Nadrobiłem zaległość i kupiłem dwie części Hellboya. Nie liczyłem na film z w stylu Zanussiego, zatem się nie zawiodłem i nie nudziłem.
Hellboy i Złota Armia jest jak dla mnie filmem o niebo lepszym od pierwszej części. Widać, że reżyser uwielbia bajki, baśnie i legendy. Doskonale zna malarstwo i sztukę całego świata.
W sposób rozrywkowy przekazuje wiedzę o tym, że to co widzimy, nie zawsze jest tym czym się wydaje być. Przykład staruszka z kotami. Za Heraklitem zaś to, że ukryta struktura, świat jest potężniejszy od tego który znamy za pomocą zwykłych zmysłów. Żongluje uczuciami swoich bohaterów, chociaż są tak odmienni mają emocje takie jak MY. Kochają, nienawidzą, zdradzają i poświęcają się… Mają problemy a właściwie Hellboy ma problem z utożsamieniem się z którejś ze stro, aż wybrał wreszcie włąsną stronę i Liz, odrzucając zarówno świat ludzi jak i „subtelny”. Film jest też delikatnym ukłonem w stronę ekologów. Leśne bóstwo zaczerpnięte z mitów wysp japońskich. Jak ktoś widział chociaż Księżniczkę Monooke, ten wie o co chodzi.
Strona wizualna jest dopracowana i perfekcyjna. Wzruszyłem się gdy dostrzegłem motywy z naszego wspaniałego malarza – Beksińskiego. Wszak podziemne miasto w którym była ukryta Złota Armia jest żywcem przejęta z jego obrazów, ten motyw prawie organicznych zmumifikowanych budynków okrytych pyłem, barwa świateł.
Bardzo mi się podobała Śmierć o czterech skrzydłach i przepięknej głowie, tylko oczy na skrzydłach mi trochę przeszkadzały. Byłem zachwycony. Na głowie zdobionej karapaksem miała pęknięcia układające się w runy.
Film tak mnie przeniknął, że całą noc miałem sny nim inspirowane. To jest magia kina. Wiem, że nie do każdego trafia. Mnie trafiła w samo centrum.
Guillermo del Toro przymierzał się do Władcy Pierścieni, wiele z tych zamierzeń zawarł w tym filmie. Para pięknych nieszczęśliwych bliźniaków z rodu „Elfów” jest inspirowana „Silmarilionem”. Gdyby zrobił ten film, to wiem, że nie zawiódłbym się. Kto wie, może nie byłby tak kasowy jak Jacksona ale bardziej nastrojowy i fatalistyczny.
Scenografia , oddaję cześć na kolanach przed realizacją i projektem.
Muzyka – nastrojowa, nie natrętna. Gdyby nie podpis Dany Elfmana, to w życiu bym nie pomyślał, że to jego dzieło.
Wszystkim miłośnikom baśni, dobrej baśni, światów fantastycznych polecam. To uczta dla zmysłów.