Druga część „Hellboya” jest nieznacznie lepsza od części pierwszej. Del Toro odszedł w niej od mrocznego klimatu znanego z jedynki i powędrował w stronę filmu rozrywkowego. Dzięki temu „Złota Armia” jest obrazem znacznie śmieszniejszym (scena w szatni, ratowanie dziecka, śpiewanie piosenki przez Hellboya i Abe'a) i mniej monotonnym. Niestety sama historia wydała mi się trochę za prosta, zbyt schematyczna i mało ciekawa. Zawiodły mnie też sceny akcji – a w szczególności pojedynki z księciem Elfów, które były za długie i mało ekscytujące.
Podobnie jak w pierwszej części całość rozpoczyna się od wciągającego prologu, później akcja zwalnia i powoli zmierza bez żadnych zwrotów akcji ani niespodzianek, do znowu niezbyt udanego i rozczarowującego zakończenia. Del Toro tym razem – czego bardzo brakowało mi w jedynce - wprowadził wiele nowych, baśniowych i niesamowitych postaci, które samą swoją obecnością uatrakcyjniają trochę seans. Najciekawsze z nich to Skaczące Ziarenko, Anioł śmierci i słodka Zębowa Wróżka. Oprócz tego rozwinął trochę postacie Abe'a i Toma - m.in. dzięki temu ta część jest bardziej zabawna, oraz całkiem sprawnie rozpisał dwa wątki romantyczne.
Podsumowując: "Złota Armia" to całkiem dobre kino rozrywkowe, ale niestety nie jest to film wielce porywający.
7/10