Helikopter w ogniu

Black Hawk Down
2001
7,8 319 tys. ocen
7,8 10 1 318565
7,4 39 krytyków
Helikopter w ogniu
powrót do forum filmu Helikopter w ogniu

Pan Kamiński podsumowuje: jeśli lubisz filmy wojenne - oglądaj. Jeśli nie - P. Kamiński jest przekonany, że HeO Ci się nie spodoba. Ciekawe co spowodowało, że recenzent wpadł na tak genialne podsumowanie?
Zacznijmy od początku.

1. "Plejada gwiazd, doskonały reżyser, a co najważniejsze nominacja do Oscara dla autora zdjęć Sławomira Idziaka sprawiają, że wiele osób nie może doczekać się wizyty w kinie." - odważny początek, sugerujący że widzowie przede wszystkim oglądają aktorów, reżysera(!) i nominacje do Oscara.

2. "Obraz ten jest bowiem perfekcyjnie zrealizowany od strony technicznej, sprawnie wyreżyserowany, ale prawie zupełnie pozbawiony fabuły." - po czym następuje "Akcja "Helikoptera w ogniu" jest próbą odtworzenia wydarzeń, które miały miejsce w Mogadiszu (Somalia) w dniach 3-4 października 1993 r." - czyli jednak jest fabuła, ale wygodniej i prościej, bez zastanowienia było napisać, że fabuły HwO jest pozbawiony.

3. "Większa część filmu stanowi zatem pokazanie walk na ulicach Mogadiszu, które mimo, iż perfekcyjnie zrealizowane po jakimś czasie zaczynają po prostu nużyć." - zaskakujące stwierdzenie podsumowane wspominką o nużącej perfekcji. Znamienne.

4. "Film nie ma jednego głównego bohatera, niewiele wiemy o uczestnikach pokazywanych wydarzeń. "Helikopter w ogniu" przedstawia grupę ludzi, którzy przez kilkanaście godzin zmagają się z przeważającymi siłami wroga." - zbiorowym bohaterem byli wszyscy żołnierze zmagający się z przeważającymi siłami wroga. To, że P. Kamiński nie dopatrzył się w filmie bohatera (a przecież to historia kilkunastu osób) nie jest istotne ani dla filmu, ani dla jego recenzji, bo to tylko oczekiwanie autora z którym nikt nie musi się zgadzać.

5. "Niestety, tak się nie stało i pod sam koniec filmu jesteśmy świadkami 'zabawnej' sceny, w której ledwo żywy żołnierz amerykański na wieść, iż jego koledzy zamierzają powrócić do Mogadiszu błaga swojego dowódcę aby nie szli tam bez niego." - pomijając uwagę na temat "zabawności" tej sceny, przypominam że patos jest kategorią estetyczną, która w amerykańskim ujęciu do którego odwołuje się autor, charakteryzuje się patriotycznym odniesieniem do flagi/kraju. W scenie przywołanej przez autora nie ma krzty patosu.

6. "Helikopter w ogniu" nie jest jednak filmem, na który nie warto się wybrać. Wręcz przeciwnie." - zestawienie "nie jest" z "nie warto się" daje przezabawne "wręcz przeciwnie".

7. "Helikopter w ogniu" jest pierwszym filmem w trakcie oglądania, którego faktycznie czułem się jakbym był w centrum opowiadanych wydarzeń." - naprawdę, autor tylu recenzji dopiero teraz poczuł się w centrum, w dodatku opowiadanych wydarzeń, zamiast akcji?

8. "Dzięki jednak takim naturalistycznym sekwencjom wydarzenia przedstawione w "Helikopterze" stają się bardziej realne, prawdziwe, rzeczywiste, a co widz, co już napisałem wcześniej, ma wrażenie jakby był jednym z uczestników walk w Mogadiszu." - pisząc o urywanych rękach i nogach, nagle z odczuć autora (o których pisał wyżej w pierwszej osobie), powstają uczucia, które towarzyszą wszystkim widzom. Którzy teraz nie są uczestnikami "centrum, w dodatku opowiadanych wydarzeń" a "jednym z uczestników walk w Mogadiszu."

9. Przedostatni akapit udowadnia, że zatrudnienie rozpoznawalnych aktorów źle wpływa na odbiór filmu, w którym jest tylko walka, a gdzie zabrakło psychologicznych profili żołnierzy. Również znamienne.

Jak z tych dziewięciu najbardziej istotnych elementów recenzji, P. Kamińskiemu wyszło "jeśli lubisz filmy wojenne - oglądaj. jeśli nie - to ci się nie spodoba".

Ktoś zna odpowiedź?