Nie wiem jakim cudem, ale wchodząc na Imdb, do działu z Hobbitem, można zobaczyć już ocenę
filmu - 9.0/10 - oddaną przez prawie 4,5-tysięczne grono fanów.
Dlatego to podkresliłem. Slepy jesteś? I przypominam, że 2 tomy sa w jednej ksiazce i też maja wspólny tytuł, dlatego wielu ludzi mówi o trylogii.
Dobra widze ze jestes dalej tym kim byles dawniej. Nie ma sensu polemika z toba. Nie kumasz prostych rzeczy wiec sorry.
Kazdy się może pomylic. Wiem, że to błąd, ale często takie popełniamy, bo tej formy używa się w mowie potocznej. A co do ksiażki, jest w fazie druku.
Pozdrawiam :D
Ok rozsądnie oceniasz. Ja jednak nie oceniam pod kątem gatunku. Tylko pod kątem samego filmu. Mogę powiedzieć o sobie, że jestem maniakiem filmowym. Oceniam film jako swoistą całośc w jednym. W oderwaniu od wszystkiego a nie pod kątem. Jeśli zaś ktoś chce porównywać filmy to już zupełnie inna beczka. Mniej Hobbit zawiódł. Kino to duża część mojego życia. Uwielbiam wiele gatunków, a od każdego filmu wymagam aby wciągnął mnie w swoją historię. W tym roku niezaprzeczalnie dobrze wspominam Prisoners, Gravity, które uważam osobiście za filmy roku. Na jedynce Hobbita po prostu się nudziłem, muszę być haterem, żeby móc coś krytycznego napisać o filmie? Chyba nie. Mam nadzieję, że dwójka będzie lepsza. Mam również nadzieję, że wystawię minimum 8.
Nie wiem. ja jestem ze starszego pokolenia (30-40 latków), dla którego tempo akcji nie jest takie ważne. Ważniejsza jest atmosfera świata, w którym się zatapiam. Dla mnie pierwsza część była piękna - zwłaszcza ta początkowy fragment gdzie można było napawać się klimatem Shire bez zbędnego pośpiechu. Kwestia gustu. Oczywiście Hobbit nie był idealny, ale też LOTR miał też pewne usterki, które bym poprawił.
Nikt nie mówi, że jesteś haterem. Szanuje Twoje zdanie. Ale jak pisałem, myślę, że Hobbit zyska jako trylogia. Nie będzie tak oceniany jak LOTR bo jak pisałem to jednak mniejszego kalibru historia, ale będzie zyskiwał - takie mam przeczucie.
Więc jesteśmy z tego samego pokolenia. Nie wiem czy widziałeś film Carnage - w reżyserii Allena. Jedno miejsce akcji, same dialogi. Film wspaniały. Niepotrzebna mi akcja by poczuć, że film jest wyjątkowy:)
Nie widziałem. Ale moim ulubionym filmem jest Reconstruction Christophera Boe. Praktycznie zero akcji. Generalnie oglądam głównie filmy psychologiczne/filozoficzne.
Ale to nie przeszkadza mi docenić Hobbita - za coś zupełnie innego - za niesamowity klimat i za inny świat do którego można się przenieść - czyli eskapizm w całej okazałości:) Za to samo cenię LOTRa.
W przeciwieństwie jednak do wielu, potrafię rozróżnić jakość samej historii (LOTR o wiele lepszy jako książka) od adaptacji (biorąc pod uwagę materiał wyjściowy PJ zrobił dobrą robotę przy Hobbicie). Wiele osób tego nie rozróżnia co budzi mój sprzeciw (nie mówię, że Ty, tak ogólnie mówię).
Znam książkę na wylot i jestem pełen podziwu, że z takiej historyjki pisanej przez Tolkiena dla swojego 10 letniego syna dało się tyle wyciągnąć. A że nie robi takiego wrażenia jak LOTR - no ba...
"Carnage" z 2011 roku wyreżyserował Polański, nie Allen. Poza tym zgoda: świetny film w swojej półce - ekranizacja sztuki. Jedno miejsce, cztery charaktery wywalone w kosmos - wybuchowa mieszanka. I dodam od siebie, że jest tam tyle akcji (oczywiście rozumianej szerzej niż przez Michaela Baya), że możnaby nią obdzielić jeszcze ze dwa inne filmy. :)
Takie podejście wpisuje się w trend trywializowania i bagatelizowania gatunku fantasy. Nie będę pisał po raz n-ty ile daje ludziom fantasy, jak jest wartościowe i i jak wielu prześlizguje się po temacie interpetując takie filmy.
