Nie wiem, jak ma się do powieści, więc nie rozpatruję go pod tym kątem. Jednakowoż postaci są strasznie denerwujące. Dużo chętniej oglądałbym, jak ten chłopak atakuje jako wilkołak, niż obserwować, jak przez ponad pół godziny próbuje odzyskać zeszyt. Wkurzał mnie strasznie ten drugi chłopak, który znał chyba tylko kilka zwrotów i w kółko powtarzał "Frajer" albo "Frajerzy". Z gra aktorską słabo, a postać nauczyciela zupełnie tutaj nie pasuje, psuje całą resztę, której brak wiele godności. No i ostatnie dwie sceny poza zamkiem były zupełnie zbędne - przez nie dodatkowo zaniżyłem ocenę. Już nawet R.L. Stine potrafi wymyślać lepsze historie.