Akcja "Hiacynt" i sprawa seryjnego mordercy gejów z Łodzi z przełomu lat 80-tych i 90-tych to istny samograj na postawie, którego mógłby powstać wielowątkowy i poruszający dramat pokazujący ówczesne mechanizmy i dogłębną psychologię postaci, ale w sumie po co się wysilać, nie? Łatwiej pójść na łatwiznę i wszystko maksymalnie spłycić.
Najgorsze jest to, że tutaj nie ma jakiejkolwiek psychologii, ani nawet próby pozorowania jakiegokolwiek tła. Coś się dzieje, bo chce tego scenarzysta i nie wynika to z rozterek bohatera.
OOOOOO wąsacz zobaczył nagranie na kasecie, poszedł spać, rano wstał i nagle mu się to spodobało. Jak można przedstawić to w ten sposób? Ukazywany jest jako osoba w szczęśliwym związku z kobietą, jest milicjantem, gdzie codziennie słyszy o gejach, nie robi to na nim żadnego wrażenia i nagle jedno nagranie zmienia wszystko, że jednak warto zmienić stronę? Wiem, wiem zaraz ktoś napisze, że to relacja z tym studentem do tego doprowadziła, ale musicie pamiętać, że najpierw zobaczył kasetę, a potem w to wszedł. Nagranie było zapalnikiem, co dla mnie wypada dość licho.
No i właśnie z tym mam duży problem, bo przy akcji "Hiacynt" zwerbowano wielu ludzi, którzy donosili, więc tutaj mogli pokazać to środowisko w ten sposób, że milicja ma kogoś w środku kto jest zadeklarowanym gejem i im sprzedaje informacje na różne tematy i byłoby to bardziej realistyczne od tej kuriozalnej "zmiany" głównego bohatera za pomocą wypaczonych rączek scenarzysty.
Wystarczyłoby, by autorzy zobaczyli "Zadanie Specjalne" Friedkina z Pacino i poszli w kierunku nieoczywistości, gdzie na końcu widzowie byliby zaskoczeni. Właśnie tak to się robi.
Wadą też jest to całe niby śledztwo, które de facto nim nie jest. Łysy wysoki stopniem zabawiał się z chłopakami, spoko, ale czy on nie miał świadomości, że jest nagrywany, gdy kamerzysta paradował mu przed ryjem?
No i mój kluczowy zarzut wobec tego filmu. O co chodzi z tą kasetą? Wiemy, że za jej przyczyną giną wszyscy młodzieńcy, ale kto to zlecił? Łysy? To dlaczego ta kaseta znalazła się w sejfie ojca głównego bohatera? Łysy mu ją dał żeby podwładni ojca głównego bohatera ich znaleźli i zabili, by nie wyszło na jaw, że Łysy jest gejem? No, ale jaki byłby w tym sens? Przecież przekazując kasetę ojcu głównego bohatera jemu samemu wyjawiłby swoją tajemnicę i osobie trzeciej dałby do ręki materiał, który mógłby go łatwo skompromitować, więc o co tu chodzi? Poza tym tych chłopaczków morduje osobnik z otoczenia Łysego, więc, gdzie logika? Widocznie wyszła się przewietrzyć. Z drugiej strony jeśli ta kaseta znalazła się w sejfie po zajęciu "Willi" to po co byłaby ta cała maskarada z niby śledztwem skoro było powiedziane, że ten profesorek wystawiał im chłopaków z uczelni, więc bez trudu mogliby od niego pozyskać ich adresy i żadne śledztwo nie było potrzebne. Jedziemy, bach, bach i tak wszystkich z nagrania. To całe "śledztwo" pokazuje, że twórcy mają widzów za idiotów.
Lepsze śledztwa są w losowym odcinku "Malanowski & Partnerzy". Ba, tam nawet są zwroty akcji, a tutaj przez cały film nie wiemy kto to robi, by na koniec twórcy powiedzieli poprzez nagranie, aha, to Łysy. Tylko znowu zachodzi pytanie, po co miałby to robić? Bał się szantażu z ich strony? Przecież miał to nagranie, więc czego się bał?
No i tak na koniec, skoro ojciec głównego bohatera przejąłby nagranie po zajęciu "Willi" to dlaczego błaga Łysego o litość dla syna pod koniec? Przecież miał na niego haka w postaci nagrania, więc co to miało znaczyć?
Na plus jedynie aktorzy. Nie mają nic do zagrania, bo w dialogach susza, ale nawet bez scenariusza udaje im się to nieco podciągnąć. Schuchardt fajnie wypadł tako taki kocmołuch z wąsem i swetrze. Przyjemny image i performance.
