Mniejsza o nazwę. Samo istnienie prostytucji w kraju, w którym za taniec na placu idzie się do więzienia na 10 lat, za szerzenie demoralizacji, wydaje mi się co najmniej dziwne.
Mi także, nie podoba mi się to, ale nie da się ukryć, że wyrastaliśmy w innej kulturze i niektóre rzeczy często spotykane w Azji czy w Afryce wydają się nam abstrakcyjne. Podobnie w drugą stronę, np. taki rozpad życia rodzinnego jaki widzą u Europejczyków, to coś mocno dla nich niezrozumiałego. Żyjemy w różnych światach.
Wracając do tematu głównego ... termin "pracownice seksualne" to nowy twór "woke-owców", bardzo ostatnio w modzie :)
Nie chodzi o kulturę, tylko o to, kto ryzykowałby pracę, za którą grozi czapa? Na pewno nie prostytutka. Odpowiedzią może być, że akcja dzieje się w roku 2000, może wtedy nie było takich restrykcji. Wszak były czasy, kiedy w Iranie panowały całkiem luźne obyczaje. Może też chodzić o tzw. małżeństwa na godziny. Odpowiedzi pewnie udziela film, ale jeszcze go nie obejrzałem.
PS. I błagam, na początku zdania tylko i wyłącznie: "mnie", nie "mi".