takich filmów. Same zdjęcia tu zamieszczone dostarczają mi wiele przyjemnych estetycznych doznań.
To bajka zatem nie należy przykładać logiki dnia współczesnego . To nie oto chodzi przecież..
Fajne efekty specjalne, fajna historia. Nie można po takim filmie oczekiwać nie wiem czego, ale jako kino rozrywkowe sprawdza się doskonale. Jak dla mnie nawet lepszy od pierwszej części.
To prawda. Film lepszy od jedynki. Historia upadłego Elfa, i jego konfrontacja z synem piekieł Hellboy-em rozwala na wszystkich płaszczyznach. Jak dla mnie 8/10. Polecam. Nara.
6 i to jedynie za oprawę artystyczną i efekty specjalne. Przez całą długość trwania filmu, by dotrwać do końca, musiałem się na nich koncentrować bo nawet główne postacie miały jak dla mnie niedopracowane i spłycone osobowości - a szkoda. Za te pieniądze i nawet tą (nieco denną) fabułą można by stworzyć coś na 8. Wystarczyło by nieco więcej wyobraźni.
s21n - Co jest dla ciebie wyznacznikiem przynależności do kategorii filmu S-F? Najpierw to zdefiniuj a potem podyskutujemy. Pozdrawiam.
Zgadzam z s21n, s-f to wymysły na temat technologi przyszłości. Okultyzm, demony i baśniowe twory to fantastyka. Nie trzeba tych terminów definiować, bo są one już zdefiniowane.
Fakt, SF to nie jest.
W literaturze coś takiego nazywa się urban fantasy. Miesza się współczesna technika z magią i rozmaitymi fantastycznymi stworami.
Równie dobrze mogę potraktować baśniowe stwory jako istoty zamieszkujące inne wymiary, świat równoległy do którego prowadzą takie portale jak przez brzuch skalnej istoty. Magia to tak zaawansowana nauka, że dla nas jest właśnie magią hihihi. Dobra tu nie oto chodzi. Jak zwał tę kategorię tak zwał ale należy do świata filmy fantastycznego. Zgoda? Bardzo mi się podobał, lepiej nawet od części pierwszej. Tylko Red jakoś tak zwęził się w barach... czy tylko mi się tak wydaje? Osobiście chciałbym aby powstała trójka. Ron Perlman ma tak urodziwą buźkę, że mógłby grać czerwonego bez charakteryzacji. Można ten problem rozwiązać, Red znajduje artefakt magiczny który okrywa go całunem iluzji, upodabniając do człowieka czyli Rona Perlmana. Tak myślę, że chyba będzie ta trójka, już mi się ogonek skręca i różki swędzą. Pozdrawiam.
Pociągnę tę dyskusję bo uwielbiam takie tematy raz na jakiś czas i w tą prowokację wbiję się z przyjemnością - bo dla mnie to czysta zabawa. Nie chcę tu nikogo też pouczać, powiedzmy że to czysta sofistyka.
"Równie dobrze mogę potraktować baśniowe stwory jako istoty zamieszkujące inne wymiary,". Możesz to owszem tak potraktować, jednak będzie to podeście niezgodne ze społeczną interpretacją a za tym idzie będzie oderwane od ogólnie przyjętych form. Pytanie wtedy jednak brzmi "czy my rozmawiamy tym samym językiem i czy istnieje możliwość komunikacji między nami?". Bo przecież skoro traktujemy pojęcia konkretnych słów relatywnie i w odniesieniu do własnych sobie interpretacji, to ów relatywizm dotyczy również całości języka z którego się korzysta.
Przypominało by to raczej zamknięcie się we własnym świecie, oderwanym od ogólnie przyjętej rzeczywistości. To znaczyło by też, że twoja wypowiedź jest skierowana nie do społeczeństwa dla którego jest niczym więcej niźli bełkotem schizofrenika a do ciebie samego. ;)
Komunikacja jest zawsze ograniczona odmiennym rozumieniem tych samych słów. Zatem należy uzgodnić co rozumiemy przez dane słowo i tego się trzymać. Dzięki temu unikniemy nieporozumień. Jestem nonkonformistą i nie lubię się dopasowywać do ogólnie przyjętych norm. Pytanie tylko - czy społeczna interpretacja jest słuszna?
Należy pamiętać też o tym, że nie mamy nigdy wiedzy o przedmiocie, który omawiamy lecz omawiamy go na podstawie informacji jaką o nim otrzymujemy za pośrednictwem jakże ułomnych zmysłów. Mam nadzieję, że w miarę składnie to napisałem. Pozdrawiam.
W sumie każdy z nas jest zanurzony we własnym świecie, nie jesteśmy w stanie poznać ostatecznej rzeczywistości, żyjemy złudzeniem. Tak mówią i twierdzi wiele osób już od tysięcy lat i to w różnych kulturach.