Hmm Ty chyba nie zrozumiałaś do końca kim byli bohaterowie. Ten "Łysy" oprócz tego, że nie miał włosów był wysoko postawiony w SB - w SB także pracował ojciec głównego bohatera. Oni "grali do jednej bramki", byli z tego samego resortu, nie byli przeciwnikami, więc z tymi "hakami" to Twoja logika wyszła się przewietrzyć. A motywem nie była kaseta, która była bezpieczna w sejfie, tylko zdjęcia - zdjęcia które znajduje ostatecznie Robert a którego SB szuka w mieszkaniu zamordowanego w celi "winnego". Ten sam chłopak wyznaje na przesłuchaniu na temat zamordowanego coś w stylu "on miał zdjęcia" - nie kasety szukano, lecz zdjęć. A co do profesora z uczelni powiedział "podpisałem co chcieliście" więc pewnie wydał chłopaków, być może nie wszystkich, może nie wszystkich tak od razu udało się namierzyć. Widzę, że bliżej Ci jednak do narracji Malanowskiego, gdzie morderca mówi zawsze na końcu "Tak, to ja zabiłem szwagra brata ciotki stryjecznej. To ja bo ukradł mi drabinę" :D wtedy przynajmniej wszystko jasne i nie trzeba oglądać uważnie.
Wiem kim byli bohaterowie, ale problem w tym, że działania przez nich „podejmowane” są zwyczajnie głupie.
Gdyby „grali do jednej bramki” to w jakim celu trzymaliby w sejfie materiały, które ich bezpośrednio kompromitują? Gdzie sens i logika? Przecież coś takiego, by zniszczyli od razu, by nikt tego nie zobaczył. Kaseta była w sejfie tylko po to, by główny bohater to zobaczył. Jest to zwyczajne robienie z widzów idiotów ze strony scenarzysty.
Nigdy nie słyszałeś o tym, by jeden esbek gnębił drugiego? Poważnie?
Czy chodziło o kastę czy o zdjęcia to praktycznie nie ma to znaczenia, gdyż w obu przypadkach jest to maksymalnie głupie. Łysy niby wysoko postawiony oficer spotykając się z chłopaczkami, nie sprawdza ich, nie przeszukuje dla własnego bezpieczeństwa czy przypadkiem nie mają kamery i aparatu? No daj spokój, kto uwierzy w tego typu bzdury? Już pomijam sytuację z nagrania, że Łysy kocha się z jednym z chłopaczków, a ktoś drugi przed ich twarzami paraduje z kamerą i wszystko spoko, nikomu to nie przeszkadza, kochają się dalej, gdzie powinien wstać, wyrwać mu kamerę i zniszczyć nagranie. U Malanowskiego przynajmniej jest jakaś narracja lub tworzone są pozory, a tu nic takiego nie ma miejsca i w tym problem.
Eh z wątami typu „nie powinno być tak tylko tak” to już nie ma jak dyskutować. Powiem tylko tyle że dlaczego miałaby mu przeszkadzać kamera skoro to on miał nagranie? Może nawet sam chciał się nagrać, kaseta była cały czas u niego, więc jaki tu problem? A nie zniszczono jej domyślam się że dlatego bo byli na niech „uchwyceni” świadkowie orgii których postanowił zlikwidować. No i była w sejfie który z założenia jest przeznaczony na przedmioty które mają nie wpaść w niepowołane ręce. Jest jeszcze aspekt samej akcji Hiacynt - podczas której zatrzymywano i przesłuchiwano homoseksualistów wypytując ze szczegółami o partnerów seksualnych nazwiska etc. Może wtedy dopiero wystraszył się ze jego nazwisko wypłynie w trakcie tej akcji? Interpretować mogę jedynie na podstawie tego co zobaczyłem w filmie, nie będę się bawił w zamiast zrobić to, powinien zrobić tamto i czemu nie zrobił tego i owego. Tak to można skrytykować każdy film. Czemu titanic zatonął skoro mógł ominąć górę lodową wcześniej co ten scenarzysta!
Gdyby Łysy chciał być nagrywany, by mieć kasetę na własne potrzeby to trzymałby ją u siebie, a jak dobrze wiemy kasetę trzymał ojciec głównego bohatera.
Pamiętaj o tym, że chłopaczków załatwiał profesorek, byli to studenci, więc ich dane, adresy zamieszkania czy nawet zdjęcia mógł dać Łysemu, więc cała ta maskarada zwyczajnie nie ma sensu, by Łysy dawał kasetę ojcu głównego bohatera, by ten niby ich odszukał, gdzie mordował ich i tak człowiek Łysego.
"Może wtedy dopiero wystraszył się ze jego nazwisko wypłynie w trakcie tej akcji" - niby kto miał się wystraszyć?
Piszesz, że w ten sposób można skrytykować każdy film - otóż nie masz racji. Jeśli film jest samoświadomy i ma pełnić wyłącznie rolę głupawej rozrywki to przecież nikt nie będzie go rozpatrywał pod kątem realności, bo nie o to w tym chodzi.
Wiemy jakie były losy Titanica i film stricte trzyma się tego, co miało miejsce w rzeczywistości, więc tutaj nie ma pola, by to skrytykować.
Człowiek popełnia błędy. Ludzki błąd w filmie, a głupota scenariusza to są dwie różne kwestie.