Według mnie największa słabość Hobbita jest dokładnie taka sama, jak Władcy Pierścieni... tyle, że w Hobbicie jeszcze bardziej rzuca się w oczy ze względu na niewielką objętość pierwowzoru.
Stosunek bohaterów do bohaterek wynosi mniej więcej 15:1 i boleśnie odbija się to na prowadzeniu akcji. Kino hollłódzko-testosteronowe pełną gębą :) Scenariusz nie tylko nie daje odetchnąć swoim bohaterom, ale i widzom. Co chwila coś atakuje, rzuca się, spada, wybucha. W pewnym momencie trudno traktować kolejną w ciągu walkę na śmierć i życie poważnie, w efekcie czego rozbuchane sceny akcji zaczynają męczyć. Na plus wybijają się sceny w Rivendell, oczywiście te z udziałem Golluma oraz samo zakończenie filmu.
Gdyby pozwolono bohaterom trochę więcej ze sobą porozawiać czy w ostateczności nawet pożartować, film wiele by zyskał. I chwała Jacksonwi za wprowadzenie Galadrieli oraz Tauriel dp tego festu kiełbasianego, choć według mnie to i tak za mało. 7/10.
Bo tu mało jest konkretnej, posuwającej do przodu fabułę akcji - za to masa łupu-cupu, walk, kamiennych golemów i łażenia po lesie :)
Tak, 10 lat temu :) stoi sobie nawet u mnie na półce, razem z kilkoma innymi dziełami Tolkiena.
Gołym okiem widać, że jest cieniutka(objętościowo) i w związku z tym wychodzą efekty robienia z niej trylogii.
Kusi mnie, by w wolnej chwili odświeżyć sobie Hobbita i skonfrontować wrażenia sprzed 10 lat z nowymi oraz oczywiście filmami Jacksona.
Tak jeszcze co do dialogów w filmie - nadal twierdzę, że było ich strasznie mało... jedynie początek był nimi napakowany.
Hobbit nie jest tylko na podstawie ksiażki. Jackson zrobił z niego trylogię, by pokazać WSZYSTKO, rozbudowac historię i połączyć ją z WP.
Wiem o tym - chociaż dodatkowe materiały wciąż muszę sobie nadrobić.
Nie to, że film mi się nie podobał (może pójdę nawet do kina na drugą część), ale czegoś mi trochę zabrakło.
No i np scena ze skalnymi potworami według mnie była całkiem zbędna.
A według mnie gdyby pominięto olbrzymy ludzie narzekaliby na brak tych potworów. Lepiej ze sa. Przeszkadza ci to?
Bo ja wiem... po prostu kiedy bohaterowie co sekundę walczą o swoje życie, napięcie spada, zamiast rosnąć.
W WP też jest masa chodzenia i wypadło to o niebo lepiej. Ale po prostu WP jest o klasę lepszym filmem.