Nie da się nie porównywać oglądanego filmu z filmami, które wydają się podobne pod kątem tematyki. W przypadku Historii małżeńskiej, były to Sprawa Kramerów i Droga do szczęścia. Ten pierwszy ujął mnie całym klimatem, mocniej na mnie wpłynął. Dramat dziecka był sugestywniej przedstawiony. Ten drugi, podobnie jak Historia, też miał kulminacyjną scenę kłótni, rewelacyjnie zagraną przez Winslet i DiCaprio.
W Historii nie bardzo mogłam zrozumieć motywy Nicole. Czy dla osobistych aspiracji faktycznie warto wywracać życie całej rodziny. Rozumiem, że Scarlett znana ze swoich feministycznych przekonań chętnie wybrała tę rolę. Ale kiedy oglądam cały ten dramat, tragedię ponoszonych kosztów, tych emocjonalnych i finansowych, to mam ochotę zapytać "po co to wszystko, w imię czego, o co chodzi tej kobiecie, czy rzeczywiście nie można było uratować małżeństwa".
Niemniej jednak film ogląda się z zainteresowaniem, warto.