Niech każdy napisze swoje zdanie ale trzeba podać 5 argumentów by nie pojawiły się teksty w stylu
bo tak
Ja zacznę
Wybieram LOTR
1. Nie lubię przesytu efektów specjalnych
2. Lepsi aktorzy w LOTR
3. W LOTR jest lepsza muzyka
4. Wolę poważniejszy klimat z lotr
5 nie lubie scen wymyślonych przez jacksona
Jak na razie, nie widząc jeszcze Trzeciej Odsłony "Hobbita", też obstawiam LOTR, bo:
1. Ciekawsza, bardziej rozbudowana historia
2. Film jest znacznie wierniejszy książce
3. Brak w nim efekciarskich nap*erdalanek rodem z filmów kung-fu klasy C.
4 & 5 - Nie będę wymyślał na siłę dodatkowych dwóch argumentów. :-)
Punkty 1 i 2 są nie do końca zależne od twórców filmu. Bo to oczywiste, że "Władca..." jest o wiele ciekawszym i wdzięczniejszym materiałem na film, niż skromniutki, króciutki, napisany dla młodszego czytelnika "Hobbit".
We "Władcy..." nie ma dodatkowych głównych (czy tam drugoplanowych) bohaterów nie istniejących w książce, co niestety ma miejsce w "Hobbicie".
No i młode krasnoludy nie zakochują się w rudych elfkach! ;-)
Zgoda.
Jednak na mój gust aż tak dalekie odejście od książkowego oryginału, jakie widzimy w "Hobbicie", wychodzi tej trylogii na minus.
I to jest prawda bo jackson chciał stworzyć mroczny klimat co odbiło się źle na filmie
Lepiej mniej ale lepiej niż więcej a źle
Prawda jest taka, że te najlepsze sceny z "Hobbitów" są zgodne z książką: rozmowy Bilba z Gandalfem (pierwsza), z Gollumem i ze Smaugiem. W tych scenach najbardziej czuc klimat. I do tego (pomimo sporej ilości CGI) są to sceny raczej "statyczne". Akcja w "Hobbitach" jest bardzo słaba - długa, absurdalna i nudna. Kameralne sceny wypadają o wiele ciekawiej.
Moje 5 argumentów za LOTR:
-umiar w użyciu CGI
-stonowane kolory
-sceny akcji są wciągające i nie nużą
-brak Radagasta
-lepszy klimat
Zasadniczo zgoda (zwłaszcza w kwestii Radagasta)! :-)
"Władca.." to film "kultowy" (nie znoszę tego określenia, ale z braku lepszego niniejszym go używam, jako komunikatywne).
"Hobbit" to prequel, który nie przebije Kanonu, bo jego źródłowa zawartość merytoryczna na to nie pozwala. Niemniej fajnie że Dżekson się za to wziął, bo lepsze taki powrót do Śródziemia - a zwłaszcza taki, czyli widziany jego oczyma - niż żaden.
"3. Brak w nim efekciarskich nap*erdalanek rodem z filmów kung-fu klasy C."
Nie zgodzę się, przypominam chociażby scenę, w której Legolas zjeżdża na tarczy niczym na deskorolce po schodach, w bitwie pod Helmowym Jarem. Albo popisy wyżej wymienionego elfa mające na celu zgładzenie olifanta. Czyż to nie jest efekciarskie? ;)
Dodam tylko, że mnie osobiście te sceny nie raziły absolutnie, ani w Hobbicie ani w WP, ale ja jestem absolutnie zakręconą fanką obu dzieł ;) Zaznaczam tylko, że w obu filmach takowe sceny były.
Masz rację, choć we "Władcy..." sceny te były epizodyczne i sporadycznie występowały w filmie. Tymczasem w "Hobbicie", w tym zwłaszcza w "Pustkowiu Smauga", mamy sporo tego typu karate-bijatyk będących niepotrzebną ekwilibrystyką przywodzącą na myśl filmy z Czakiem Norisem, czy inne produkcje a la kung-fu panda. :-)
W sumie też tak do końca mi to nie przeszkadza, jednak twórcy "Hobbita" mogliby się nieco powstrzymać z pokazywaniem mnóstwa niezbyt czytelnych bijatyk, nieobecnych w książkowym pierwowzorze. Rozumiem, że jest to ukłon w stronę miłośników "kina kopanego", jednak stateczność i batalistyka pokazana w LOTR o wiele bardziej do mnie przemawia, niż efekciarskie, składające się z miliarda ciosów i ujęć, utrzymane w zwariowanym tempie zadymy w Królestwie Goblinów czy podczas spływu beczkami po rzece.
I coś jeszcze:
Porównaj walkę Eowiny z Królem Nazguli, z komputerową napierniczanką obecną w "Hobbicie"!
To pierwsze miało klasę, sens i wydźwięk.
To drugie jest zbyt... młodzieżowe. :-)
Owszem, Hobbit jest bardziej młodzieżowy, ale też taki miał być chyba z założenia (książka w końcu jest dla dzieci).