Hobbit jest niezwykle ważny dla kinomatografii bo znowu przeciera szlaki (motion capture, 48fps, przedstawianie kolejnych po LOTR elementów magicznego świata, który fascynuje miliony). Przecierał je LOTR i przeciera Hobbit - nie ma bowiem podobnych filmów do filmów Jacksona. I choćby dlatego te filmy zasługują na najwyższą ocenę.
Kochasz tylko tych co wychwalają Hobbita, bo nie masz absolutnie zmysłu analitycznego. Połykasz wszystko jak ci podadzą:) Nawet jakby to śmierdziało:)
Pięknie powiedziane! Naturalnie, że w kwestiach technicznych jest nowatorskie, ale oprócz tego dodałabym że podobnie jak LOTR tak i Hobbit był przygotowywany długo, długo przed tym jak aktorzy zjawili się na planie. Kostiumy, scenografia, scenariusz, muzyka to wszystko powstawało przez kilka lat (pomijając walkę o prawa autorskie do powieści) i tworzy naprawdę wartościowe dzieło. Trzeba docenić każdy element, bo takich filmów powstaje niewiele.
Pierwszy Hobbit dostał ode mnie 10 - troszkę z sentymentu bo naprawdę znowu poczułam te same dziecięce emocje jak przy Drużynie Pierścienia, ale prawda jest taka że to solidny film, trzyma niezły poziom, głównie przez fakt, że Peter Jackson oraz cała ekipa odniosła się z szacunkiem do fanów i za to ich kocham ;)
A tak na przyszłość radzę nie zwracać uwagi na średnią ocenę jaka jest na jakimś tam portalu filmowym, chyba każdy ma własny gust i rozum więc wie co lubi. A czy taka nota wpłynie na odbiór filmu? Naprawdę wątpię.
Ale to są Twoje subiektywne oceny. Powóz Radagasta? Dla mnie ok. 48 fps - dla mnie objawienie jeśli mam oglądać 3D i dla mnie to był przełom. Można tak się spierać o różne rzeczy - to jest kwestia gustu. Szacunek dla Tolkiena? Chcesz listę zmian w LOTR w stosunku do książki? Zajęłaby kilka stron. Nie mów mi więc tu o szacunku dla Tolkiena. Film to film - rządzi się swoimi prawami i zmian w Hobbicie jest tyle samo jeśli nie mniej niż w LOTR.
Co do komputerów - było ich za dużo, ale nie powiedziałbym, że było plastikowo. Generalnie wygląd filmu korespondował też do większej baśniowości samej historii,a także wynikał pewnie z samej technologii 48fps i 3D.
Nawet jeśli nie było niczego zupełnie nowego, to motion capture wszedł na taki poziom, że szczęka mi opadła w kinie (gollum) a 48fps i 3D dały takie wrażenia, że przy wielu scenach (stone giants np) pomyślałem, że wizualnie jest to najlepsza rzecz jaką widziałem w życiu. Dla mnie to wystarczy. Taki to jestem mało wymagający...
Książka a film to dwie różne rzeczy, ale wybacz, na podstawie książki pisany jest scenariusz. I jakkolwiek byśmy zaklinali rzeczywistość, historia przedstawiona w LOTR jest o wiele ciekawsza i głębsza niż ta w Hobbicie. Już na starcie więc LOTR ma przewagę - w samym scenariuszu. I trzeba to brać pod uwagę oceniając Hobbita -film.
To co dla Ciebie jest niepotrzebne dla mnie sprawia, że film z powierzchownej historii przygodowej dostaje głębi i dodatkowych wymiarów. Dotyczy to zarówno Białej Rady jak i rozszerzonych wersji LOTRa, które dla mnie są genialne, a wersje kinowe to po prostu teledyski.
Radagast - potrafię zrozumieć, że jest kontrowersyjny, ale nie przesadzajmy. Książka utrzymana jest w lżejszym klimacie, to i film tez jest trochę mniej mroczny - przynajmniej pierwsza część. Oczywiście dla osób, które oczekiwały klimatu z LOTR było to nie do zaakceptowania, ale w sumie dlaczego PJ miał robić z Hobbita już od pierwszej części mroczną opowieść niczym LOTR? Musiał zacząć stopniować, by wprowadzić więcej mroku w kolejnych częściach i by kulminacją był LOTR (najważniejsze starcie z Sauronem).