Postanowiłem, że zarzucę ci pewną sprzeczność w ostatniej części twojej wypowiedzi. Jeśli twierdzisz iż każdy żyje we własnej iluzji rzeczywistości to jakim sposobem (zakładając że tak faktycznie jest) możesz ty twierdzić iż o tym mówi się od tysięcy lat w różnych kulturach? Skoro nie można zrozumieć co mówi osoba z tego samego nurtu kulturowego jakim prawem można oceniać co głoszą obce, nie znane kultury? Mam nadzieję, że nie zamotałem zanadto. Domniemam iż w pierwszej części tego fragmentu twojej wypowiedzi dążysz do tego iż interpretowanie mapy obcej kulturowo i spisanej w obcym języku w sposób sobie znany jest nielogiczne. Nie można nawet jej traktować jako mapę w sobie znanym sensie tego słowa. Po chwili jednak by wesprzeć własną tezę powołujesz się na to iż jest to teza głoszona od dawna przez wiele kultur. To jest, o ile się nie mylę, błąd logiczny. ;)
Samo w sobie twierdzenie nie jest obiektywne jeśli traktować je jako jedyne właściwe, każdy z nas jest częścią społeczeństwa i w toku nauki przyjmujemy schematy poznawcze narzucane przez system w którym się wychowujemy, nie da się z tego uwolnić można jedynie zwiększać zasób bodźców by móc wybierać z większego zasobu punktów widzenia. Przyznam iż pewnym sensie faktycznie każda jednostka otoczona jest własnymi wyobrażeniami rzeczywistości ta jednak jest kreowana przez otoczenie w którym żyjemy. Walka z tym jest walką z wiatrakami, nie neguję idei sensu sprzeciwu bowiem postawa indywidualistyczna i nonkonformistyczna są częścią tegoż systemu potrzebną mu do jego rozwoju. Ale by nie być pyłkiem miotanym przez trendy społeczne trzeba zrozumieć mechanizmy jak i również język opisu społecznej rzeczywistości. To i logiczne myślenie daje narzędzia dzięki którym można zminimalizować błędy interpretacji i swoistą wolność. Bunt zamknięty sam w sobie nie prowadzi do niczego poza upośledzeniem samego siebie. Chodzi mi o to, że buntownik który nie potrafi się komunikować sam skazuje się na wykluczenie i niezrozumienie. Ktoś taki nie ma wpływu na nic, nawet na własne życie, bo sam stawia mur pomiędzy sobą a resztą świata. Generalnie uważam, że nikt nie jest samotną wyspą, można się nie zgadzać z ogólnie przyjętymi normami a nawet dokonać alienacji z systemu tworząc własny. Zawsze jednak będzie on czerpał z poznanych schematów, nie da się stworzyć czegoś z niczego. Jeżeli wychodzimy z założenia, że każdy zanurzony jest we własnym świecie, w indywidualnym labiryncie luster, to tracimy moim zdaniem co najmniej połowę perspektywy rzeczywistości. Ludzie zawsze tworzyli społeczności, które to są czymś więcej niż zbiorem jednostek (choć z jednostek się składają).
Żyjemy w pewnej społecznej rzeczywistości, na ogół ogólnie akceptowanej (nie że w rzeczywistości prawdziwej) i terminy z których się w tej rzeczywistości używa domyślnie są tymi przez nią zdefiniowanymi. Jeżeli więc głosi się jakąś treść w kierunku społeczeństwa powinien być to język przez nie zrozumiany. W przeciwnym wypadku dochodzi do nieporozumień takich jakiego byliśmy świadkami względem użycia formy "s-f" w tym temacie :) uhhh... mam nadzieję, że moja wypowiedź jest dostatecznie spójna...
zgadzam się częściowo z tym co piszesz, dodam jednak, że nie powinno się oceniać innych kultur przez pryzmat własnej. To jest inna historia, inne uwarunkowania Każdy obcy język to właściwie inny świat , inaczej postrzegany. to nawet nie jest moje spostrzeżenie tylko pewnego kulturoznawcy. Nie pamiętam niestety kogo. Od tysięcy lat zawsze znajdowali się ludzie którzy patrzyli i widzieli więcej niż inni, mieli czas i możliwości aby poświęcać się przemyśleniom. Korzystamy ze schematów, wzorców i stereotypów ze względu na wygodę, lenistwo czy zwykły konformizm. Wielu ludzi przyjmuje narzucany obraz świata jako swój. Tak robią religie oraz inne systemy, brak mi słowa ale także poza religijne struktury też dążą do ujmowania tworzenia obrazu i narzucania go jako jedynego prawdziwego. Popełniłem błąd generalizując, że każdy ma odmienny punkt widzenia i odmienny tworzy świat na podstawie sygnałów które odbiera.Spora, może większość przyjmuje za swój obraz narzucony przez innych - konformizm.
Jeśli dobrze przeanalizujesz moją pierwszą wypowiedź - "Dla mnie jako miłośnika s-f rozkoszą jest oglądanie takich filmów." To nie jest jednoznacznie ze stwierdzeniem, że Hellboy jest filmem s-f. Lubię takie filmy. Nie będę jednak czepiał się słów. Przyznam, że traktuję ten film jako pewnego rodzaju S-f. Ma elementy twardej fantastyki jak laboratorium , gadżety, jednak jest to taki sztafaż bliskiego zasięgu. Jest w pierwszej i części i drugiej cyborg, Nie są to takie spektakularne artefakty tego rodzaju co w Star Trek czy Gwiezdne wojny. Chociaż zdolności Jedi można potraktować jako magię tylko z uzasadnieniem naukowym.
Nie przeceniałbym jednak roli logiki w poznaniu świata. Zwłaszcza w relacjach międzyludzkich.
Pozdrawiam serdecznie. Miło mi się dyskutuje.
Dodam tylko gwoli buntownika. Ogromna ich część właśnie tak robi, nie potrafi się porozumieć nie tylko z innymi ale i z samym sobą, i dlatego sami się eliminują czy to przez skok z mostu czy sznur. ci którzy się przełamią i znajdą język oraz możność dotarcia do innych często tworzą imperia. To taka przenośnia.