Jeśli ktoś oglądał poprzednie częsci (a nie czytał książek) bez probemu powinien się połapać we wszytskim. Fakt faktem, spalenie Nory było troche bez sensu, bo w kisiażce była pewnego rodzaju azylem dla bohaterów. Sznurówka - no cóż, zakochana kobieta zniża sie czasami do najniższego poziomu;) I nawet dobrze,że nie było ukazanego pogrzebu Dumbledor'a, bylaby to zbędna scena, symboliczne uniesienie różdżek w zupełnosci wystarczyło. Brokowało mi jednak walki o Hogwart... Książe Półkrwi jako ekranizacja (choć wydaje mi się, że bardziej do filmów o HP pasuje słowo adaptacja, gdyż w adaptacji dopuszczana jest redukcja watkow, czy chocby amplifikacja, czyli dodanie pewnych motywów), jest zrealizowana dobrze - reżyser skoncentrował sie na najwazniejszych aspektach. Efekty specjalne na przyzwoitym poziomie. Wspaniałe drugoplanowe role Heleny i Jima Broadbenta oraz samego Ruperta. Jeśli chodzi zaś o 'romantyzm' w filmie, to o ile dobrze pamiętam w książce (choc przyznam, że dawno ją czytalam;P) też było sporo miłosnych uniesień głównych bohaterow. Film nie powinien być wiernym sprawozdzaniem, czy rekonstrkcją. Książka to jedna rzecz, flm to druga. Fajna rozrywka na letni wakacyjny dzień. Zreszta nie oczekujmy zbyt wiele od produkcji, która w 90% nastawiona jest na korzyści finansowe. Najciekawszą częścia HP przeniesioną na ekran był bez watpienia Więzień Azabanu, można było w nim dostrzec autorski 'ślad' Caurona. Jak dla mnie to on powinien zrealizować wszystkie częśći, ale niestety jego Więzień okazał się najmniej dochodowym odcinkiem z całej serii...
Tak na marginesie, myślałam, że reżyserem Czary Ognia jest Mike Newell, a nie Yates jak jest podane w jednej z recenzji:) (?)