Trochę spoilera, nie czytać jak ktoś nie oglądał.
Niesamowite jaki wachlarz emocji zapewnia ten film. Od wybuchów śmiechu (scena kiedy jeleń spada mu z nieba - bezcenne), przez współczucie, smutek, strach, obrzydzenie,
Ciężko jest mi go ocenić, gdyż jest inny niż wszytskie.
Przede wszystkim gatunek: dramat/komedia, wojenny. ? jak dla mnie jest to coś bardziej tak thriller psychologiczny z momentami komedii owszem.
Krew leje się strumieniami, ale nie jak w tandetnym horrorze, a raczej jak u Tarantino.
Fabuła równie ciekawa jak nieprawdopodobna, aktorsko - Carolina Bang (Natalia), zważywszy że to dopiero jej druga rola filmowa wypada rewelacyjnie.
Antonio de la Torre - od którego brutalność aż bije również niczego sobie.
No i Carlos Areces, który mimo że osobiści nie przypada mi do gustu, idealnie pasuje do swojej roli.Cichy, zakompleksiony, jednak żądny zemsty, ktory zrobi wszytsko by pomścić ojca i ocalić ukochaną.
Wiele elementow też psuje mi obraz tego filmu. Jak choćby scena z bombą w mieście, z jeleniem, to, że w lesie spotyka generała, któremu wydłubał oko. Wiele elementów, bez których fabuła nie trzymałaby się kupy, ale jednocześnie siedząc w kinie z każdą kolejną sceną miałam minę wykazującą coraz większe WTF!?
Co o tym myślicie?
I jeszcze jedno: ostatnia scena
czy oni obaj płakali, czy Sergio śmieje się, a Javier rozpacza?
bo to zmienia przesłanie filmu, a szczerze mówiąc obie wersje mi pasują.
zgadzam się ze sprzecznymi i wymieszanymi emocjami...niezła dawka i pozostaje długo po obejrzeniu filmu...trzeba też pamiętać, że film jest mocno osadzony w hiszpańskiej rzeczywistości - tu między innymi scena z wybuchem samochodu....jest to bardzo ważny moment, zamach na Carrero Blanco, który był premierem za czasów Franco i jego pierwszą ręką....ten zamach to pierwszy atak terrorystyczny (udany) i narodziny hiszpańskiej ETA....potem, Javier podchodzi do samochodu, gdzie siedzi kilku kolesi (widać, że juz inne pokolenie) i pyta się ich "a wy, z jakiego cyrku jesteście?", oni odjeżdżają z piskiem opon....to właśnie pokazuje, jak przemoc idzie dalej, zmeiniają się czasy, ale społeczeństwo tworzone na przemocy - wojna domowa, dyktatura Franco, przechodzi na kolejny etap...żadne pokolenie nie jest od niej wolne...
Według mnie wesoły klaun śmieje się, a smutny rozpacza. Polski tytuł filmu (jak to zazwyczaj bywa) niewiele ma wspólnego z tytułem oryginalnym, choć muszę przyznać, że pasuje. "Hiszpański cyrk", czyli to co działo się w tamtych czasach w Hiszpanii, no i także szalona mentalność Hiszpanów :). Film podobał mi się, ale nie ukrywam, że był nieco męczący (ale za to elementy takie jak spadający jeleń i latający motocyklista potrafiły rozluźnić ). Postać Natalii super - przekaz, jaki fatalny wpływ może wywierać kobieta na mężczyznę, ambiwalencja kobiety.. Polecam (żanet kaleta) ;)
Moim zdaniem obaj klauni płaczą. Sergio przez okaleczenie twarzy mimo łez nadal wygląda jakby się śmiał, w końcu był wesołym klaunem. Świetny finał nota bene.
Film jest kompletnie abstrakcyjny i groteskowy i w tym tkwi jego siła. Choć co interesujące w momentach kulminacyjnie abstrakcyjnych zachowuje realizm - mam tu na myśli fakt, że Natalia jednak łamie sobie kręgosłup, a przecież wszystko w tym filmie jest tak nieprawdopodobne, że mogłaby to przeżyć.
De la Iglesia fenomenalnie żongluje konwencjami, powszechnymi wyobrażeniami i obrazami zakorzenionymi w popkulturze. Chapeau bas.
Przyznam jednak, że nie mam pojęcia jak ten film wypada na tle jego twórczości, bo to pierwszy z jakim miałam do czynienia.
@lacturia : polecam filmy Iglesii 1993-97, bardzo dobre rzeczy, tak jak Hiszpanski Cyrk ;)
Dziękuję, z przyjemnością się zapoznam.
W ramach 11 tygodnia kina hiszpańskiego widziałam jeszcze Kamienicę w Madrycie - naprawdę zacny film :)