No cóż. Film jest wręcz śmieszny. Hitler jakiś taki chuderlawy, muzyka jak z kreskówki czy filmu o alpinistach. Na ASP próbował się dostać parę razy, nie przyjęli go ze względu na jego brak kreatywności (oczywiście w zakresie sztuki). W filmie wychodzi, ponieważ musi namalować akt. Masakra. Ewa Brown też jakaś taka nienaturalna. I dla czego mówią po angielsku? Zabiło to cały klimat
No cóż masz trochę racji, ale ten film nie jest śmieszny, ani trochę. Tak jak mówisz klimat został zabity przez wizerunek Hitlera (choć gra aktora była bardzo dobra) i język angielski, ale sposób zmontowania, sposób w jaki przedstawiono tą historię daje mu wysoką ocenę. Moja ocena 8. Film godny oglądnięcia, mimo jakże dużych obydwu wad.
a jak dla mnie gra aktorska Roberta Carlyle była fatalna. był po prostu drewniany, krzyczał, pluł a widać było że to udawane. momentami wyglądał nie na radykalnego polityka tylko na pospolitego szajbusa. rzucał się jak pchła na łańcuchu podczas gdy wiadomo że jego emocjonalne i krzykliwe przemówienia były udawane. w momencie w którym przeżywa muzykę wygląda jakby miał zatwardzenie a nie delektował się muzyką.
Angielski to największa wada tego filmu. Prawdziwy klimat można poczuć jedynie podczas śpiewania hymnu rzeszy w operze.