Jako starzec, który swoją młodość spędził w PRL-u, powiem, że scenarzysta zaszalał. Film zrobiony w oparciu o fakty dotyczące spisu homoseksualistów i to jest OK. Ale zachowanie milicjanta, który ma się żenić, ma ojca wysoko postawionego w resorcie i nagle przemienia się w geja..... Sorry traktory, ale takich rzeczy nie było. To był resort siłowy. A tutaj wszyscy wiedzą że milicjant ma kochanka i się tylko podśmiewają. No i te sceny seksu między facetami... Dla osoby heteroseksualnej nie do strawienia, poza tym nic nie wnoszą . Mnie zniesmaczyły.
W PRLu, homoseksualiści byli traktowani jako zboczeńcy, wyłapywani i karani, stąd obraz milicjanta geja to bajka. Kilku znałem, i nie byly to postacie podobne do Lindy w Psach. :) . Od przestępców różniło ich to że mieli legitymacje.
No tez uważam, że zabrakło tego elementu tajemnicy i napięcia, bo ta relacja bohaterów była praktycznie na widoku.
A co do scen seksu, to jest to jeden z niewielu filmów, w których mają uzasadnienie. Akcja rozgrywa się w środowisku homoseksualistów i w dużej mierze dotyczy rodzącej się relacji miedzy dwoma mężczyznami. Czego się spodziewałeś w takim filmie?
Co mają powiedzieć osoby heteroseksualne, gdy w każdym filmie wtrąca się heteroseksualne sceny seksu nie zważając na gatunek? A co do nagłej zmiany orientacji, to gościu mógł być po prostu biseksualny. Zakochał się w kobiecie ale poznał faceta i poczuł coś do niego. Heteroseksualizm i homoseksualizm to nie są jedyne orientację.