Film jest dobry chociaż spodziewałem się trochę innej fabuły. Wątek kryminalny mógł być fajne zrobiony, ale w połowie filmu jakoś tak się rozjechał i nie było takiego WOW i zwrotu akcji na koniec. Zamiast tego tak po prostu niby sie dowiadujemy kto zabijał, ale już dlaczego, to nie bardzo (wiem, że chodziło o tego funkcjonariusza służb, ale nie wiem dlaczego).
Wątek znajomości z Arkiem i odkrywania seksualności niby ok, ale też to jakoś tak za szybko poszło.
Ogólnie film mi się podobał chociaż jest trochę niedoróbek.
Po obejrzeniu polecam puścić sobie drugi raz odnowa i na szybko przelecieć cały film bo mi za pierwszym razem niektóre ważne sceny umkły. Jak np to ze na tym nagraniu był ten główny policjant i on za tym wszystkim stał prawdopodobnie bo to by nie było żadnych światków tego jak sie zabawiał z nimi
No niby ok, ale dlaczego nagle zaczął zabijać? Skoro te spotkania w willi trwały Jakiś czas, to pewnie ten ważny człowiek bywał tam często i był znany w środowisku. Co się wydarzyło, że postanowił zabić tych ludzi? Tego mi zabrakło w wątku kryminalnym. Niby dowiadujemy się, że to na jego zlecenie, ale nie wiadomo dlaczego. Czy to przez to, że w ramach akcji Hiacynt mogli go wydać? Nie sądzę, bo raczej próbowaliby wykorzystać znajomość żeby się ochronić przed policją. Ten zabity w parku był bogaty i pewnie ustosunkowany skoro mieszkał w sam w tak dużym domu, więc pewnie nie potrzebował nikogo szantażować, a jednak zginął. Jest niedosyt w tym wątku kryminalnym.
Nie wiem też czy realia zostały dobrze oddane, bo ciężko mi sobie wyobrazić imprezkę w mieszkaniu, na której faceci tak nie kryją się ze swoją orientacją. Pamiętajmy, że to był czas powszechnych donosów i taka impreza była ogromnym ryzykiem.
Bardzo celna uwaga z brakiem motywu. Skoro koleś miał potrzebę organizować tak wielkie imprezy seksualne, to wątpliwym jest, że z dnia na dzień postanowił zmienić swoje życie. Przecież nagle nie zacząłby żyć w celibacie i się konspirować. A po cóż innego mordować wszystkich świadków swojej orientacji? Bez sensu. Innym rozwiązaniem jest, że któryś z chłopaków mógł go zacząć szantażować, a że nie wiedział który, to zabił wszystkich. Ale to znowu nie wyjaśnia dlaczego zginął główny denat. Chyba że... WIEM! To ten wysoko postawiony funkcjonariusz miał interes w sprzątnięciu denata, a potem chciał zatrzeć wszelkie ślady, żeby do niego nigdy nie dotarli. Dlatego zlecał morderstwa wszystkich uczestniczących w orgiach i mogących połączyć ofiarę z zabójcą, łącznie z zabiciem podejrzanego w celi. To by miało sens. Szkoda tylko, że sami musimy się tego domyślać i nie wiemy o co poszło w ogóle między sprawcą i ofiarą.
Jeżeli natomiast chodzi o realia, to myślę, że zostały dobrze oddane. Moim zdaniem to wcale nie była zwykła domówka, na której panował dziwnie (jak dla naszego społeczeństwa) tolerancyjny luz. To była domówka WYŁĄCZNIE osób LGBT. Sprowadzeni przez społeczeństwo do podziemia trzymali się głównie ze sobą, tworzyli własną paczkę. No i zrobili sobie domówkę. Na zwykłej domówce - nawet dzisiaj - nie ma aż takiego luzu.
Realia nie są głównym wątkiem, ale sądzę, że właśnie fakt branżowej imprezy był niebezpieczny. Trwała akcja Hiacynt i ludzie ze środowiska mogli być szantażowani. Jeden z gości na imprezie był lekarzem i przyznał, że podpisał deklarację, a mimo to nie został zwolniony z pracy. Już to może wskazywać na podjęcie współpracy ze służbami. Ale jak już pisałem - ten wątek nie jest szczególnie ważny. Ciekawe jak ten film odbierają osoby, które były świadkami tej akcji w Warszawie.
No nie jest to najważniejszy wątek, ale fajnie o nim pogadać. Podobno jeżeli grozi ci wielkie niebezpieczeństwo, a jednocześnie nie ma perspektyw na zmianę tej sytuacji, zaczynasz mieć na to wylane. Widziałem kiedyś reportaż o gejach w Iranie, gdzie za taką orientację grozi kara śmierci. Byłem zdumiony, że oni czasami w aspekcie randek i imprez są bardziej odważni niż ja w Polsce. Innymi słowy, jak przejdziesz punkt krytyczny, zaczynasz oswajać się ze strachem. Przenosząc to na grunt filmu, myślę, że tu było podobnie. Zapewne większość osób obecnych na imprezie została już spisana. Nie było zatem ryzyka wzajemnego wsypania (przynajmniej w zakresie wiedzy o orientacji). Poza tym nigdy nie było wiadomym kogo SB weźmie sobie na cel. Przecież te kilkanaście tysięcy osób nie zostało nagle aktywnymi agentami, tylko złapano ich na haczyk. Może kiedyś będą musieli kogoś brzydko wsypać, a może nigdy. Gdyby ludzie w PRLu mieli się odsuwać od każdego potencjalnego współpracownika, to chyba z nikim by nie mogli rozmawiać. Tutaj ładnie wchodzi motto filmu wypowiadane przez Arka: "Nie można bać się wszystkiego. Na pewno nie wolności."
Też chętnie poznałbym wersję aktywnego świadka tamtych wydarzeń. W sumie mam na półce dwie książki o Hiacyncie, ale oczywiście leżą w długiej kolejce do przeczytania.