kiedy znalazł się na dysku, pomyslałem - o, Jet Li, ...czy ja wiem, sprawnie i szybko macha kończynami... ale ile to można oglądać, jeśli w ogóle.
Włączyłem ot tak, na próbę (bo Filmweb poleca:-) ...i już się nie oderwałem.
Powiew egzotyki, pokazanie wycinka wspaniałej kultury w kolorowej pigule, którą tak łatwo połknąć i która tak dobrze smakuje miło przykuwa do fotela. Oszczędna, surowa, właściwa dla aktorów z Dalekiego Wschodu gra (fakt, że odlądamy, poza Jetem nie opatrzone, świeże twarze także jest nie bez znaczenia). Scenariusz jest przemyślany, precyzyjnie ułożony i podzielony na różnobarwne części ze niespodziewanymi zwrotami i stopniowym odkrywaniem prawdziwego przebiegu zdarzeń. Akcja nie gna jak w filmie karate, ale nie ciągnie się i nie ma dłużyzn. Poza tym nie ma w tym filmie negatywnych bohaterów - jak w antycznej tragedii mamy konflikt, a racja jest po obu stronach - mówiąc prosto lubimy wszystkich.
No i w końcu doskonała praca opreratora w przepięknych, bajkowych, barwnych plenerach - chyba największy atut tego dzieła. Bardzo lubię takie "malowane filmy" - czas na chwilę zatrzymuje bieg a widz chłonie obraz (z przyległościami). Sceny walk - poezja (pierwsza, w deszczu świetna, potem jest już tylko lepiej)
Naprawdę warto, żałuję, że nie w kinie.
A w telewizji właśnie leci "Quo vadis" - niby też o początkach jakiejś kultury i cywilizacji, niby też ze scenami walk, niby też jest cesarz - tylko kto tę przaśność chce oglądać...