6,6 24  oceny
6,6 10 1 24
Heremias: Unang aklat - Ang alamat ng prinsesang bayawak
powrót do forum filmu Heremias: Unang aklat - Ang alamat ng prinsesang bayawak

Po monumentalnym "Ebolusyon ng isang pamilyang pilipino" Lav Diaz kręci jeszcze bardziej wymagający film. O ile jego poprzednie dzieło ukazywało losy wielu bohaterów, tutaj centralną postać mamy tylko jedną. Metraż liczący sobie niemal 9 godzin każe nam być przez cały ten czas kompanem tytułowego wagabundy, Heremiasa. Dopiero po 70 minutach seansu zaczniemy odróżniać go od pozostałych obwoźnych sprzedawców, a po 180 wydarzy się coś co można nazwać punktem zwrotnym opowieści. Trzeba więc nie lada cierpliwości podczas seansu, ale taki już urok slow cinema.

Historia jest tu bardzo surowa. Główny bohater jest prostym człowiekiem, który zdaje sobie sprawę ze swoich potrzeb, ale nie zawsze potrafi wprost powiedzieć czego chce. Nie tu zbyt wiele dialogów, sporo za to sugestywnych ujęć. Osią filmu jest tułaczka po Filipinach, a osoby które spotyka po drodze Heremias wydają się reprezentatywne dla kraju. Plenerami są głównie wiejskie regiony, małe miasta, opuszczone domostwa. Reżyser zagląda między różne grupy społeczne, pozwala zerkać na ich codzienność. Gdzieś w połowie seansu film niemal staje się afabularnym obrazem kręconym z perspektywy pierwszej osoby, podpatrującym ludzi podczas zwykłych czynności/rozmów. Tę część dzieła wieńczy ponad godzinne ujęcie, które niewielu przetrwałoby w kinie, zważywszy na samą długość.

Prostota "Heremiasa" jest w pewnym seansie jego wadą. To film pełen świetnych pomysłów, ale też nie do końca przekonuje mnie iż twórca koniecznie chciał mnie zmęczyć. Zwłaszcza iż w jego poprzednim dziele każda sekwencja zdawała się uzasadniona. Tutaj czuję więcej eksperymentalnej formy, niż świadomości tego co się robi. To nadal rzecz godna uwagi, na pewno nadająca się do głębszej analizy, ale sprawiająca pewien zawód.

Lucky_luke

Ja właśnie uważam, że w kinie łatwiej byłoby obejrzeć, a w domu trudniej się skupić na tych długich ujęciach.

Mniej więcej czuję analogię do biblijnego Jeremiasza, a jak zrozumiałeś nawiązanie do tytułu i historii tej księżniczki jaszczurki?:)

ocenił(a) film na 6
krysiron

Zawiodę Cię pewnie, ale nie miałem po seansie zbyt daleko idących wniosków. Biblijnej analogii nawet nie szukałem i dopiero ty uświadomiłeś mi że przecież "finałowa" modlitwa (a właściwie układ) jest prócz imienia bohatera wyraźną sugestią by powtórzyć "Księgę Jeremiasza". Gdyby powstała druga część filmu, jak zapowiada tytuł, pewnie nawiązanie byłoby jeszcze bardziej widoczne. Nie wiadomo czemu Diaz nie kontynuował wątku. Może nawet nie zamierzał

W życiu Heremiasa pojawiają się dwie historie i każda z nich ma na niego wpływ. Pierwsza, o człowieku który czekał na złoczyńce na miejscu zbrodni aż w końcu go nakrył, jest katalizatorem do podjęcia decyzji o zamieszkaniu w lesie. Druga o księżniczce jaszczurce przydarza mu się później na prawdę. W mieścinie na którą natrafia też jest piękna dziewczyna i też ma dojść do jej porwania. Ja tej analogii jednak nie rozgryzłem, traktowałem ją jako taką pętlę czasową, a być może nadejście księżniczki jaszczurki miało być efektem modlitw Jeremiasza, ale szczerze Ci powiem że mój pomysł jakoś mnie nie przekonuje.

Lucky_luke

Ta pierwsza historia jakoś mgliście mi się tylko przypomina. Też mnie ciekawi, czemu nie ma Book Two.