Co więcej, ja Radagasta bardziej odbieram jako ekscentryka i taki jest główny zamysł PJa - w sumie dość powszechny stereotyp dotyczący osoby żyjącej blisko natury. Zresztą sam Tolkien pisał o nim, że jest "too obsessed with animals and plants", a samo jego imię znaczy "bird-friend". Jeśli poczyta się więc o Radagaście, to można dowiedzieć się nie tylko tego, że jest mądry, ale także tego, że ma obsesje na punkcie zwierząt. Czyż PJ nie tak właśnie przedstawił Radagasta? Jest mądry i czujny (on pierwszy zauważa zło w Dol Guldur) ale ma też obsesje na punkcie fauny i flory. Wizja PJa jest więc bardzo bliska tej Tolkiena! Tekst o "grzybkach" jest wyolbrzymiony u nas na forach, w oryginale "mushrooms" nie ma tak silnie komicznego wydźwięku jak nasze zdrobnienie "grzybki". Poza tym tekst miał pokazać sceptyczne podejście Sarumana do Radagasta i umocnić jego wizerunek jako ekscentryka, co, jak już powiedziałem, pokrywa się z tym o czym pisał sam Tolkien.
W końcu warto zauważyć, że Radagast w filmie pełni funkcje "comic relief", czyli elementu, który w literaturze anglosaskiej używał choćby Szekspir. Taką funkcję pełnił w LOTR Gimli. Oczywiście biorąc pod uwagę fakt, że cały film jest lżejszy, tych elementów komicznych może być dla niektórych za dużo, ale znowu wracamy do kwestii oczekiwań (czy słusznych?) co do klimatu filmu.
Nie widzę w filmie scen bez pomysłu. Każda ma jakąś funkcję. Jeśli nie pokazuje akcji, to rozbudowuje tło geopolityczne (biała rada, dol guldur) lub przedstawia w sposób dokładniejszy niż LOTR charakter postaci i pokazuje ich rozwój/transformacje w czasie trwania wyprawy (sekwencja z domu Bilba).
Scena z Stone Giants dla mnie spektakularna i jednocześnie spełnienie marzeń. Czytając Hobbita wielokrotnie zawsze miałem niedosyt, opis bitwy wydawał mi się za krótki, zawsze zastanawiałem się jak to dokładnie mogło wyglądać. I PJ zrobił to świetnie. Jeśli scena z Stone Giants była efekciarska, to równie efekciarskie było wiele scen z LOTR, zwłaszcza te batalistyczne w ROTK. Tutaj już chyba się czepiamy, bo wiele zarzutów zarówno Twoich jak i wielu innych osób można odnieść również do LOTRa co tylko potwierdza moje zdanie, że nie jest problemem sam film (Unexpected Journey) tylko to, że PJ zrobił film w inny sposób niż spora część widowni oczekiwała. Ale czy oznacza, że film jest gorszy z tego powodu - niekoniecznie. Trochę to przypomina dyskusję fanów nad płyta ulubionego zespołu, który nagrał album w innym stylu. Wielu się odwraca i nie akceptuje zmian. Ale nie musi to znaczyć, że zmiana czy odmienność musi oznaczać niższej jakości.
Co do Bolga mogę się zgodzić.
Wygląd filmu ma wpływ na to jak go potem odbieramy: jako bardziej baśniowy czy realistyczny. Trzeba by zapytać PJa czy chodziło mu o technologię 48fps, która nie wybacza niedociągnięć i wersja komputerowa wydawała się dla PJa bezpieczniejszym wyborem, czy też chodziło by film był jednak wizualnie trochę inny od LOTRa (co jak pisałem ma sens). Pewnie jedno i drugie.
Książka a film to dwie różne rzeczy, ale wybacz, na podstawie książki pisany jest scenariusz. I jakkolwiek byśmy zaklinali rzeczywistość, historia przedstawiona w LOTR jest o wiele ciekawsza i głębsza niż ta w Hobbicie. Już na starcie więc LOTR ma przewagę - w samym scenariuszu. I trzeba to brać pod uwagę oceniając Hobbita -film.
To co dla Ciebie jest niepotrzebne dla mnie sprawia, że film z powierzchownej historii przygodowej dostaje głębi i dodatkowych wymiarów. Dotyczy to zarówno Białej Rady jak i rozszerzonych wersji LOTRa, które dla mnie są genialne, a wersje kinowe to po prostu teledyski.
