważam że Harry ( może nie jak dawniej) jest niezły.
mmhm. rzeczywiście różnica jest powalająca. w czterech początkowych częściach magia aż waliła po oczach z ekranu. te filmy...przeznaczone z założenia dla dzieci, a w efekcie przyciągające również całkiem poważnych, dorosłych ludzi miały klimat. oddziaływały na wodza silnymi emocjami.ja sama oglądając trzecią część ryczałam jak bóbr. a teraz? wyszło by na to samo gdybym poszła na Hanne Montane (czy jak to tam sie nazywa...):/
Trójka była wspaniała... nawet od biedy czwórkę i piątkę przeżyję <poza wiecznie upadającym i przerażonym Dumblem> ale to... to spełnienie moich najgorszych snów, nigdy nie myślałam, że będę żałować pieniędzy za bilet, że ten film mnie tak rozczaruje... :|
Columbusa?! Przecież film w jego reżyserii to była tragedia... W ogóle mi się nie podobał! Masakra... Ten film jest o niebo lepszy i jak dla mnie wyszedł najlepiej. Nie przesadzacie z tymi wątkami miłosnymi?! W książce też były. Nie zapominajcie, że bohaterem jest chłopak, który ma 16 lat! Ludzie! To dzieciak i mimo że został postawiony w takiej sytuacji w jakiej został, to nadal jest dojrzewającym chłopakiem, który musi się zmierzyć ze swoimi pierwszymi miłościami.
Szczerze? Bałam się, że właśnie to zostanie zepchnięte na plan dalszy, kiedy przecież w książce to było raczej ważne. Pokazanie Harry'ego jako zwykłego chłopaka - zupełnie inna strona, jaśniejsza i... zabawna. O to chodziło i w książce i w filmie, więc jak na mój gust było dobrze. Film zrobiono naprawdę dobrze!
"Columbusa?! Przecież film w jego reżyserii to była tragedia... "
Po pierwsze filmY, a nie film... Nakręcił 3 pierwsze części.
Po drugie jeśli uważasz, że najnowsza część jest lepiej wyreżyserowana niż 3 pierwsze, to Ty chyba zapomniałaś jakie były pierwsze części i polecam odświeżyć sobie pamięć...
Przy tym co wyprawia Yates to pierwsze 3 to arcydzieła. 4-ka naprawdę niezła,
a 5-tka już należała do Yatesa i nie muszę mówić, że to było dno...
Jeszcze polski dubbing i tekst "Oczyszczony ze wszystkich zarzutów"
Po dziś dzień się z kuzynami śmiejemy z tego tekstu i to jedyne co zapamiętaliśmy z tej szmiry...
A co do wątków miłosnych - zaglądaj czasami tutaj na forum, bo niedługo napisze troszkę więcej na temat najnowszej części (teraz mi się nie chce) i poruszę np. scenę wiązania butów Harremu !
Co to kuźwa było ? Po tej scenie mam wrażenie, że ten Yates to jakaś szowinistyczna świnia, jeśli dopuścił taką scenę !
Tak dla ścisłości to Columbus nakręcił DWIE pierwsze części. Trójkę
zrealizował Cuaron...
A to przepraszam, mój błąd. Co nie zmienia faktu, że 4 pierwsze części w stosunku do tego, co robi Yates to filmy genialne...
bardzo trafiona opinia. Jestem tylko zalamana ze insygnia smierci rowniez beda rezyserowane prze Yatesa. NO zobaczymy moze sie poprawi.
Prosze was... watki miłosne były ważne ale nie były głównym motywem opowieści, w tym filmie reżyser zrobił na odwrót, czasami to nawet miałem wrażene, że całe zamieszanie z Voldemortem i horkruksami jest tylko takim dodatkiem do fabuły. Reżyser pozostawił bez wyjaśnienia dużo wątków skracając je do absolutnego minimum na rzecz rozwinięcia sercowych rozterek bohaterów :/
Reżyser powinien wylecieć na zbity pysk !
I on ma reżyserować Insygnia śmierci ? :|
I co zrobi ? Główny nacisk na scenę w namiocie ? Albo ślub ?
