Wyszedłem z domu, poszedłem do kina, kupiłem bilet, wszedłem na salę, obejrzałem i wyszedłem. Wróciłem do domu, zdjąłem buty, włączyłem komputer i piszę. Od czego by tu zacząć? Może od zdjęć?
Znakomicie sprawił się Bruno Delbonnel. Jego doskonałe, epickie zdjęcia, wprost oczarowują widza. Niektórych, zapierających dech w piersiach, ujęć na wieże Hogwartu pozazdrościli by mu nawet twórcy od "LOTR". Delbonnel sprawdza się też idealne, jeśli chodzi o budowanie klimatu zdjęciami. Przez cały film mamy do czynienia z ponurą, ciemną kolorystyką, która idealnie wpasowuje się w otoczkę grozy, która towarzyszy filmowi w większości scen.
Sceny akcji. Wrażenie robi kilkuminutowa sekwencja początkowa, z rozpadnięciem się mostu na czele. Mamy też znakomicie pokazany mecz quidditcha (nie wiem, czy dobrze napisałem), który również zasługuje na podziw. Przede wszystkim jednak chodzi o scenę starcia Snape'a z Harrym. Naprawdę, jedna z lepszych scen w całej serii.
Przede wszystkim jednak "Harry Potter i Książę Półkrwi" nie nudzi, co przy 153. minutach seansu jest nie lada wyczynem. Po drugie jest w nim mnóstwo bardzo wysokich lotów humoru, związanego przeważnie z sercowymi rozterkami głównych bohaterów, którzy zamiast na czary, coraz częściej poświęcają swój czas na całowanie się po kątach. Rozanielony Ron, który po spożyciu eliksiru miłości spada na podłogę z oparcia kanapy, jako żywo przypomina nieskoordynowane wyczyny Martina Lawrence'a po spożyciu tabletki extasy w "Bad Boys 2". Podobnie szaleje sam Harry, który po wypiciu eliksiru szczęścia zachowuje się jak lekko naspidowany - a wszystko to zagrane na wysokim poziomie, bez nuty fałszu czy taniego błaznowania.
Oprócz humoru, mamy też grozę. Scena w domu Weasleyów, kiedy napadają na nią Śmierciożercy, scena, kiedy Dumbledore poznaje młodego Voldemorta, no i na koniec oczywiście brawurowa scena w jaskini, z żywymi trupami wyłaniającymi się powoli z wody...Brrr...
Ogólnie, film ten idealnie się sprawdza, jako letnie kino dla każdego. Mamy tutaj o walce dobra ze złem, przyprószoną sporą porcją humoru i nastrojowego klimatu. Polecam.
7/10