jestem gotowa powiedzieć, iż jest to świetny film. Niezaprzeczalnie jest to przede wszystkim zasługą Roberta Carlyle'a, który charyzmą dorównuje prawdziwemu Hitlerowi. Scenariusz zaś to kawał dobrej roboty, choć na początku film przypomina nieco zwiastun... jednakże innego wyjścia nie ma, bo inaczej z czterech godzin zrobiłoby się sześć, zresztą dziecieństwo Hitlera w większym stopniu niż to pokazano mało kogo obchodzi.