Bo reszta będzie niepotrzebna ? :|
Witam
Moim zdaniem to nie reżyseria, a scenariusz jest do bani
Mam podobne zdanie - komedia romantyczna dla nastolatek, jestem bardzo rozczarowana tą częścia, a juz najśmieszniejsze było wyjście z Zamku, tam była walka, a tutaj sobie po prostu wyszli, jak oni mogli tak zepsuć film, ale faktycznie postać Toma była świetna :)
Jest mi niedobrze od ciągłych komentarzy w stylu: reżyser do bani! za dużo scen miłosnych ! blablabla. Zakon mi się nie podobał, ale książę jest jak najbardziej w porządku. Kiedy wy w końcu zrozumiecie, że film zawsze będzie się różnił od książki? I że książka zawsze będzie lepsza, bo to jednak nasze osobiste wyobrażenia kreują świat w książce? narzekacie, ze komedia romantyczna, za dużo spowolnień akcji itd. Wolelibyście ciągłą naparzankę? Najważniejsza w tym filmie jest magia, którą moim zdaniem prędzej można uzyskać poprzez ukazanie złożoności postaci i ich problemów natury ludzkiej, a nie rzucanie Drętwoty na prawo i lewo.
Obejrzyj sobie 2 pierwsze części jeszcze raz.
Columbusowi wyszło pokazanie magii perfekcyjnie.
Cuarón też świetnie to zrobił. A w 3-ciej części miał do ukazania strach itp.
Newell też sobie poradził, jednak dla mnie Czara Ognia była minimalnie gorsza od poprzednich części.
Jednak to, co robi Yates to jest żałosne. Ekranizacje książki traktuje jako adaptacje. Wątki pocięte bardzo źle. Fakty wzięte z kapelusza...
Zresztą wystarczy spojrzeć na jego dorobek filmowy.
Ten koleś nie wyreżyserował w sumie nic dobrego. Oprócz 2 filmów (i nie mówię tutaj o 2 częściach Pottera, bo wg mnie zepsuł je bezpowrotnie - drugi raz nikt ich nie nakręci, a na remake nie mamy co czekać)
Zgadzam się z większością z was.
Yates psuje prawdziwy nastrój.
Oglądając ten film co chwile zadawałam sobie pytanie "ALE O CO CHODZI??" Bo to wszystko nie tak! Mogli troche przekręcić fabułę, odjąć to i owo, ale w tym filmie poprzekręcane są najistotniejsze fakty!! masakra.
Film ocalony przez genialną Helenę Bonham-Carter, Toma Feltona(Draco) i Alana Rickmana. Ich mogłabym oglądać caaały dzień. Pozdro
A według mnie filmy, które wyreżyserował Chris Columbus, były zbyt bajkowe. I, choć 5 część nie była jakoś rewelacyjna, to 6 była najlepszą, jaką do tąd widziałem.
Bo miały byc właśnie bajkowe. cała pierwsza i druga książka była bajkowa. Miała taki klimat. Duzo bajki i trochę strachu bo to w końcu 11-sto letnie dzieci. 1 i 2 bardzo dobrze oddały książkę zarówno pod względem zgodności z fabuła jak i klimatu. Wszystko było perfekcyjnie dopasowane do wieku. To samo w 3 nie ma na co sie uskarżać. dzieci zrobiły sie doroślejsze i problemy zrobiły sie poważniejsze ale tez bez przesady. Chociaż w sumie to film był nawet mroczniejszy od książki ale to tylko działało mu na korzyść.
Jak dla mnie 3 część bije wszystkie inne na głowę. 4 była całkiem niezła, lubię ją szczególnie za Barty'ego Croucha Jr. Za to 1, 2 i 5 nie podobały mi się w mniej więcej równym stopniu. Chociaż zwracając uwagę na liczbę wyciętych ważnych faktów 5 i 6 biją wszystko, to wydaje mi się jednak że 6 utrzymała niezły poziom (chociaż wciąż staram się wymazać z pamięci scenę ze sznurówkami...) i nie ma co narzekać, bo mogło być znacznie gorzej. Naprawdę mógł być bardziej wyważony między wątkami miłosnymi i właściwą akcją, ale przynajmniej W OGÓLE była jakaś akcja...
Też uważam, że 3 jest najlepsza, ale 6 mnie rozczarowała, jak nigdy żaden film o Potterze... chociaż może jak obejrzę 2 i 3 raz to mi się bardziej spodoba...
Praqwda jest taka, że winny jest czas projekcji.
gdyby HP6 był w listopadzie 2008, to na pewno byłby mroczny i zawierała mniej tego różowego ...vulg.
A tak, w wakacje nie wolno straszyć dzieci i trzeba dać im kino łatwe, lekkie i przyjemne.
Efekt macie.
Jeśli sceny i motywy kluczowe w HP 7 tak zwalą jak w HP6 to wyjdzie z tego Larry Mam Ochotę, a nie Harry Potter.