Ralph Bakshi zagłębia się w nowojorski kocioł lat 60-, 70-ych. Na poły autobiograficzna historia początkującego rysownika komiksów, żyjącego z pokręconą familią (ojciec Włoch - dziwkarz, matka Żydówka - frustratka), stawiającego pierwsze kroki w artystycznym światku i przeżywającego seksualną inicjację u boku energicznej Murzynki. W wielu momentach bełkotliwe, bywa, że pretensjonalne, często "świntuszące", ale - z dzisiejszej perspektywy - raczej niewinnie. Strona wizualna jest mocno psychodeliczna, co zarazem poczytuję za największy plus "Heavy Traffic". Nie powiem jednak, żeby film mnie jakoś porwał: zdecydowanie zabrakło wyrazistej fabuły i spójności, a wstawki fabularne odczułem jako zgrzyt. Warto przede wszystkim dla śmiałej wizji plastycznej, reszta się już nieco zestarzała.