Rozumiem trochę zmienić treść na potrzebę filmu, ale twórcy Hobbita pojechali po bandzie... Nie mówię że to źle. Zabieg
zadziałał dobrze, oglądało się świetnie, irytowało tylko kilka drobnostek logicznych (czemu orkowie rozmawiają ze sobą
tym swoim dialektem, a elfy rozmawiają ze sobą po ludzku a nie.. elficku?). Ogólnie lekko zapominając o treści książki,
lub podchodząc do niej luźno ogląda się lepiej. Zachwyca mnie także to, jak Peter rozbił to w trzy części tak, że ani jeden
fragment filmu się nie dłuży i nie jest po prostu... "wodniście"?! Nawet dubbing mnie nie irytował (tych ciar na plecach
gdy przemawiał Smaug nie zapomnę nigdy...). Apeluję do fanów Tolkiena aby nie podchodzili do tego filmu tak
rygorystycznie(Panie darek_sith, patrzę na Pana) a fanów wszelkiego fantasy- do obejrzenia. :)
Zamykając jedno oko na książkę, a mrużąc drugie... Przeczytałam całkiem sporo pana JRRT i doszłam do wniosku, że albo odpuszczę sobie klasyczne teksty, albo zapluję ekran. To pierwsze nie jest wbrew pozorom nieosiągalne.