Kilka lat temu oceniłam ten film na 9. Dzisiaj oglądając go ponownie spotyka mnie wielkie rozczarowanie i nuda. Oczywiście, gusta są różne, ale dla mnie to były tylko rozlazłe, nużące dwie godziny.
A zapamiętałam ten film jak coś przyjemnego. Ile się zmieniło w ciągu tych lat, może jako nastolatka radośnie chłonąca wszystkie komedie romantyczne odbierałam to lepiej.
Jak się starzejemy/ dojrzewamy to filmy romantyczne już tak nas nie zachwycają… mam podobnie, bo nie wierzę już w miłość a tym bardziej w bajki ale.. wciąż lubię takie filmy, mimo że są całkowicie oderwane od rzeczywistości
Tak zwane ŻYCIE wypierze nas z naiwności i romantyczności o ile się temu sami poddamy. Jak dla mnie -pomimo mojego wieku- ten film w swojej kategorii komedii romantycznych zasługuje na 9/10
Zabawnie się czyta swoje komentarze sprzed lat, które pisałam kiedy byłam bardziej aktywna na Filmwebie; jak ktoś mi czasem na nie odpowie, to mam okazję do nich wrócić i odświeżyć swoją opinię.
Powyższy komentarz pisałam nadal będąc nastolatką:D możliwe, że z przeczuciem, że jestem dorosła, patrząc na to jak pisałam o sobie.
Komedie romantyczne rządzą się swoimi prawami i pomimo, że można nazwać jakąś historię "bajką", to myślę, że mają swoją wartość. Zgadzam się, że trochę takiego oderwania od rzeczywistości, czy romantyczności się przydaje;-)
Czasami w zależności od nastroju czy potrzeb włączę sobie podobny film, wracam też do klasyków, które powoli zyskują stqtus jak Kevin sam w domu.
Do Holiday jednak nigdy nie wróciłam i nie pamiętam do końca historii, ani dokładnie tego z czym miałam problem (poza t, że widocznie mnie znudziło troszkę). Jeśli zrobię rewatch w najbliższym czasie, to może odświeżę też swoją recenzję.