Niestety twórcy tego filmu chyba nie bardzo wiedzieli co i w jaki sposób chcą przekazać. Obraz jest strasznie nierówny - sprawia wrażenie jakby co 15-20 min. reżyserował go kto inny i kto inny pisał scenariusz. Wszystko jest dość chaotyczne i robione "na siłę", po to tylko aby jak najbardziej udziwnić poszczególne sceny (co zupełnie nic do filmu nie wnosi). Autorzy bardzo chcieli zrobić coś oryginalnego, łącząc elementy kina europejskiego z amerykańskim. Co z tego wyszło - produkcja pozbawiona klimatu, zupełnie nie wciąga widza i męczy.
Ocena - 4/10
Niestety niektórzy mają przykrótkie horyzonty lub mają kapryśne gusta, opis filmu prawdę ci mówi i nie można mu zaprzeczyć i odmówić logiki, słowem pomysł na film z góry założony i udany, jest nie do obalenia, więc po co pisać farmazony ? Mam nadzieję że nikt nie będzie się sugerował opisem wyssanym z palca (bez obrazy) ;) Trzeba być uważniejszym obserwatorem i obiektywnym krytykiem pozdro
Właśnie obiektywizm polega na tym, żeby nie zachwycać się czymś tylko dlatego, że autorzy wychodzą z założenia, że jak zrobią coś pseudo - oryginalnego to od razu są wielkimi artystami, a każdy kto ich krytykuje to się nie zna na sztuce. Niestety zachwycanie się tym filmem przypomina zachwycanie się obrazem, na który malarz wylał kilka kolorów farb i wmawia ludziom, że to ambitna sztuka. Wiem, że kino hiszpańskie, skandynawskie, czy japońskie ma zagorzałych fanów, ale to nie znaczy, żeby "łykać" wszystko co twórcy tych krajów zaproponują, bo to zwykły snobizm. Treść filmu zupełnie rozbiega się z formą i przekazem - ideologię można sobie dorobić do wszystkiego, tak jak w reklamie Skody, gdzie grupa snobów zachwyca się wieszakami na ubrania...a to nadal tylko wieszak. Tak samo jest z tym filmem, twórcy chcieli zabłysnąć inwencją, a wyszła z tego marnych lotów zlepek obrazów, którego jedynym celem jest dość płytka obrazoburczość.
"Właśnie obiektywizm polega na tym, żeby nie zachwycać się czymś tylko dlatego, że autorzy wychodzą z założenia, że jak zrobią coś pseudo - oryginalnego" Zgadzam się i podobnie się kieruję takim mottem - gdyby to dotyczyło oceny takich filmów jak : Incepcja, Black Swank, Terminator Salvation,Batman Dark Knight "a każdy kto ich krytykuje to się nie zna na sztuce"."Niestety zachwycanie się tymi filmami przypomina zachwycanie się obrazem, na który malarz wylał kilka kolorów farb i wmawia ludziom, że to ambitna sztuka". Po mojemu to "tak jak w reklamie Skody, gdzie grupa snobów zachwyca się wieszakami na ubrania...a to nadal tylko wieszak :P
O przepraszam, ale Dark Knight jest dobrym filmem z wciągającą akcją. Jeśli chodzi o pozostałe co wymieniłeś - nie warte uwagi.
Za to "Podziemny krąg" to arcydzieło z przesłaniem wartym zapamiętania przez wieki. Prawie coś jak freski w Kaplicy Sykstyńskiej albo "Głód" Hamsuna. Ale co ja tam wiem. Przeca jestem niczym innym jak tylko snobem. Przed snem czytuję Whitmana i bardzo mnie "męczą" filmy takie jak "Martwica mózgu", "Evil dead 2", "Machete", "Hobo with a shotgun" czy "Mucha sangre". Och, przepraszam - ten ostatni jest produkcją hiszpańską, więc jako snobowi wypada się zachwycać.
Moje stwierdzenie co do przesłania filmu dotyczyło tylko argumentu użytkownika, który użył tego sformułowania opisując ten film. Oczywiście, że filmy które są komercyjne lub rozrywkowe takiego przesłania mieć nie muszą i nawet lepiej jeśli nie mają, bo przeważnie są strasznie banalne. Film oceniam zawsze pod kątem jakiego jest gatunku i/lub z jakim założeniem twórcy film tworzyli. W tym względzie przytoczone przez Ciebie "Podziemny krąg" , czy też seria "Martwe zło" są filmami bardzo dobrymi. Problem w tym, że Sam Raimi na przykład nie wmawiał wszystkim, że "Martwe zło" ma głębokie przesłanie i służy refleksji, film miał służyć jedynie relaksowi, w stylu makabreski i tyle i tak go trzeba oceniać (jasne można takie filmy nie lubić, ale nie ma to związku z oceną tego typu gatunku). Problem snobizmu natomiast dotyczy tego, że ktoś robi żałosną podróbkę Tarantino (która sprowadza się do tego, że wariat przebrany za clowna biega po mieście i zabija ludzi) a wmawia innym, że to artystyczna wizja przemiany stłamszonego człowieka, niosącego piętno ojca, z niespełniona miłością itd. itp., a ktoś to kupuje - to to jest właśnie snobizm. A skoro ktoś snobizmu tu nie widzi to można śmiało wejść na opinie filmów właśnie hiszpańskich, japońskich, koreańskich, skandynawskich, a także na wcześniejsze obrazy włoskie, czy francuskie, ażeby zobaczyć że snobizmu to można chyba tylko bardziej uświadczyć u użytkowników produktów Apple :-)
Cóż. De gustibus non disputandum est. Dla mnie po obejrzeniu "Perdita durango" Alexa de la Iglesii to Tarantino był żałosną podróbką Hiszpana. I dopiero jego ostatni film, tj. "Inglourious Basterds" był coś wart.
Chyba faktycznie o gustach się nie dyskutuje, bo akurat dla mnie "Bękarty wojny" to chyba najgorszy film Tarantino :-). Poza tym filmu "Perdita durango" nie widziałem, ale chyba skoro pośrednio polecasz to poszukam i obejrzę :-). Nie zmienia to jednak faktu, że "Wściekłe psy" i "Pulp fiction" powstały wcześniej, niż "Perdita durango", ale jak mówię nie widziałem tej pozycji i być może w swoich dalszych filmach faktycznie Tarantino się na nim wzorował - jak obejrzę to będę mógł bardziej obiektywnie stwierdzić...
Pozdrawiam
Jeżeli już bym miał coś polecać z teki Hiszpana to "Dzień bestii" na dobry początek.
Dzięki za polecenie filmu "Dzień bestii" - film całkiem niezły, może nie rewelacyjny, ale na pewno wart obejrzenia. Biorąc pod uwagę rok powstania to obraz ten faktycznie jest dość oryginalny i świeży - przez sporą część trzyma klimat i widać, że reżyser miał pomysł, jak wykorzystać scenariusz. Może faktycznie skuszę się jeszcze na "Perdita durango", jak uda mi się go znaleźć...
Pierwsza godzina filmu naprawdę bardzo mocna. Mi się naprawdę podobały pierwsze 60 minut. Potem reżyser jakby nie wiedział jak ten film skończyć przez co nie potrzebnie go wydłużył przez co fabuła była nie tyle abstrakcyjna co bezsensowna a szkoda bo "Hiszpański Cyrk" był materiałem na naprawdę dobry film.