Radagast - potrafię zrozumieć, że jest kontrowersyjny, ale nie przesadzajmy. Książka utrzymana jest w lżejszym klimacie, to i film tez jest trochę mniej mroczny - przynajmniej pierwsza część. Oczywiście dla osób, które oczekiwały klimatu z LOTR było to nie do zaakceptowania, ale w sumie dlaczego PJ miał robić z Hobbita już od pierwszej części mroczną opowieść niczym LOTR? Musiał zacząć stopniować, by wprowadzić więcej mroku w kolejnych częściach i by kulminacją był LOTR (najważniejsze starcie z Sauronem).
Co więcej, ja Radagasta bardziej odbieram jako ekscentryka i taki jest główny zamysł PJa - w sumie dość powszechny stereotyp dotyczący osoby żyjącej blisko natury. Zresztą sam Tolkien pisał o nim, że jest "too obsessed with animals and plants", a samo jego imię znaczy "bird-friend". Jeśli poczyta się więc o Radagaście, to można dowiedzieć się nie tylko tego, że jest mądry, ale także tego, że ma obsesje na punkcie zwierząt. Czyż PJ nie tak właśnie przedstawił Radagasta? Jest mądry i czujny (on pierwszy zauważa zło w Dol Guldur) ale ma też obsesje na punkcie fauny i flory. Wizja PJa jest więc bardzo bliska tej Tolkiena! Tekst o "grzybkach" jest wyolbrzymiony u nas na forach, w oryginale "mushrooms" nie ma tak silnie komicznego wydźwięku jak nasze zdrobnienie "grzybki". Poza tym tekst miał pokazać sceptyczne podejście Sarumana do Radagasta i umocnić jego wizerunek jako ekscentryka, co, jak już powiedziałem, pokrywa się z tym o czym pisał sam Tolkien.
W końcu warto zauważyć, że Radagast w filmie pełni funkcje "comic relief", czyli elementu, który w literaturze anglosaskiej używał choćby Szekspir. Taką funkcję pełnił w LOTR Gimli. Oczywiście biorąc pod uwagę fakt, że cały film jest lżejszy, tych elementów komicznych może być dla niektórych za dużo, ale znowu wracamy do kwestii oczekiwań (czy słusznych?) co do klimatu filmu.
Nie widzę w filmie scen bez pomysłu. Każda ma jakąś funkcję. Jeśli nie pokazuje akcji, to rozbudowuje tło geopolityczne (biała rada, dol guldur) lub przedstawia w sposób dokładniejszy niż LOTR charakter postaci i pokazuje ich rozwój/transformacje w czasie trwania wyprawy (sekwencja z domu Bilba).
Scena z Stone Giants dla mnie spektakularna i jednocześnie spełnienie marzeń. Czytając Hobbita wielokrotnie zawsze miałem niedosyt, opis bitwy wydawał mi się za krótki, zawsze zastanawiałem się jak to dokładnie mogło wyglądać. I PJ zrobił to świetnie. Jeśli scena z Stone Giants była efekciarska, to równie efekciarskie było wiele scen z LOTR, zwłaszcza te batalistyczne w ROTK. Tutaj już chyba się czepiamy, bo wiele zarzutów zarówno Twoich jak i wielu innych osób można odnieść również do LOTRa co tylko potwierdza moje zdanie, że nie jest problemem sam film (Unexpected Journey) tylko to, że PJ zrobił film w inny sposób niż spora część widowni oczekiwała. Ale czy oznacza, że film jest gorszy z tego powodu - niekoniecznie. Trochę to przypomina dyskusję fanów nad płyta ulubionego zespołu, który nagrał album w innym stylu. Wielu się odwraca i nie akceptuje zmian. Ale nie musi to znaczyć, że zmiana czy odmienność musi oznaczać niższej jakości.
Co do Bolga mogę się zgodzić.
Wygląd filmu ma wpływ na to jak go potem odbieramy: jako bardziej baśniowy czy realistyczny. Trzeba by zapytać PJa czy chodziło mu o technologię 48fps, która nie wybacza niedociągnięć i wersja komputerowa wydawała się dla PJa bezpieczniejszym wyborem, czy też chodziło by film był jednak wizualnie trochę inny od LOTRa (co jak pisałem ma sens). Pewnie jedno i drugie.
Dziękuję, zentaur. Lepiej bym tego nie potrafiła ująć. :) (tym bardziej, że coś mi się literówki pałętają w moich postach - za dużo pieczarek? ;P)
"Z grabiami zamiast dłoni" - dobre. :D Też mi to działa na nerwy za każdym razem, kiedy oglądam ten film.
