Pomieszany, niezgodnie z książką. A Gary Oldman nie nadaje się do tej roli. Ale jest to według mnie najlepsza jak dotąd sfilmowana część pottera.
Jeżeli chodzi o książke, to jest super, ale film został okrutnie zmasakrowany. Aż się patrzeć nie chce :(
Miałam strasznie mieszane uczucia wychodząc z kina. Z jednej strony Hardodziób (który był wprost bezbłędny) a z drugiej Oldman, Thewlis, ten cały łysy wilkołak (łomatko) i małe schrzanienie dementorów. Że nie wspomnę już o Dumbledorze czy Arturze Weasleyu (tego niestety spieprzył Columbus). I do tego kolejność wydarzeń - tragedia...
O czym wy gadacie ? Ja rozumiem gusta gustami ale narzekać że coś się z książką niezgadza ? Toż proponuję poczekać do Zakonu Feniksa a okaże się że film nie zawiera 10% tego co książka... To dopiero będzie płacz... Dla mnie trzeci film o Harrym jest o niebo lepszy niż dwa poprzednie. Lepszy aktorsko: Oldman ? Moim zdaniem rewelacja - urodzony świr i taki ma tutaj być. Thewlis ? Świetny - nie ma się co go czepiać. Thompson ? Idealnie dobrana. Po raz pierwszy też nie denerwuje mnie drętwota Radcliffe'a - zagrał tu o wiele lepiej niż u Columbusa. Pozostali podobnie. Lepiej także jest poprowadzona fabuła. Fakt - książka Więzień Azkabanu to lepszy materiał niż dwie pierwsze. Ale też bardzo łatwo było to schrzanić a tak się nie stało. Cuaron poradził sobie wyśmienicie.
Jeśli miałbym się czegoś czepiać to postaci Rona i bliźniaków: w książce te postacie wprowadzają mnóstwo humoru swoimi tekstami i zachowaniem. W filmie jest niestety inaczej. Filmowy Ron potrafi tylko zrobić płaczliwą minę i tyle - gdzie te jego słynne docinki i cięte uwagi pod adresem m in Hermiony ? Bliźniaków praktycznie nie ma... Wielka szkoda.
Po raz pierwszy też w filmowym Harrym pojawiła się scena która zapadła mi głęboko w pamięć. A mianowicie lot na hipogryfie - majstersztyk