Kilka dni temu udało mi się obejrzeć "Helikopter w ogniu", w Polsce popularność zyskał po części ze względu na nominację do Oskara dla Sławomira Idziaka za zdjęcia. Wilele słyszałem o tym filmie, głównie o jego doskonałych efektach specjalnych, niewiele o fabule.
"Helikopter" to efekt współpracy Ridleya Scotta reżysera takich filmów jak Gladiator czy Hannibal, oraz producenta takich "dzieł" jak Pearl Harbor i Armageddon Jerrego Bruckheimera. Panowie do swojego filmu pozyskali doskonałych fachowców, zebrali również grupę świetnych aktorów. Zapowiada się kolejna odmóżdżona superprodukcja, jednak twórcy przekonują nas jak głęboki i ważny będzie to film. Postanowiłem więc zaryzykować, nie ukrywam, że liczyłem raczej na doskonałą rozrywkę niż na pouczający film antywojenny.
Początek był całkiem obiecujący, świetna muzyka i ładne zdjęcia, wprowadzenie w realia historyczne zapowiadało ciekawą akcję. Co dalej? Dalej to co zwykle około pół godziny niezbyt ciekawego wstępu w czasie którego poznajemy amerykańskich chłopców i ich problemy z niecierpliwością oczekując rozpoczęcia jatki. Niestety musimy trochę poczekać bo postanowiono przedstawić nam kilkunastu lub nawet więcej żołnierzy, efekt jest taki, że nie jesteśmy w stanie spamiętać wszystkich imion, twarzy i przynależności do oddziałów.
Po nudnym wstępie czas na akcję. Rozpoczyna się z hukiem startujące helikoptery robią masę hałasu, ale o to przecież chodzi użytkownikom kina domowego, wszystkie pięć głośników i subwoofer są doskonale wykorzystane. Wystrzały, eksplozje, dźwięk wirników helikoptera i krzyki zabijanych. Po 15 minutach akcji nie pamiętamy o co w niej chodziło, nie szkodzi, przed nami jeszcze ponad godzina (film trwa ponad 2 godziny z czego o 1,5 to czysta akcja). To jak byśmy przez kilkadziesiąt minut oglądali fajerwerki, na początku fajnie, później zaczyna być nudno. Tak jest i z tym filmem, brak tu jakiegokolwiek napięcia, akcja sprowadza się do biegania w kółko i strzelania. Nie obchodzi nas los bohaterów bo za słabo ich poznaliśmy, więc mamy gdzieś który za chwilę zginie.
Tak jest do samego końca po prostu nudno. Nie jest to ani dobre kino akcji, ani skłaniający do przemyśleń film antywojenny. To po prostu perfekcyjnie zrealizowany film o niczym.