Nie mogę powiedzieć, aby z obiektywnego punktu widzenia ten film dało radę uznać za dobry. Ale przecież to tylko typowy "biker movie", kino klasy B. , a i ukrywać nie zamierzam, że posiadam ogromną słabość do opowieści o gangach motocyklowych z dekady. Scenariusz jest tu naiwny i naciągany, choć zarazem - na zasadzie paradoksu - pomysł na fabułę prezentuje się tu wcale intrygująco. Poza tym przed kamerą występują tutaj prawdziwi Hell's Angels, a pośród nich Sonny Barger, grający samego siebie. To już samo w sobie jest wystarczającą rekomendacją. Oczywiście, gdy spojrzeć na całą rzecz okiem "ortodoksa", to końcowy pościg przez pustynię Mojave na Hondach jawić się może wręcz jako profanacja (HA niczym BMX bandits). Chyba, że po prostu podejść do tego jak do czystej fantazji, bo przecież film Maddena do niczego więcej w zasadzie nie pretenduje. Wtedy półtorej godziny dobrej zabawy gwarantowane. Ja nie nudziłem się ani przez moment.