Zostali skrzywdzeni przez swojego "boga", ale większość wspomina tę grupę jako piękne, wzbogacające przeżycie. Kiedy doszło do opamiętania, nie chcieli Andreasowi zrobić większej krzywdy. Pozwolili mu wyjechać na Hawaje i dalej prowadzić sektę. Mało tego, wiele osób po przeżytej traumie, uczyniło ze swoich dświadczen sposób na zarabianie pieniędzy, na życie. Czyli jednak guru w swoich wyznawcach naprawdę zostawił trwały ślad, a swojego czasu był im potrzebny jak powietrze. Niewinni, dobrzy ludzie.