Nie jestem też zdania, że Hobbit jest lepszy od WP, osobiście twierdzę tylko, że oba filmy są dokładnie takie jakie miały być. Oczywiście każdy ma swój gust i swoje zdanie, ale ja będę bronić jednego i drugiego filmu na równi ;)
Za Chiny Ludowe z Tybetem nie mogę zrozumieć, dlaczego coś przeznaczonego dla dzieci i młodzieży może być kiczowate, efekciarskie, pozbawione klasy i pełne durnych scen. Tak tłumaczono denny poziom Zmierzchu, tak teraz zaczyna się tłumaczyć potknięcia Hobbita. Tolkien napisał baśń dla dzieci, ale miała ona styl i smak, to nie była bajeczka od Disneya.
Nie wiem, dlaczego nie można tego poziomu utrzymać w filmie. Młode pokolenie zgłupiało od czasów Tolkiena i filmowcy boją się zaproponować coś ambitnego? Dlaczego traktuje się widzów, zwłaszcza tych młodszych, jak idiotów?
Bez sensu jest ten temat póki nie wyszła 3 część, ale ok.
Hobbit bo:
1. Lepsze efekty specjalne i technologie
2. Lepsza strona wizualna
3. Więcej szczegółów i dokładniejsze, bardziej precyzyjne wykonanie charakteryzacji, kostiumów i scenografii
4. Więcej magii (w Lotrze jest za mało fantasy)
5. W Lotrze były braki, a w Hobbicie oprócz książki sa wątki z innych dzieł Tolkiena i rozszerzenia fabuły. Ogólnie Jackson więcej wycisnął z historii i ukazał ją w pełniejszy sposób. Względem ksiażki Hobbit lepszy.
HOBBIT
Ponieważ:
1.fabuła bardziej wciągająca i lepsze zadanie do wykonania
2.w końcu widzimy normalnego krasnoluda z honorem (thorin) a nie gimliego który moim zdaniem próbował być śmieszny a sceny z nim tylko psuły klimat
3.lepsze poczucie humoru. Jeśli była śmieszna scena to nie był to suchar
4.lepsze postacie i moim zdaniem łatwiej jest polubić te krasnoludy niż drużynę pierścienia z lotra
5.więcej szczegółów i np pomysł na dodanie legolasa co moim zdaniem jest super :)
I jako bonusowego plusa mogę dać to ze dystrybutorzy zrobili polski dubbing który wypadł super a zwłaszcza do krasnoludów i smauga ;3
Zdobycie skarbu zamiast wyprawa decydująca o losach świata ?
Gimli to taki typowy krasnolud więc kwestia gustu
drużyna pierścienia była bardzo wyrazista
Właściwie to strona wizualna i efekty nie są ważne w filmach
Mniej tej magii bo z założenia lotr jest dojrzalszy
A więcej nie zawsze znaczy lepiej (radagast)
Właśnie fajnie ze dali radagasta ale zepsuli jego postać w 1 części. A kiedy myślałem że w pustkowiu będzie go dużo to tez się zawiodłem :/ gdyby poszedł wtedy z gandalfem i razem walczyli w dol gundur to było by super
W LOTRze za mało fantasy... Ta wypowiedź jest po prostu perełką.
Serio mnie ciekawi, jakim cudem w największej klasyce gatunku fantasy dopatrujesz się za mało... fantasy? Owszem, Hobbit jest magiczny, baśniowy i w ogóle, ale pozwól, że przypomnę Władcę w dużym skrócie: zaczęliśmy od wprowadzenia, w którym zostały ukazane wszystkie fantastyczne rasy Śródziemia, a więc całe zastępy elfów i orków, paru krasnoludów i hobbit, dowiedzieliśmy się, że Władca Ciemności wykuł magiczne pierścienie w ogniach magicznej góry, później przenieśliśmy się do Shire, w którym mamy jeszcze więcej hobbitów, czarodzieja, który produkuje fantastycznie magiczne fajerwerki, chwilę później spotykamy kolejne fantastyczne stwory, będące upiorami, które to stwory w kolejnych częściach będą przemierzać przestworza na nieco obrzydliwych aczkolwiek - again - fantastycznych stworach Nazgulach. Dalej jest tylko ciekawiej, mamy walczących za sobą na różdżki czarodziejów, nadnaturalnych rozmiarów orły, które zostają wezwane przez ponadprzeciętnie inteligentną ćmę, elfią magię, zaklęte drzwi do krasnoludzkich kopalni, walkę czarodzieja z przedwiecznym, piekielnym stworem, gadające drzewa, które przygarniają dwóch hobbitów, po czym walczą w imię dobra i obezwładniają złego czarodzieja, bagna, w których radośnie egzystują sobie zombiaki, kolejne zombiaki w górach, pająka - ludożercę... a większość drogi towarzyszy nam stworek o hobbicim rodowodzie, aczkolwiek będący nawet jak na świat fantasy, stworzeniem fantastycznym. Startowaliśmy natomiast z czwórką hobbitów, elfem, krasnoludem i czarodziejem. Przypominam, że non-stop podróżujemy przez fantastyczne krainy. Ach i wspomnę jeszcze o magicznej elfiej linie, świetle gwiazdy zaklętym w szklanej fiolce, Palantirach, dzięki których można magicznie porozumiewać się na odleglość, entowej wodzie, od której się rośnie... A duch Władcy Ciemności ma postać magicznego, płonącego oka.