Z resztą argumantów nie bardzo mogę się zgodzić.
BTW: ciekawa jestem, jaka byłaby Twoja opinia na temat Toma Bombadila, gdyby z jakichś względów jednak PJ zdecydował się na włączenie go do LOTRa. Z góry wiadomo, że przeginałby bardziej niż z Radagastem, bo mimo wszystko TB ma większy potencjał komiczny od wszystkich Istarich razem wziętych.
Dlaczego myslisz ze nie widzieli ? Premiera w USA byla 2 grudnia wiec film jest na ekranach kin w USA juz dobre 3 dni :)
2 grudnia to byla premiera z czerwonym dywanem. Natomiast do szerokiej dystrybucji wchodzi tam dopiero 13 grudnia
O, widzę, że na filmwebie też pojawiła się ocena Pustkowia - 7,2/10 - 13 głosów. To pokazuje która skrajność będzie tutaj dominowała...Pewnie znalazło się już kilka osób, które wystawiły 1/10.
Jestem ciekaw po co filmweb daje możliwość głosowania, jeszcze przed premiera światową (co dopiero naszą). Wiadomo ze nikt jeszcze filmu nie widział, ale widać tez już, że jakieś bałwany wystawiły ocene.
Też dla mnie jest to bez sensu.
I czuję, że znowu zrobi się tutaj walka fanów z antyfanami. W rezultacie będą ludzie, którzy będą chcieli dać coś pośredniego (na przykład 7 czy 8) ale będą celowo zawyżali albo zaniżali ocenę, bo będą chcieli się opowiedzieć po jednej ze stron. Szkoda.
A no... Niestety sporo ludzi będzie tak robić... Co jest zachowaniem godnym pożałowania.
nie oszukujmy się, na tym forum wiele jest takich zachowań , samowolka na maksa
ja biorę te wszystkie oceny, szczególnie z Filmweb z przymrużeniem oka, wiadomo każdy gustuje w czymś innym plus te krańcowe oceny 1 lub 10, tego forum nie można brać na poważnie
Na każdym forum tak jest, choć może nie w takiej ilości jak tutaj.
Każde forum z 30 filmów, które oceniłem na 10 miało w pierwszych pięciu tematach forum osobę, która bez argumentów wystawiało filmowi 10. Odwrotna sytuacja tam, gdzie wystawiałem ocenę =1 (9 filmów), zdarzały się tam osoby, które dawały 10 również nie podając argumentów.
A najsmutniejsze jest to - w kontekście Hobbita - że zamiast cieszyć się, że kolejne dzieła Tolkiena są przenoszone na ekran, nawet jeśli nie w sposób idealny - dla niektórych lepiej dla innych gorzej ale z pewnością w sposób godny - to my skupiamy się na wojenkach.
Bez sensu.
Heloł premiera światowa już miała miejsce to znaczy, że są osoby, które mieszkają np. w USA czy Austraili i mogły już obejrzeć ten film... Ja mieszkam w Niemczech i 14 Grudnia wybieram się do Kina na film więc moja ocena też tutaj będzie na długo przed Polską premierą...
Tak naprawdę prawdziwa premiera filmowa będzie miała miejsce 10 - 13 grudnia, wtedy zaczną napływać oceny na imdb od zwykłych widzów. Film powinien utrzymać się w okolicach 8.3 - 8.5 (sądząc po obecnych recenzjach).
Jestem pewien że będzie to jeden z większych hitów tego roku, więc trzymajcie się ludzie, bo właśnie jesteście w drodze do dobrej ekranizacji.
Ja idę na Hobbita 14 grudnia tak więc będę mógł co nie co powiedzieć dla zainteresowanych ;)
dlatego człowieku, że w usa jest od 2 grudnia http://www.filmweb.pl/film/Hobbit%3A+Pustkowie+Smauga-2013-469867/dates
Ile można pisać... 2 grudnia była premiera dla vipów, 13 grudnia jest światowa premiera.
Kolejna pozytywna (4/5); na RT poszło w górę do 73%
http://www.digitalspy.co.uk/movies/review/a536437/the-hobbit-the-desolation-of-s maug-review-digital-spy-verdict.html
Kolejna recenzja w której autor zachwyca się Smaugiem.
I kolejna pozytywna:
http://www.screendaily.com/reviews/the-latest/the-hobbit-the-desolation-of-smaug /5064454.article
Dla zainteresowanych: kolejna pozytywna:
http://www.heyuguys.co.uk/the-hobbit-the-desolation-smaug-review/