W Lotrze zabrakło tylko smoka na dokładkę, ale naprawdę, ten drobny brak można chyba wybaczyć ;)
A ja ci chciałbym uświadomić, że nie ma takiej ksiażki jak Hobbit, która przy 300 stronach miałaby tyle magii ile Hobbit. Całościowo Lotr owszem, ale tu chodzi o proporcję.
Z pewnością nie. Wiedźmina czytałem i Mroczną wieze też. Mroczna wieza do dużej ilości magii ma daleko. Wiedźmin bliżej, ale to wciąż za mało. u Sapkowskiego prócz paru istot fantasy (w tym paru kopii z Tolkiena) za dużo magii już nie ma. Pare znaków i miksturek. Prędzej już w Harrym Potterze.
W wiedźminie są czarodzieje czarujący o wiele więcej od gandalfa więc z tymi znakami i miksturkami to nie trafiłeś :)
No to mówie, ze Sapkowski stosuje powtórki. Niziołki, krasnoludy i elfy od Tolkiena, czarodzieje i czarodziejki z Harrego Pottera (tam były wiedźmy).
Większość fantasy ma teraz elfów krasnoludy i czarodziei
A sapkowski ma ich innych niż tolkien czy HP
LOTR ma proporcjonalnie tyle samo magii i fantastyki co Hobbit, tylko, że ma jeszcze więcej stron tej magii ;)
No raczej nie. W 300 stron to ja już jestem z powrotem w domu Bilba. Po 300 stronach Lotra nawet nie w Rivendell. Więc co mamy z magii? Hobbitów, Gandalfa parę elfów w lesie, Starą Wierzbę i Nazgule. Tylko to.
Dalej będę uparcie twierdzić, że każda strona LOTRa jest nasycona magią i fantastyką, ale kłócić się nie będę.
Żeby ten konflikt rozwiązać, trzeba by chyba policzyć wszystkie elementy magiczne i fantastyczne, pomnożyć przez 100 i podzielić przez ilość stron i w wyniku wyjdzie nam stężenie procentowe magii w danej książce xDD
Nie napiszę co mi się podoba, a jakie są różnice :
- Klimat
- Inna fabuła
- Nowsze efekty
- Nowi aktorzy
- Inna muzyka (nie, nie zawsze niestety)
- Więcej śmiesznych elementów.
- Sporo absurdów
A rzeczy, które spajają film w całość to Nieśmiertelny pijaczyna Peter ibn Bombadil.
Trochę bez sensu takie porównanie. Wiadomo, że LOTR jest lepszy, bo książka Władca pierścieni jest dojrzalsza niż Hobbit. Z kartek Hobbita wyciągnięto i tak maksymalnie co się dało i chwałą za to filmowcom. Gdyby nie nakręcono LOTRA to właśnie trylogia Hobbita byłą by uważana za filmowe fantasy wszech czasów. Tak samo można porównać Pewnego razu na dzikim zachodzie z Bez przebaczenia. Nawet tam wybitny film Eastwooda, nie ma szans z westernem wszech czasów Leone`a.
Ale chodzi o jakość filmów nie o to który był wyznacznikiem dla drugiego
Jackson starał się w hobbicie klimat lotra więc odbiegł od książki więc można dwa filmy porównać
To tak jakby stwierdzić że nie można porównać obcego i prometeusza. Czemu ?
LOTR ponieważ
1. Historia jest lepsza i ciekawsza, w końcu ważą się losy świata
2. Mniej CGI, kolory nie są tak oczojebne przez co świat sprawa wrażenie bardziej realistycznego
3. Orki to ucharakteryzowani aktorzy
4. Lepszy klimat
5. Bardziej interesujące postacie
Co do punktu 3 to dla mnie to zawsze zagadka. Orkowie (nie orki, bo te to pływają w morzu) zdecydowanie lepiej wyglądają w Hobbicie według mnie. W Hobbitach jest wielu orków i goblinów granych tak jak we władcy przez zamaskowane osoby. Z tym, że są tak dużo lepiej ucharakteryzowani, że wiele osób myśli, ze to komputerowy zabieg. Polecam dodatki z wersji rozszerzonej Niezwykłej podróży. Te pozostałe w cgi, głównie z szerokich plenerów, są naprawdę pierwszorzędnie narysowane i nie wiem jak można się ich czepiać. Poza tym mnie sztuczny wygląd Uruk-hai już w dniu premiery Drużyny w kinie raził sztucznością i gdyby dzisiaj kręcono Drużynę, na pewno wolałbym coś w stylu Azoga.
Hobbit, ponieważ:
1.Nie sili się na epickość
2.Postacie nie są czarno-białe
3.bardziej baśniowy klimat
4.Lepsze poczucie humoru
5.Benedict Cumberbatch
1. Guzik prawda
2. Guzik prawda
3. Prawda
4. Spoko jeśli kogoś bawi humor o penisach krasnoludów.
5. Idź oglądać Sherlocka